Rozdział 34

3K 134 18
                                    

Jedyne co widzę to, wszechogarniająca ciemność. Słyszę kroki i krzyki. Chcę się obudzić, lecz nie mogę. Nawet nie wiem gdzie jestem i co się dzieje. Próbuję poruszyć ręką, ale na marne.

- Doktorze co z nią? - usłyszałam jakby znajome głosy. Jestem w szpitalu? Ale jak? Co się stało?

- Nie jest dobrze, ale na razie nie mogę nic więcej państwu powiedzieć.

- Jak nie może nam pani nic powiedzieć?! Co się do cholery dzieje z moją żoną?! - krzyk jakiegoś mężczyzny. Wydaje mi się, że go znam, ale nie do końca wiem kto to może być.

- Malfoy spokojnie. Musisz być cierpliwy. - kojarzę to nazwisko. Już parę razy obiło mi się o uszy.

- Granger jak mam być spokojny?! Moja żona leży nieprzytomna już parę godzin! - kolejny krzyk i szloch. Dlaczego nic nie pamiętam? Czy to chodzi o mnie?

Podjęłam kolejną próbę otworzenia oczu, lub poruszenia kończyną. Jednak znów nic z tego. Może to zwykły sen, z którego jeszcze się nie obudziłam? Tak, na pewno mi się to śni. Tylko dlaczego ten sen jest taki realny?

- Samantha no dalej, obudź się. Proszę... - usłyszałam słowa dziewczyny, która wpadła w płacz. Gdybym tylko mogła dać jakiś znak. Ja tak bardzo chcę otworzyć oczy, ale nie mogę, coś mnie powstrzymuje.

Powoli zaczynam sobie przypominać niektóre rzeczy, ale i to i tak nie jest wszystko. Nawet nie wiem ile tu leżę. Z tego co słyszałam to dopiero parę godzin, jednak dla mnie minął już chyba rok. Z każdą minutą, wyobrażam sobie najczarniejsze scenariusze jakie mogą tylko być.

Wszystkie rozmowy i kroki stały się nagle takie zamglone. Jak gdyby każdy przestał rozmawiać i poruszać się. Czuję to. Czuję, że wpadam sen. Może tam się czegoś dowiem.

Obudziłam się! Nareszcie! Spróbowałam otworzyć oczy i udało mi się. Niestety oślepiły mnie białe ściany pomieszczenia. Zeszłam z dość niewygodnego łóżka i podeszłam do drzwi. Ustąpiły, a przed sobą zobaczyłam piękny widok. Po lewo las, a na prawo majestatyczne jezioro. Ruszyłam w kierunku falującej wody i usiadłam na pobliskiej ławce. Po chwili dołączyła do mnie białowłosa dziewczyna.

- Cześć, jestem Victoria. Ty to zapewne Samantha. - stwierdziła i posłała mi rozmarzony uśmiech.

- Tak, chyba tak. Wiesz kim jestem? - zapytałam kobiety.

- Tak. - rzuciła i znów rozmarzyła się, patrząc na rozciągające się przed nami jezioro.

- Dlaczego tu jestem? - zapytałam, również spoglądając na iście czystą wodę jeziora.

- Nie mogę Ci powiedzieć. - odrzekła poważnie, patrząc na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami.

- Jak to? - zadałam pytanie, lecz nie uzyskałam na nie odpowiedzi.

- Dowiesz się wkrótce. - rzuciła i pobiegła w stronę lasu.

- Zaczekaj! - krzyknęłam za nią, zrywając się do biegu.

- Nie zapomnij kim jesteś! Musisz pamiętać kim jesteś, inaczej zginiesz. - usłyszałam i nagle wszystko zaczęło się rozmazywać.


******************************

Tak jak napisałam, tak też jestem jeszcze raz. Szczerze to nawet jestem zadowolona z tego rozdziału, ale również chcę zobaczyć co wy o tym sądzicie. Także wiecie co robić. :))

Dobranoc! :))



When I die honey. II [ D.M ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz