Rozdział 37

3K 141 12
                                    

Lekkie promienie słońca zaczęły wpadać do sypialni. Uchyliłam oczy i spojrzałam na zegarek. Ósma. Czas wstawać. Powoli zwlekłam się z wygodnego i ciepłego łóżka, po czym pomaszerowałam do łazienki. Ubrałam dresy, koszulkę i na to sportową bluzę. Miałam odpoczywać jeszcze tydzień, ale ja tak nie mogę.

Zapięłam Demona na smycz i czym prędzej opuściłam dom. Nic tak nie poprawia mi humoru jak spacer rankiem. Skręciłam do parku i usiadłam na ławce. Chwilę później ujrzałam Mionę i Ginny spacerujące po parku, więc tak szybko jak to możliwe wyszłam.

- A Ty co tu robisz? Masz odpoczywać, a nie biegać z samego rana! - krzyknęła nagle kasztanowłosa, przez co o mało nie dostałam zawału.

- Przestań. Nie będę cały czas siedzieć w domu, kiedy pogoda się poprawiła, a poza tym nie biegałam tylko spacerowałam, a to jest różnica. - rzekłam i spojrzałam stanowczo na byłą gryfonkę.

- Uważaj, bo Ci uwierzę, a teraz do domu marsz! My Cię już przypilnujemy razem z Ginny. - zadecydowała kasztanowłosa i wszystkie ruszyłyśmy w stronę mojego domu.

- Nic mi się przecież nie stało. - zaczęłam, lecz nie dane mi było dokończyć.

- Ale mogło i nie dyskutuj! - odparła stanowczo brązowooka.

- Ja się zgadzam z Samathą. Sama nie wytrzymałabym dwóch tygodni w łóżku. - rzekła Ruda i puściła mi oczko. - Kiedy planujecie jakieś małe Samcie, albo małych Draconów?

- Daj spokój. - zaśmiałam się i zaczęłam przygotowywać herbatę.

- No powiedz, też jestem ciekawa. - posłałam dziewczynom rozbawione spojrzenie i zaniosłam herbaty do salonu.

- Nie wiem. Jeszcze nie teraz. - odparłam cicho i upiłam łyk gorącego napoju.

- Jak to nie teraz?! - zapytała Ruda.

- No tak, a co u Ciebie Hermiona? Masz kogoś na oku? - zwróciłam się do brązowookiej i posłałam jej znaczący uśmiech.

- Można tak powiedzieć. - odparła z rozmarzonym spojrzeniem.

- Dlaczego ja o tym nie wiem?! - oburzyła się pani Zabini.

- Bo nie pytasz!

- Kto to jest?

- Właściwie to... - zaczęła, lecz jej przerwałam.

- Znamy go?

- Chyba tak, a raczej na pewno. - rzekła cicho

- No powiedz wreszcie kto to!- krzyknęła zniecierpliwiona Ginny.

- Nott. - szepnęła i na jej twarz wypłynął rumieniec.

- Co?! - zapytałam, nie dowierzając w słowa Hermiony.

- Czy Ty jesteś chora? Przecież wy nie pasujecie do siebie.

- Skąd wiesz? Nawet go nie znasz. - rzuciła stanowczo kasztanowłosa i opuściła mój dom.

- Chyba trochę za ostro ją potraktowałaś.

- Przejdzie jej. No, to ja też się już zbieram. Do zobaczenia Samantha!

When I die honey. II [ D.M ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz