(Pół roku później)
Małe kropelki deszczu, cicho stukały w okno mojego pokoju, w którym pracuję. Tak, mam pracę. Właściciel firmy produkującej eliksiry po moim wyzdrowieniu wysłał mi list, w którym napisał, że nadal jest dla mnie miejsce w jego korporacji. Bardzo mnie to ucieszyło i tego samego dnia wysłałam mu list z odpowiedzią.
- Samantha wiem, że powinnaś już kończyć pracę, ale proszę Cię wypełnij jeszcze ten papier. To bardzo ważne. - rzekł brunet, wpadając do mojego gabinetu.
- Nie ma sprawy. - posłałam mu uśmiech i zabrałam się za wypełnianie kartki.
Po dziesięciu minutach zaniosłam wypełniony papier szefowi, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z firmy. Do domu postanowiłam wracać pieszo. Firma, w prawdzie była daleko, ale świeże powietrze dobrze mi zrobi. Spacerowałam po parku gdy nagle zrobiło mi się słabo i uklęknęłam na ziemi.
- Dobrze się pani czuje? - zapytał mnie mały chłopczyk, który prawdopodobnie bawił się w parku.
- Tak wszystko dobrze. - uśmiechnęłam się słabo i wstałam, aby usiąść na ławce.
- Mama mi zawsze mówiła, abym pomagał jak widzę kogoś, kto źle się czuje. - rzekł i usiadł obok mnie.
- Masz bardzo dobrą mamę, a gdzie ona jest? - spojrzałam na chłopca, który posmutniał.
- Jest tam na górze. - wskazał palcem na niebo. - I cały czas mnie obserwuje. Czuwa nademną, aby nic mi się nie stało.
- Pewnie jest zadowolona, że wychowała takiego syna. - uśmiechnęłam się do chłopca, który bacznie mnie obserwował.
- A pani ma dzieci?
- Nie mam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- A chciałaby pani mieć? - dociekał.
- Jesteś bardzo ciekawski. - zaśmiałam się. - Kiedyś pewnie tak, odpowiadając na Twoje pytanie.
- Dobrze ja już pójdę, bo moja ciocia będzie mnie szukać. Do widzenia. - pożegnał się i pobiegł.
Podjęłam próby wstania, lecz zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się niedobrze. Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer do Wiewióry.
- Halo? Ginny masz czas?
- Cześć Sam. Pewnie, a co się dzieję?
- Wiesz gdzie ja pracuję prawda?
- Tak, a co chodzi, bo robi się dziwnie.
- Obok firmy jest park. Bardzo Cię proszę przyjedź po mnie.
- Dobrze zaraz będę.
Rozłączyłam się i znów podjęłam próbę wstania. Udało się. Powolnym krokiem udałam się do wyjścia z parku i tam postanowiłam poczekać na Rudą.
Nie całe dwadzieścia minut później zjawiła się Ruda. Otworzyłam drzwi i wsiadłam do auta.
- Co się dzieje Sam? - zapytała, uważnie mi się przyglądając. - Jesteś strasznie blada.
- Kręci mi się w głowie i niedobrze mi. - odpowiedziałam.
- Jedziemy do lekarza. - zadecydowała i wyjechała na drogę.
- Nie ma takiej opcji. Jedziemy do mnie. - rzekłam stanowczo.
- Zaraz, zaraz niedobrze Ci, tak? - spojrzałam na Ginny i pokiwałam twierdząco głową. - I kręci Ci się w głowie.
- No tak.
- To chyba wiem co Ci dolega. - odparła poważnie, skręcając na podjazd mojego domu.
- Co?
- Jesteś w ciąży. - nie tylko nie to.
CZYTASZ
When I die honey. II [ D.M ]
FanfictionJest to kontynuacja książki " I love and hate. II Draco Malfoy". Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania! Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadkowe. #81- wojna #4 - die 😍