Rozdział 38

2.8K 136 20
                                    

(Pół roku później)

Małe kropelki deszczu, cicho stukały w okno mojego pokoju, w którym pracuję. Tak, mam pracę. Właściciel firmy produkującej eliksiry po moim wyzdrowieniu wysłał mi list, w którym napisał, że nadal jest dla mnie miejsce w jego korporacji. Bardzo mnie to ucieszyło i tego samego dnia wysłałam mu list z odpowiedzią.

- Samantha wiem, że powinnaś już kończyć pracę, ale proszę Cię wypełnij jeszcze ten papier. To bardzo ważne. - rzekł brunet, wpadając do mojego gabinetu.

- Nie ma sprawy. - posłałam mu uśmiech i zabrałam się za wypełnianie kartki.

Po dziesięciu minutach zaniosłam wypełniony papier szefowi, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z firmy. Do domu postanowiłam wracać pieszo. Firma, w prawdzie była daleko, ale świeże powietrze dobrze mi zrobi. Spacerowałam po parku gdy nagle zrobiło mi się słabo i uklęknęłam na ziemi.

- Dobrze się pani czuje? - zapytał mnie mały chłopczyk, który prawdopodobnie bawił się w parku.

- Tak wszystko dobrze. - uśmiechnęłam się słabo i wstałam, aby usiąść na ławce.

- Mama mi zawsze mówiła, abym pomagał jak widzę kogoś, kto źle się czuje. - rzekł i usiadł obok mnie.

- Masz bardzo dobrą mamę, a gdzie ona jest? - spojrzałam na chłopca, który posmutniał.

- Jest tam na górze. - wskazał palcem na niebo. - I cały czas mnie obserwuje. Czuwa nademną, aby nic mi się nie stało.

- Pewnie jest zadowolona, że wychowała takiego syna. - uśmiechnęłam się do chłopca, który bacznie mnie obserwował.

- A pani ma dzieci?

- Nie mam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- A chciałaby pani mieć? - dociekał.

- Jesteś bardzo ciekawski. - zaśmiałam się. - Kiedyś pewnie tak, odpowiadając na Twoje pytanie.

- Dobrze ja już pójdę, bo moja ciocia będzie mnie szukać. Do widzenia. - pożegnał się i pobiegł.

Podjęłam próby wstania, lecz zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się niedobrze. Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer do Wiewióry.

- Halo? Ginny masz czas?

- Cześć Sam. Pewnie, a co się dzieję?

- Wiesz gdzie ja pracuję prawda?

- Tak, a co chodzi, bo robi się dziwnie.

- Obok firmy jest park. Bardzo Cię proszę przyjedź po mnie.

- Dobrze zaraz będę.

Rozłączyłam się i znów podjęłam próbę wstania. Udało się. Powolnym krokiem udałam się do wyjścia z parku i tam postanowiłam poczekać na Rudą.

Nie całe dwadzieścia minut później zjawiła się Ruda. Otworzyłam drzwi i wsiadłam do auta.

- Co się dzieje Sam? - zapytała, uważnie mi się przyglądając. - Jesteś strasznie blada.

- Kręci mi się w głowie i niedobrze mi. - odpowiedziałam.

- Jedziemy do lekarza. - zadecydowała i wyjechała na drogę.

- Nie ma takiej opcji. Jedziemy do mnie. - rzekłam stanowczo.

- Zaraz, zaraz niedobrze Ci, tak? - spojrzałam na Ginny i pokiwałam twierdząco głową. - I kręci Ci się w głowie.

- No tak.

- To chyba wiem co Ci dolega. - odparła poważnie, skręcając na podjazd mojego domu.

- Co?

- Jesteś w ciąży. - nie tylko nie to.


When I die honey. II [ D.M ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz