Rozdział 26 - Czara Ognia

9.6K 574 702
                                    

Na czwartkowych zajęciach z obrony przed czarną magią usiadłam z Harrym w naszej ławce w samym środku sali, którą zajmujemy od pierwszego roku i wyjęliśmy swoje egzemplarze podręcznika Ciemne moce — poradnik samoobrony. Wkrótce usłyszeliśmy charakterystyczny stukot i Moody wszedł do klasy. Wyjął dziennik i przystąpił do wyczytywania nazwisk. Jego normalne oko utkwione było w pergaminie, a magiczne biegało po klasie, zatrzymując się na wyczytanym uczniu lub uczennicy.

— No więc nie traćmy czasu. Złowrogie zaklęcia — oznajmił profesor. — Jeśli chodzi o czarną magię, jako były auror preferuję podejście praktyczne.

Kto powie, ile jest zaklęć niewybaczalnych?

— Trzy — odpowiedziała natychmiast Hermiona.

— Tak. Każdy, kto je rzuci, ten wygrywa bilet w jedną stronę do Azkabanu. Ministerstwo uważa, że jesteście za młodzi, by je poznać... Ja uważam inaczej! Musicie wiedzieć, co na was czyha! Musicie być przygotowani!

Szalonoooki dźwignął się na nogi, otworzył szafkę w biurku i wyjął szklany słój. W środku biegały trzy wielkie czarne pająki. Na ich widok wzdrygnęłam się lekko. Moody złapał jednego pająka i wycelował różdżką, po czym mruknął:

Engorgio!

Pająk powiększył się kilkukrotnie, a ja mimowolnie odsunęłam się do tyłu.

— Serio... dlaczego to zawsze są pająki? — szepnęłam do Harry'ego. — Nie mógł trzymać tam biedronek?

— No to, od czego zaczniemy? Ktoś z was zna jakieś zaklęcia niewybaczalne?

Podniosło się kilka rąk, w tym Rona i Hermiony. Profesor wskazał Weasleya, choć jego magicznie oko wciąż błądziło po sali.

— Tata powiedział mi o jednej... — zaczął Ron. — Chyba nazywa się Imperius, czy jakoś tak...

— O, tak — zgodził się Moody. — Twój ojciec dobrze je zna. Ministerstwo miało z tym kupę roboty parę lat temu. Tak, zaklęcie Imperius.

Profesor znów wycelował różdżką w pająka.

Imperio!

Pająk zsunął się z jego dłoni na jedwabistej nici i zaczął się na niej huśtać. Różdżka profesora drgnęła, a pająk wylądował na biurku i zaczął stepować. Wszyscy się roześmiali. Wszyscy prócz Moody'ego.

— Uważacie, że to śmieszne? — zagrzmiał. — A gdyby ktoś zrobił to wam?

Śmiech zamarł natychmiast.

— Mam nad nim całkowitą kontrolę — powiedział cicho. — Mogę sprawić, że wyskoczy przez okno, utopi się, wpadnie któremuś z was do gardła...

Kolejny raz wzdrygnęłam się mimowolnie.

— Wiele czarownic i czarodziejów twierdziło, że wykonywali tylko polecenia Sami-Wiecie-Kogo pod wpływem zaklęcia Imperius. I w tym szkopuł. Skąd wiadomo, kto kłamał? Następne złowrogie zaklęcie! Longbottom, tak? — zapytał Neville'a, który podniósł rękę. Chłopak skinął głową, po czym oznajmił:

— Istnieje jeszcze zaklęcie Cruciatus.

Moody ponownie uniósł różdżkę, wycelował w pająka i mruknął:

Crucio!

Pająk natychmiast skrzyżował nóżki na brzuchu, przetoczył się na grzbiet i zaczął dygotać, miotając się z boku na bok.

— Niech pan przestanie! — krzyknęła Hermiona, lecz nie patrzyła na pająka, a na Neville'a. Longbottom zaciskał ręce, złożone na ławce przed sobą, aż zbielały mu knykcie, a oczy miał rozszerzone z przerażenia.

Camille • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz