Nastał ostatni dzień naszego pobytu na Grimmauld Place. Wszyscy byli już spakowania i gotowi do powrotu do szkoły, gdzie jutro miał odbyć się Sylwester w wieży Ravenclawu, na który zostałam zaproszona jeszcze przed świętami przez Anthony'ego Goldsteina. Miałam również kogoś przyprowadzić, więc oczywiście tak zrobiłam, a przynajmniej miałam taki zamiar. Co najlepsze, Freda nawet nie musiałam prosić dwa razy, bo po usłyszeniu słowa "Krukoni" stwierdził, że się wybierze.
Właśnie znosiłam klatkę z Ignis, kiedy to napotkałam w przedpokoju mężczyznę odzianego w czarną szatę, który gdy tylko mnie ujrzał, zdawał się żałować, że w ogóle jego stopa przeszła przez frontowe drzwi tego domu.
— O, profesor Snape! — zawołałam ze szczerym uśmiechem na ustach. — Dzień dobry!
— Rainwood. — Mężczyzna mruknął grobowym tonem pod nosem, jednocześnie robiąc dziwny ruch ciałem, jakby chciał się wycofać.
— Niedługo wracamy, pewnie pan już stęsknił się za zajęciami, prawda? — Nauczyciel nie odpowiedział, a jedynie przymknął na moment oczy i powoli wypuścił powietrze nosem. — Ja tam trochę tęsknię za tworzeniem mikstur... a właśnie! Muszę się panu czymś pochwalić!
— Naprawdę nie musisz, Ra...
Nie zważając na słowa nauczyciela pobiegłam szybko do swojego pokoju i otworzyłam swój kufer, gdzie głęboko między ubraniami, leżała otulona dodatkową parą miękkich skarpet mała fiolka z różowym płynem. Zostawiłam otwarty bagaż i zeszłam na dół. Snape był teraz w kuchni.
— To eliksir, który stworzyłam! — powiedziałam podekscytowana, ukazując fiolkę z Fantazją flirtowania, jaką przy użyciu metody prób i błędów ostatecznie uwarzyłam na bazie Amortencji do Magicznych Dowcipów Weasleyów.
— Przyszedłem tu już i tak niechętnie do Pottera, naprawdę nie mam najmniejszego zamiaru zajmować się również twoimi sprawami, Rainwood.
— Och, niech pan tylko mi powie, co pan o tym sądzi!
Wręczyłam profesorowi eliksir do ręki, a ten odetchnął głęboko po raz drugi tego dnia, po czym zaczął się przyglądać mojej miksturze, a następnie lekko nią pokiwał, odkorkował i powąchał.
— Hmm... nie jest najgorszy. Wypróbowałaś go już?
— Tak, jeszcze w szkole.
— Tylko mi nie mów, że na tych biednych pierwszoroczniaczkach — wtrąciła Hermiona, której w pierwszej chwili nie zauważyłam. Siedziała przy stole i czytała właśnie gazetę, a kiedy na nią spojrzałam, ta posłała mi oskarżycielskie spojrzenie.
Poza nią w pomieszczeniu był też Syriusz, napawający się wyrazem twarzy Snape'a, która teraz emanowała jawnym bólem istnienia spowodowanym moją obecnością.
— Och, Miona, to nie miejsce i czas na takie dyskusje! — Machnęłam ręką, po czym zwróciłam się z powrotem do Severusa. — Działał świetnie. Oczywiście mam w razie co antidotum.
— Cóż, może nie jesteś kompletną stratą czasu — rzekł ponuro, oddając mi fiolkę.
— Eee... dziękuję? — odparłam, czując lekkie zmieszanie. Chociaż po drugim namyśle stwierdziłam, że akurat w takie słowa z ust Snape'a to chyba największa pochwała, jaką kiedykolwiek od niego dostałam.
Minutę lub dwie później kuchenne drzwi otworzyły się, a w nich stanął Harry. Snape popatrzył na niego. Jego twarz była obramowana kurtynami czarnych, tłustych włosów, ale dało się wyczuć tę obustronną niechęć.
— Siadaj, Potter.
— Wiesz — powiedział Syriusz głośno, odchylając się na tylnych nogach swojego krzesła i mówiąc w sufit. — Wolałbym, żebyś nie wydawał tutaj rozkazów, Snape. Widzisz, to w końcu mój dom.
CZYTASZ
Camille • George Weasley
Fanfic❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie.❞ Książka jest powiązana z innymi książkami z mojego kanonu. *** Opowiadanie zawiera fragmenty książek. -ˋˏ ༻♡༺ ˎˊ- ༄ ©𝐑𝐨𝐬𝐞𝐦𝐚𝐫𝐲_𝐖𝐞...