Rozdział 64 - Święta na Grimmauld Place cz.2

6.3K 473 575
                                    

Kiedy obudziłam się w świąteczny poranek, poczułam chłód. Puszyste niebieskie skarpety grzały moje lodowate stopy, a nos wydawał się zmrożony od zimnej nocy; na zewnątrz płatki śniegu wciąż leniwie spadały, a rażące odbicie wschodzącego słońca na śniegu wkradło się do pokoju i ugodziło mnie w oczy.

Osłoniłam twarz, mrużąc oczy i niechętnie wyciągnęłam się z łóżka. Założyłam kapcie i nie zawracając sobie głowy czymś takim, jak przebieranie mięciutkiej grubej piżamy, wyszłam z pokoju, czując w brzuchu ssące uczucie głodu. W jadalni słychać było już ciche pomruki, co oznaczało, że śniadanie pewnie było gotowe.

Zgodnie z oczekiwaniami przy stole siedziała już moja mama wraz z panią Weasley, Harry z Ronem oraz Syriusz. Wszyscy w znakomitych humorach rozmawiali, wypełniając swoje talerze pysznościami.

— Wesołych Świąt! — zawołałam na powitanie.

Ciepłe powietrze i cudowne aromaty skierowały mnie do stołu, gdzie natychmiast nałożyłam na talerz trochę ciepłej jajecznicy z patelni, leżącej pośrodku na grubej drewnianej desce, a następnie zajęłam się jedzeniem, wpatrując się z roztargnieniem w pustą przestrzeń przed sobą. Po chwili zaraz za mną do stołu dosiadł się mój tata i pomału reszta domowników zaczęła zbierać się na śniadaniu, zajmując wolne miejsca.

— Camille, naprawdę mogłabyś się chociaż ubrać — rzekła moja mama.

— Ojejku i tak wszyscy jesteśmy prawie, jak rodzina, więc co to zmienia, czy siedzę tu w dresie, czy w cieplutkiej zimowej piżamie? — zapytałam, lecz wzrok Sary mówił sam za siebie. — Dobra, zjem i się przebiorę.

Po opuszczeniu kubka gorącej zielonej herbaty zobaczyłam bliźniaków Weasley, wchodzących z głupimi uśmieszkami do pomieszczenia. Oboje w grubych, wełnianych niebieskich swetrach z wielkimi literami „F" i „G" z przodu. Natychmiast uśmiechnęłam się triumfalnie.

— Dlaczego wymieniliście się swetrami?

— Po co mielibyśmy zrobić coś takiego? — zapytał George niewinnym głosem, ubrany w sweter z literą „F".

— To całkowicie absurdalne — obruszył się Fred, po czym westchnął zawiedziony i mruknął: — Ech, popsułaś wszystko, Camille.

— Chcieliśmy zobaczyć, czy ktokolwiek się zorientuje... no może poza tobą — wyjaśnił młodszy z bliźniaków, a następnie dosiadł się obok mnie i cmoknął na powitanie w policzek. — Za to twój dzisiejszy strój wyjściowy jest obłędny.

Westchnęłam ciężko i aby już nie irytować mamy ani nie dawać pola do głupich zaczepek George'owi poszłam założyć jakieś spodnie i jako że był to czas świąt, wyjęłam z szuflady granatowy sweter od pani Weasley, który George o mało co nie rozerwał poprzedniego dnia.

Kiedy ubrałam się i zeszłam na dół, na korytarzu stali akurat bliźniacy w towarzystwie Harry'ego, Rona i Hermiony.

— Lepiej nie wchodzić tam przez chwilę — odezwał się George, wskazując na drzwi od jadalni.

— Czemu nie? — zapytałam.

— Mama znów płacze — wyjaśnił ciężko Fred. — Percy odesłał swój świąteczny sweter.

— Bez żadnego liściku — dodał George. — Nie zapytał, jak się tata czuje, nie odwiedził go, ani nic innego.

— Próbowaliśmy ją pocieszyć — powiedział Fred. — Powiedzieliśmy jej, że Percy jest niczym więcej jak spleśniałą kupką szczurzych odchodów.

— Nie pomogło — stwierdził George, biorąc do buzi czekoladową żabę. — Więc twoja mama i Lupin się tym zajęli.

— Możemy na razie pójść do nas — zaproponował Ron. — Przynajmniej na czas, aż jej nie rozweselą.

Camille • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz