Rozdział 44 - The kids are back

7.4K 518 875
                                    

Minął kolejny tydzień wakacji i mimo że nie mogliśmy opuszczać Kwatery ze względu na nasze bezpieczeństwo, bawiliśmy się naprawdę świetnie. Momentami czułam się jak na jakiejś kolonii — na której tak naprawdę nigdy nie byłam, więc tak sobie tylko ją wyobrażałam — gdzie razem z przyjaciółmi siedziałam do późna w nocy, grając w gry planszowe lub po prostu plotkując o wszystkim.

Tego dnia podczas dalszych porządków na Grimmauld Place znalazłam w jednym z pokoi zakurzone płyty mugolskich zespołów rockowych i metalowych. Zaciekawiona, przeszukałam wszystkie pomieszczenia, próbując znaleźć coś, w czym mogłabym je odtworzyć. Dopiero na ostatnim piętrze, gdzie znajdowały się trzy sypialnie (na drzwiach jednej z nich wisiała karteczka z napisem: „Nie wchodzić bez wyraźnego pozwolenia Regulusa Arkturusa Blacka", a na drzwiach drugiej wisiała ładna tabliczka z wygrawerowanym imieniem "Lacerta") znalazłam to, czego szukałam.

Za trzecimi drzwiami znajdował się pokój Syriusza. Było to bardzo przestronne pomieszczenie. Stało tam wielkie łoże z drewnianymi rzeźbionymi oparciami, a w wysokim oknie wisiały długie aksamitne zasłony. Ściany zostały pokryte tak wielką ilością plakatów, że prawie nie dało się zobaczyć srebrnoszarej tapety. W pokoju wisiało także kilkanaście proporczyków Gryffindoru, zdjęcia motocykli i dziewczyn w bikini oraz jedna czarodziejska fotografia, która przedstawiała Huncwotów z czasów Hogwartu. Dopiero na jednej z szafek zauważyłam mugolski odtwarzacz płyt.

Od razu włożyłam do niego jedną z nich i włączyłam. Nie sądziłam, że te zespoły mogły mi się tak spodobać i przez dobre pół godziny słuchałam wszystkiego z zachwytem, aż do pokoju wszedł Syriusz.

— Chciałem zobaczyć, kto słucha moich płyt! — zawołał, próbując przebić się przez głośną solówkę gitarzysty.

Natychmiast ściszyłam muzykę i uśmiechnęłam się w jego stronę przepraszająco.

— Wybacz, nie chciałam tak wchodzić do twojego pokoju, ale tylko tutaj mogłam je odtworzyć i...

— Jasne, nie jestem zły — zaśmiał się, biorąc jedną z płyt do ręki i przyglądając się jej nostalgicznie. — Zapomniałem już, że je mam. Słuchaliśmy tego razem z Jamesem... — urwał nagle i odchrząknął. — Podobają ci się?

— Jeszcze jak! — odparłam podekscytowana. — Kocham mocniejsze brzmienia, a to jest po prostu cudowne! — dodałam, wymachując płytą "Killing Machine" zespołu Judas Priest. — A jeden utwór tego — wskazałam na leżącą obok mnie płytę Twisted Sister — ma taki kawałek "The Kids Are Back" i to jest dosłownie o mnie, Fredzie i George'u! Serio, jakby nas opisali, posłuchaj!

Wyjęłam płytę Iron Maiden z odtwarzacza i włożyłam inną. Szybko przełączyłam piosenki, na odpowiednią i spojrzałam na Blacka, gdy zaczęła lecieć.

~ We got the lion in our heart ~

— Lew w sercu! Bo wiesz... Gryffiondor. Pasuje!

~ We're not lookin' for trouble, just for some fun ~

— Kolejne się zgadza, bo my nie szukamy kłopotów, tylko zabawy! — zawołałam podekscytowana.

~ Well, can you blame us for living our dreams?

Just look around and you'll see why

We don't want to follow that same routine ~

— I tutaj — wskazałam na odtwarzacz, zaraz po wyśpiewanej zwrotce, jakby to miało wskazać mu tekst. — My tylko podążamy za marzeniami i nie chcemy pakować się w rutynę! To jest odwzorowanie tych rudych głąbów i mnie. Od dzisiaj to nasz hymn.

Camille • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz