Rozdział 67 - Po północy

4.3K 366 668
                                    

W tym roku chłopcy planowali spektakularny pokaz sztucznych ogni. Dlatego też wychodzili na zewnątrz z zadowolonymi z siebie uśmiechami na twarzy. Już wcześniej ustaliliśmy, jak to będzie wyglądać. W końcu co to za Sylwester bez fajerwerków.

Dodatkowym planem był pocałunek Freda i Emily. Nie sądziłam, aby był to dobry pomysł i byłam wręcz przekonana, iż wyniknie z tego coś złego, o czym zresztą kilkukrotnie zakomunikowałam Weasleyowi, lecz ten ucieszył mnie i kazał dać mu rozegrać to po swojemu. Tak więc nic więcej nie powiedziałam.

Fred miał zamiar poczekać, aż cały tłum zbierze się na szczycie wieży astronomicznej i zacznie odliczać sekundy do nowego roku. Wtedy Fred chciał wkroczyć i być jej ostatnim pocałunkiem tego roku i pierwszym następnego. Romantyczne, ale czy wykonalne? Tego mieliśmy się przekonać.

— Powodzenia w noworocznym pocałunku — zawołał do swojego bliźniaka George, kiedy złapał za pudło wypełnione po brzegi fajerwerkami z ich sklepu.

— To samo dla ciebie. — Fred mrugnął w jego stronę, po czym wraz ze swoim pudłem ruszył szybko do góry po schodach prowadzących na szczyt wieży.

— Nigdy nie widziałem w tym sensu — mruknął nagle rudzielec, wspinając się ze mną wolnym krokiem po schodach.

— Słucham? — Spojrzałam na George'a, niepewna, o czym dokładnie mówi.

Wskazał na znikającego przed nami Freda.

— Pocałunki noworoczne. Wydają się bardziej pustymi obietnicami.

Zmarszczyłam brwi, a moje palce owijały się wokół sztucznych ogni.

— Myślę, że ten gest jest słodki. Wchodzisz w nowy rok z kimś, na kim ci zależy. Kimś, z kim chcesz spędzić resztę przyszłego roku.

— Jasne, jasne. To romantyczne w teorii i w ogóle, ale powiedz mi, czy faktycznie zostałaś ze swoim noworocznym pocałunkiem przez kolejny rok? — George wzruszył ramionami, spoglądając w dół. — Zdecydowanie nie.

Zacisnęłam usta, wysyłając mu w zamian własne wzruszenie ramionami. Jakoś nie chciałam przyznawać się, że jeszcze nie przeżyłam takiego pocałunku.

— Może po prostu nigdy wcześniej nie całowałeś w nowy rok właściwej osoby.

— Och, to na pewno — dodał, uśmiechając się figlarnie. — Ale dzisiaj mi się uda.

Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego słowa, a policzki lekko mnie zapiekły. Kiedy już wszystko było gotowe, z powrotem znaleźliśmy się na imprezie.

— Piętnaście minut do nowego roku, ludzie! — krzyknął Fred, używając zaklęcia wzmacniającego głos. — Idziemy na wieżę astronomiczną!

Wszyscy jak na zawołanie zaczęli zbierać się do wyjścia.

Perspektywa George'a

— Chodźmy — powiedziałem do Camille nieco mocniejszym głosem, niż zazwyczaj, chwytając ją za rękę i odciągając od innych w przeciwnym kierunku. Jej dotyk już przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze.

Trzynaście minut do północy.

To szaleństwo, pomyślałem. Mimo to nadal zmierzałem w kierunku upragnionego celu, nie chcąc się w tym miejscu zatrzymać.

— Czemu nie idziemy z resztą? — zapytała Camille. — Nie, żebym narzekała, ale nie możemy przegapić fajerwerków.

— Nie przegapimy. Zaufaj mi. — Uśmiechnąłem się do siebie, odpychając niepokój, który narastał w środku.

Camille • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz