Rzuciłam George'owi ostatnie zaniepokojone spojrzenie, zanim wyszedł z pokoju. Musiało stać się coś złego, a ja nie mogłam być z nim w takiej chwili. Odsunęłam zasłony od baldachimu i spojrzałam na Lee, który też siedział na łóżku, nie wiedząc, o co chodzi.
— To musi być coś poważnego, że obudziła ich w środku nocy — mruknął Jordan dość zaspanym głosem.
— Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze — powiedziałam, a następnie zastanawiałam się, co teraz zrobić.
Nie mogłam wybiec za nimi, bo zakładając, że spałam teraz w swoim pokoju, a nie u George'a, skąd miałabym wiedzieć, że coś się stało? Zostało mi tylko czekać na ich powrót. Tak więc zrobiłam. Przez jakiś czas rozmawiałam z Lee, aż straciłam rachubę czasu i przysnęło mi się na siedząco. Kiedy w końcu się obudziłam, słońce zaczęło już pomału wschodzić.
— Nadal ich nie ma! — zawołałam, przez co Lee, który zasnął z głową opartą o podgłówek łóżka, gwałtownie się obudził i syknął z bólu, łapiąc się za swój zesztywniały kark. — Jest już piąta rano, a oni nie wrócili.
— Tyle godzin u Dumbledore'a? — wymamrotał chłopak, rozmasowując sobie bolącą szyję.
— Pójdę do McGonagall.
Złapałam za swoje ubrania i wbiegłam do łazienki, aby szybko się przebrać, po czym zostawiłam koszulkę George'a na jego łóżku i wróciłam do siebie. Szybko się ogarnęłam i wybiegłam z wieży Gryffindoru.
Po przebiegnięciu od groma korytarzy dotarłam do celu. Zaczęłam pukać do gabinetu McGonagall jak oszalała, dopóki kobieta nie otworzyła mi drzwi, ubrana w swój szlafrok w szkocką kratę i z niedbale nałożonymi na jej kościsty nos okularami.
— O co chodzi, Rainwood? — zapytała zmęczonym głosem.
— Czy z panem Weasleyem wszystko dobrze? Wiem, że w nocy coś się stało i wszyscy Weasleyowie zniknęli od tamtej pory!
Profesor McGonagall spojrzała na mnie, marszcząc lekko brwi.
— Nie mam pojęcia, skąd masz te informacje, ale skoro już pytasz, Potter miał... no cóż, koszmar senny — powiedziała profesor McGonagall. — Wizję... w której Artur Weasley został zaatakowany przez olbrzymiego węża. Okazało się to prawdą i...
— Co?! Ale żyje, prawda?
— Wszystko będzie dobrze — powiedziała głosem słabym ze zmęczenia. — Z tego ,co mi wiadomo, przetransportowali go do szpitala Świętego Munga i teraz odpoczywa. Jego dzieci są już w Londynie, wczoraj dyrektor ich tam wysłał, niestety musisz zaczekać na koniec semestru, aby do nich dołączyć — dodała, uprzedzając moje pytanie, które jakby wyczytała z mojej twarzy. — Już musiałam tłumaczyć profesor Umbridge, dlaczego piątka uczniów zniknęła przedwcześnie ze szkoły. Do godziny dziesiątej musisz wykazać się cierpliwością panno Rainwood.
— Rozumiem — wymamrotałam pod nosem, a nauczycielka zniknęła za drzwiami swojego gabinetu i zapewne powróciła do snu, z którego ją wyrwałam.
~ * ~
Czekałam niecierpliwie na zakończenie semestru, a kiedy uczniowie, którzy wracali na święta do domów, ruszyli w stronę powozów, ja jako pierwsza wystrzeliłam z zamku i czekałam w jednym z nich na Hermionę, która musiała za mną gonić. Na peronie w Hogsmeade okazało się, że nie musiałyśmy tłuc się pociągiem przez następne kilka godzin, bo zauważyłam czekającego na mnie tatę.
— Dzień dobry, panie Rainwood — oznajmiła Hermiona, kiedy do niego podeszłyśmy.
— Cześć, Hermiono. — Tyle zdołał wypowiedzieć, zanim obrzuciłam go pytaniami na temat stanu zdrowia pana Weasleya.
CZYTASZ
Camille • George Weasley
Fanfiction❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie.❞ Książka jest powiązana z innymi książkami z mojego kanonu. *** Opowiadanie zawiera fragmenty książek. -ˋˏ ༻♡༺ ˎˊ- ༄ ©𝐑𝐨𝐬𝐞𝐦𝐚𝐫𝐲_𝐖𝐞...