Rozdział 30 - To nie jest randka!

7.8K 534 848
                                    

Perspektywa Camille

— Musimy kogoś zaprosić, bo zostanie nam para jakichś trollic — jęknął Ron, siadając w fotelu przy kominku. Siedziałam na kanapie z podkulonymi nogami i dodawałam ostatnie poprawki do wypracowania dla Sprout, z którym wcześniej pomógł mi Neville.

— Ale z ciebie romantyk — powiedziałam, zerkając na rudzielca, gdy Harry usiadał obok mnie.

— A może chcesz iść z którymś z nas? — zapytał Weasley, wskazując to na siebie to na Pottera.

— Idę już z twoim bratem — odparłam.

— Rzeczywiście, zapomniałem — mruknął i zapadła chwila ciszy. Zaraz po tym po schodach zeszli Fred i George.

— Macie już kogoś na bal? — Fred zwrócił się do chłopaków.

— Nie — powiedział Harry zmarkotniałym tonem.

— To lepiej się pośpieszcie, bo wam najlepsze sprzątną sprzed nosa! — Weasley puścił oczko i razem z bratem chciał ulotnić się z pokoju.

— Gdzie idziecie? — zapytałam, odkładając pergamin obok siebie.

— Idziemy pokazać nasz sklepowy towar kilku uczniom z Beauxbatons — powiedział George.

No tak... znowu.

— Od trzech dni pokazujecie im ten towar? — zapytałam zgryźliwie.

— O co ci chodzi? — George zmarszczył brwi.

— O nic — burknęłam. — Idźcie sobie, bo dziewczyny się zniecierpliwią.

— Camille, jesteś zazdrosna? — zapytał Fred z lekkim uśmiechem, a w odpowiedzi jedynie prychnęłam i łapiąc za swoje wypracowanie, poszłam do swojego dormitorium.

Zaraz zaczynał mi się mój weekendowy szlaban u Snape'a, więc aby się nie spóźnić, odłożyłam pracę na zielarstwo do torby i ruszyłam do wyjścia z wieży Gryffindodru. Po kilku minutach dotarłam do lochów, gdzie zapukałam do sali nauczyciela eliksirów i powoli otworzyłam drzwi.

— Dzień dobry — rzekłam, gdy ujrzałam Severusa za swoim biurkiem, skrobiącego coś na pergaminie. Sala lśniła czystością, odkąd robiłam za osobistego domowego skrzata, a każdy składnik na półce był posegregowany alfabetycznie. Nawet u mnie w pokoju nigdy nie było tak czysto, jak teraz w tej sali. — Co mam dzisiaj robić? A! I przypomniała mi się super ciekawostka o demimozach! Czy wie pan, że z ich...

— Cisza — przerwał mi donośnym głosem. — Nie mam już czasu na twój szlaban, Rainwood. Możesz iść.

— W takim razie do zobaczenia jutro! — zawołałam, nie ukrywając zadowolenia z wieści, iż mam dzisiaj wolne.

— Nie zrozumiałaś mnie — oznajmił spokojnie. — Zwalniam cię z ostatnich dni szlabanu, a teraz odejdź.

A więc los się do mnie uśmiechnął! Sama nie była pewna czy to przez to, że już nie było nic do roboty, czy może moje świetne historyjki tak zadziałały, albo całkiem inna sprawa, o której wiedział tylko Snape. W każdym razie byłam wolna! Wybiegłam z sali z uśmiechem na ustach i udałam się na obiad do Wielkiej Sali. Dosiadłam się do chłopców i Granger. Akurat trafiłam na temat partnerek na bal.

— A ty co taka zadowolona? — zapytał Harry, uśmiechając się do mnie serdecznie.

— Snape anulował mi resztę szlabanu!

— To świetnie! — ucieszyli się, a szatynka zaczęła rozmyślać, co mogło być powodem, lecz nie na długo, bo powrócił temat balu.

Camille • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz