Wpatrywałam się jak głupia w drzwi, za którymi zniknął Weasley. Dopiero docierało do mnie, co zrobiliśmy w drodze do skrzydła szpitalnego. Już całkiem nie wiedziałam co zrobić. Iść za nim? Zostać? Zastanawiałam się, czy był on przygnębiony z powodu tego, co zaszło między nami, czy z obecności Cedrika. Nie zważając na nic, wybiegłam za George'em. Krążyłam jakiś czas po korytarzach Hogwartu, lecz na marne. Nie wiedziałam gdzie poszedł. Zrezygnowana zmierzałam ku schodom prowadzących do wieży Gryffindoru, lecz nagle ktoś złapał mnie za ramię, przez co się przestraszyłam i odskoczyłam.
— Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć — powiedział Diggory, smutnym głosem.
— Nic się nie stało — odparłam, uśmiechając się półgębkiem.
— Wystrzeliłaś z tego szpitala jak poparzona... — zawahał się na chwilę. — Widziałaś który chłopak dolał ci eliksiru do napoju?
— Nie wiem, kto to zrobił.
— Na pewno dobrze się czujesz? — spojrzał na mnie z troską.
— Dobrze — odparłam. — Tylko nigdy wcześniej nie byłam pod wpływem eliksiru... trochę dziwne uczucie.
— No tak... w każdym razie cieszę się, że już po wszystkim.
Przez chwilę wpatrywałam się w przestrzeń, a słowa Puchona jakby do mnie nie docierały.
— Musimy pogadać.
Jego ton był poważny. Zaczęłam się zastanawiać, czy widział, jak całowałam George'a. W ciszy ruszyliśmy w stronę sali wejściowej, aby udać się na dziedziniec, lecz zanim tam dotarliśmy, z oddali usłyszeliśmy jakieś krzyki tłumu. Ruszyliśmy w stronę hałasu. Gdy doczłapaliśmy pod Wielką Salę, na miejscu była już McGonagall i spora grupa gapiów. Pod ścianą zauważyłam jakiegoś chłopaka z Beauxbatons z krwią cieknącą z nosa, a na środku stał George. Jego mordercze spojrzenie utkwione było w chłopaku, łapiącym się za twarz.
— Mogłeś przyjść do któregoś z nauczycieli i powiedzieć kto to zrobił, zamiast urządzać bijatykę na środku korytarza! — pouczała go opiekunka naszego domu. — Szlaban panie Weasley! Rozejść się!
— To on! — Diggory fuknął pod nosem i zrobił krok w stronę francuza, lecz w porę złapałam go za ramię i zatrzymałam.
— Przestań... McGonagall się nim zajmie.
Uczniowie zaczęli odchodzić, gorączkowo rozmawiając o tym, co tutaj zaszło.
— A ty, wstawaj! — powiedziała do zakrwawionego chłopaka. — Idziesz ze mną do madame Maxime!
Weasley odwrócił się i spojrzał to na mnie to na Cedrika, po czym ruszył w kierunku schodów.
— George! — zawołałam, ale chłopak się nie zatrzymał.
Wodziłam za nim chwilę wzrokiem, po czym jakbym się ocknęła i odwróciłam się do Cedrika. Widać było, że coś go gryzie.
Chciał pogadać, więc bez zbędnego przedłużania, wyszliśmy na zewnątrz i stanęliśmy przy jednym z filarów. Złapałam się za ramiona, lekko je pocierając, tym samym starając zatrzymać trochę ciepła. W duchu gratulowałam sobie ubrania ciepłej bluzy.
— Słuchaj — zaczął szarooki, przybliżając się do mnie. — Wiesz, że cię kocham, prawda?
— Tak... — odparłam, marszcząc brwi. Nie brzmiało to dobrze. — Do czego zmierzasz, Ced?
Chłopak chwilę milczał, wpatrując się w swoje buty, po czym podniósł na mnie wzrok i rzekł:
— Nie wiem, czy zduszasz w sobie te uczucia, czy po prostu nie jesteś ich świadoma, ale ja widzę, co się dzieje.
CZYTASZ
Camille • George Weasley
Fanfiction❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie.❞ Książka jest powiązana z innymi książkami z mojego kanonu. *** Opowiadanie zawiera fragmenty książek. -ˋˏ ༻♡༺ ˎˊ- ༄ ©𝐑𝐨𝐬𝐞𝐦𝐚𝐫𝐲_𝐖𝐞...