- Franklin -

277 17 3
                                    


"Chłopiec usiadł na kamiennym fragmencie budowli i podał dziewczynce zardzewiałą monetę. Obróciła ją kilka razy w małej dłoni i spojrzała na niego pytająco.

— Pomyśl życzenie i wrzuć ją do fontanny — Dziecko spojrzało w stronę obiektu pełnego zielonkawej wody.

— Po co? — spytała swojego towarzysza. 

— Wtedy twoje marzenie się spełni. Jakiekolwiek by ono nie było — odpowiedział jej, patrząc jak blask księżyca odbija się w jej źrenicach.

— No dobrze

Dziewczynka wyszeptała coś w swoich myślach i wrzuciła przedmiot do wody.

— Skąd wiesz, że się spełni? — zwróciła się w jego stronę, odgarniając z czoła grzywkę. 

— Spełni, tylko nie możesz mi powiedzieć czego sobie życzyłaś. Inaczej nic się nie stanie — uśmiechnął się do niej i również wrzucił monetę."

Na wspomnienie przyjaciela pociągnęła nosem i kilka razy zamrugała powiekami.

Siedziała po turecku na beczce umiejscowionej przed studnią. W dłoni miała monetę, którą niedawno znalazła. 

Brunet siedział na brzegu łóżka w wielkim apartamencie. Przecierał dłońmi zmęczoną twarz.

Była trzecia w nocy.

Nad jego biurkiem, wśród rachunków i faktur zawieszone było malutkie zdjęcie.

Przedstawiało ono dwójkę dzieci. Siedmiolatkę i dziesięciolatka. On i jego przyjaciółka siedzieli na krawężniku, a tuż za nimi stała fontanna tryskająca wodą na wszystkie strony.

Zacisnął szczękę nie pozwalając wspomnieniom ruszyć się z miejsca.

Na darmo. Po chwili przed oczami miał Ją. Uśmiechniętą, szczęśliwą.

Gwałtownie wstał z mebla, powodując obudzenie się blondynki leżącej w nim.

Wymamrotała przez sen gdzie idzie, ale on szybko opuścił pomieszczenie po drodze, potykając się o jej czerwoną sukienkę.

Z obojętnym wyrazem twarzy, skierował się w jedno ważne miejsce.

Ścisnęła w dłoni brudny pieniądz i wypowiedziała to samo życzenie co kiedyś.

Na zawsze razem.

Na zawsze razem.

Wrzucił przedmiot do wody i czekał, aż ten zderzy się z jej dnem.

Usłyszała głośny plusk i po chwili milczenia zeszła z beczki,  zamykając szufladę wspomnień.

Wyszedł na balkon wyjmując z kieszeni spodni paczkę papierosów.

Zapalił jednego i zaciągnął się mocno jego smakiem, mimo że cuchnący dym drażnił jego płuca.

Stał tak i wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo oraz lecący po nim księżyc.

Położyła się na szmacie i odwróciła w stronę okna z którego wlatywał jasny blask.

Mimo krat idealnie wdziała księżyc sunący po niebie.

Proszę, niech się spełni...

DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz