— Hej wszystko w porządku? — usłyszałam nad sobą obcy głos.
Po tym co zobaczyłam potrzebowałam chwili ciszy i spokoju. Upalne popołudnie zamieniło się w nadchodzącą burzę. Niebo zasłały szare chmury, a wiatr gwałtownie szarpał korony drzew.
W odległości metra stał mężczyzna o wyjątkowo delikatnej urodzie. Złote loki powiewały na wietrze, a brązowe oczy spoglądały na mnie ze współczuciem.
— Tak, wszystko okej — odpowiedziałam, nie ruszając się z miejsca.
— Zaraz zacznie padać — oznajmił, patrząc w niebo na którym pojawiła się złota nić. — Może lepiej stąd pójdziesz?
— Wyganiasz mnie z publicznego parku? Dzięki za troskę, ale poradzę sobie.
— Chodź bo Cat będzie się martwić.
— Czekaj co?
***
— Czyli znacie się z jej siostrą? - trochę nie chciało mi się w to wierzyć, w końcu Cat rzadko wspominała o swojej siostrze. Czemu nagle miałaby się nią zainteresować.
— Yhym, jesteśmy sąsiadami.
Zaczęła się prawdziwa burza z piorunami. Dudniący deszcz uderzał o okno lokalu, w którym schowali się zmoknięci przechodni.
— Wiesz, Cat wspominała mi o waszej sytuacji i jeśli potrzebowałybyście jakiejkolwiek pomocy to możecie na mnie liczyć — Spojrzałam na złotowłosego i odgarnęłam z twarzy mokry kosmyk włosów, który zaczął mnie drażnić.
— Dzięki — tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć.
***
— Jak to mówią po burzy zawsze przychodzi słońce - powiedział i z uśmiechem wskazał na jasne, przejrzyste niebo.
— Yhym - mruknęłam coś pod nosem i dalej z uwagą wymijałam brudne kałuże. Nagle do moich uszu dobiegł krótki dźwięk. Pomyślałam, że to pewnie jego telefon i nie myliłam się.
— Eveline napisała właśnie, żebyśmy poszli jeszcze do sklepu, bo brakuje jej czegoś do obiadu.
— Widzę, że obie mają dar do gotowania.
— Tak, bez Eve już dawno umarłbym z głodu — zaśmiał się cicho. Akurat wtedy spojrzałam na niego i od razu zrobiło mi się cieplej widząc jego przyjazną i spokojną twarz. Czy to możliwe, że wreszcie czuję się przy kimś bezpiecznie? Tym bardziej obok mężczyzny.
Kolejne minuty spędziłam na słuchaniu jego opowieści życiowych, jednak nie skupiałam się na tym zbytnio. Wciąż miałam przed oczami tego chłopca. Był prześliczny.
— Chodź tędy, będzie szybciej - polecenie mężczyzny wybudziło mnie z transu i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
— Po prostu chodź — odpowiedział i zaczął iść wąską uliczką, w której nie było asfaltu a jedynie wysypany żwir, który przyjemnie chrupał pod moimi nogami.
— Halo? — w pewnym momencie jego telefon zadzwonił, a ten natychmiast go odebrał. — Tak już, wszystko załatwione - tymi słowami zakończył rozmowę i włożył urządzenie z powrotem do kieszeni.
— Jakieś interesy czy może prywatne sprawy? — zagadnęłam, żeby jakoś okazać wdzięczność za to, że przez ostatnią godzinę usilnie podtrzymywał naszą rozmowę. Jednak ten zamiast uśmiechnąć się po prostu prychnął głośno.
— Jesteś taka głupia.
— Co? - znacznie zwolniłam i zmarszczyłam brwi.
— Serio myślałyście, że was nie znajdziemy? Dwie laski, które wiedzą wszystko o naszej organizacji, chcą sobie tak po prostu chodzić po ulicach i pić soczki? — zmroziło mnie kiedy dotarły do mnie jego słowa. Śledził mnie od rana, a może nawet od dnia ucieczki. Doskonale zna naszą przeszłość, a przynajmniej Cat. Podczas naszej rozmowy podawał mi szczegóły jej życia, które doskonale znałam. Byli perfekcyjnie przygotowani. A ja byłam taka naiwna i głupia.
— To już koniec, masz jakieś ostatnie życzenie? — powiedział odwracając się do mnie, a ja momentalnie dostrzegłam błyszczące się w słońcu ostrze.
Czułam jak pieką mnie oczy i zasycha w gardle.
— Czy ona jeszcze żyje? — zapytałam patrząc prosto w jego brązowe oczy.
— Odkąd wyszłaś rano, nie —powiedział wyraźnie zniecierpliwiony.
Spojrzałam na swoje drżące dłonie i poczułam jak łza powoli toczy się po moim policzku.
W tam tym momencie nie myślałam za wiele. Całkowicie wyłączyłam swój umysł, a przed oczami miałam wszystkich swoich bliskich. Uśmiechnęłam się widząc roześmianą twarz chłopca, siedzącego na kolanach bruneta, który patrzył wprost na mnie.
Żegnajcie.
CZYTASZ
Dług
Novela Juvenil" - Czy ona jeszcze żyje? - zapytałam patrząc prosto w jego brązowe oczy. - Odkąd wyszłaś rano, nie - powiedział wyraźnie zniecierpliwiony. " *** Stara książka, napisana kilka lat temu. Mimo wszystko nie u...