Rozdział XXII

92 8 80
                                    

Piero

Czułem lęk wychodząc z budynku opery. Bałem się obejrzeć za siebie - przecież gdzieś w cieniu mógł czaić się Khaled.

Chociaż... Szczerze mówiąc, podświadomie chciałem się z nim spotkać. Był całkowicie w moim typie. Taki męski... Ach, i do tego szczupły. Igna mógłby za to zrzucić parę kilo. Ale nie zawsze można mieć to, co się chce.

Rozejrzałem się uważnie po okolicy. Cicho, spokojnie. Samochód stał może 8 metrów ode mnie, niewielka odległość. Zrobiłem pierwsze kroki w stronę auta, gdy usłyszałem szmer. Spojrzałem w krzaki znajdujące się naprzeciwko. Pośród liści ujrzałem dwa błyszczące się punkty.

Rzuciłem się do ucieczki.

Było już jednak za późno.

Czyjeś ciepłe, duże dłonie złapały mnie w pasie, po czym z niebywałą zeinnością poniosły w stronę roślinności. Nie miałem siły się szarpać, nawet nie mogłem krzyczeć - porywacz włożył mi do usta jakąś chustę.

Nie tak się traktuje Piera Barone.

Zacząłem walić mężczyznę pięściami w plecy oprawcy, byliśmy już jednak za daleko, by ktokolwiek nas ujrzał.

I wtedy mężczyzna delikatnie upuścił mnie na koc. Wyjął mi z ust szmatkę, zdjął z głowy kominiarkę.

- Khaled - westchnąłem.

- Tęskniłem, skarbie - mruknął ciemnowłosy, zapalając świeczkę. Pp chwili mym oczom ukazały się dwa kieliszki, butelka szampana oraz płatki białej róży.

Hm, mam deja vu, lecz w jasniejszej kolorystyce.

I pamiętne słowa, które padły następnego ranka po tym wydarzeniu.

"Stary, nie wiedziałem że tak potrafisz. Dupa mnie boli jakby wbił się w nią Big Ben."

Ach, kochany Igna. On to jednak wie jak dobrze ubrać coś w słowa.

- A ty? Tęskniłeś za mną, mój włoski misiaczku? - zagadywał mnie Arab, nalewając alkoholu do smukłych kieliszków.

Poczułem erekcję. Nic nie mogłem poradzić na to, że działały na mnie takie słowa.

- Widzę, że nawet bardzo - mruknął znacząco Khaled, spoglądając na moje krocze, po czym powalił mnie na ziemię, dłonie stawiając po obu stronach mojej głowy.

Czułem się niekomfortowo w takiej pozycji, zwłaszcza, że parę metrów stąd znajdował się Ignazio.

- Nie myśl o tym świńskim ryju - szepnął mi do ucha brunet, po czym złożył na mych ustach delikatny pocałunek.

Co to to nie. Nikt nie będzie nazywał mojego Boszczetto świńskim ryjem.

L'amore si muove || boschetto x barone || ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz