*Yvette*
Czemu oni go znowu porwali?! Daliśmy im pieniądze! A co policja? Czemu zjeby ich nie szukają. Mieli ich zamknąć. FUUUUCK! Wbiłam na telefon numer 997.- Halo komenda policji słucham.
- Dzień dobry. Z tej strony Yvette. Czemu wy nic nie robicie w sprawie porwania?!
- Proszę panią. Robimy co w naszej mocy. Ostatnio widziano za wysypiskiem w Melbourne, lecz nie udało się nam ich dorwać.
- Jak to ku.... Przepraszam, poniosło mnie, ale dlaczego wy się nie starcie?
-Staramy się. Pani nie wie nawet jak bardzo.
- Dobrze. A jak się dowiedzieliście, że oni tam byli?
- Jedna osoba pracująca na wysypisku nagrała nam i przesłała film. Niestety chłopak dostał strzał w rękę i jest w szpitalu.
- O mój boże. Serio?!
- Tak.
- W jakim szpitalu on leży?
- Tam gdzie leżał twój chłopak.
- Okej. Jak on się nazywa?
- Podam inicjały J.M
- Dziękuję. Do widzenia.
Rozłączyli się. Pobiegła szybko odo samochodu. Musiałam porozmawiać z tym chłopakiem. Wsiadłam do auta i odjechałam. Po drodze musiałam zaczekać, ponieważ przez ulicę przebiegły kangury. STRAYA CUNT. Chwilę później byłam na miejscu. Wyszłam. Zamknęłam samochód. Po czym weszłam do szpitala.
- Dzień dobry. Chciałbym zamienić parę słów z Panem J.M co dla mnie bardzo śmiesznie brzmiało.
- Dobrze. Leży w pokoju 64.
- Dziękuję.
Pobiegłam do windy. Weszłam do środka. Stał tam jeden wysoki facet. Na ręce miał ranę, chyba po pistolecie. Wyglądał trochę strasznie. Nagle winda się zatrzymała. Przestraszyłam się. Byłam tylko ja i on. Mężczyzna podszedł do mnie. Ja odsunęłam się pod ścianę.
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię.
- Kim ty jesteś?
Chłopak zdjął kaptur z głowy.
- Josh? To ty? Wystraszyłam się. Czemu masz ranę na ręce?
- Właśnie opuszczam szpital. Zostałem postrzelony przez tych bandytów co porwali Tomka i Bena.
- Tak coś znajomo mi brzmiało ten inicjał J.M.
- To tak specjalnie poprosiłem ich o taki anonim i wszedłem do windy bo widziałem twój samochód.
- Ty chytra pizdo. - Zaśmiałam się. To jak to było.
- Byłem na wysypisku i zobaczyłem dwóch facetów z worami. Z środka było słychać krzyki. Usłyszałem głos Bena i pobiegłem za nimi ale mnie postrzelili. Padłem na ziemię i ledwo zadzwoniłem na pogotowie.
- Masakra!
- Ja muszę kończyć, taxi na mnie czeka. Pa.
- No cześć.
Wróciłam do samochodu. Dobrze, że go spotkałam. Pojechałam do domu.
*Anonim*
Byliśmy już na miejscu. Koniec z tą pizdą. Nie ma kurwa. Nie daruję. Ale dostanie wpierdol. Wyszedłem z samochodu. Zaciągnąłem wór do szopy. Otworzyłem powoli drzwi. Sprawdziłem czy przypadkiem nikogo nie ma. Pociągnąłem za szmaty. Zapałem za gardło. Rwało się jak huj to ścierwo. Chwyciłem za nóż.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - zapytałem.
- Nie. Nie mam nic.
Po czym dostałem cios w twarz.
- Kurwa! Zaraz będzie po tobie.
Zacząłem kopać. Tłuc jak świnie. Łzy lały się po całej podłodze... Oczywiście nie moje.
- To koniec! - Krzyknąłem.
Nagle do środka wszedł on.
- Czego tu szukasz? Chcesz tak skoczyć?
- Już to widzę.
Rozpoczęliśmy bójkę.
- To po tobie.
- Po twoim trupie!
- Za dużo pewności siebie? Tak bardzo chcesz umrzeć? Okej.
Podszedłem z karabinem.
- Masz 5 sekund aby spieprzać, jeśli nie to koniec z tobą.
Nowy rozdział wjeżdża. Taki shit jak zwykle ale trudno. Przepraszam za błędy. Następny rozdział we wtorek.
CZYTASZ
Without notice~JetCrew
FanfictionCo się dzieje między Benem a Tommym poza filmami? Czy między nimi jest zawsze miło i pięknie?