Rozdział 13

60 9 16
                                    

*Anonim*

- Słyszysz? Wypierdalaj! Natychmiast! Jeśli chcesz żyć.

- Nie. Nigdy Ci nie pozwolę go skrzywdzić!

- PFFF. Chodź tu kurwa!

Podszedłem. Trzymałem pistolet w ręce. Nagle on wyciągnął nóż.

- Tak se pogrywasz?

Przyłożyłem nóż do jego gardła. Nagle z tyłu ustał Tomek.

- Zostaw go! - Krzyczał Tommy.

Wyglądał na bardzo słabego.

- Zamknij mordę. Nie pozwolę ci umrzeć pizdo!!! - Krzyczał Ben.

Podszedłem do Tomka.

- Zostaw go kurwa!  - Podbiegł do mnie z nożem Ben i zadał mi cios nożem w brzuch. Tomek padł pod ścianą. Zaczął płakać. Założyłem dla Bena cios w twarz. Padł na ziemię.

*Frosty*

Leżałem na ziemi. Ledwo otwierałem oczy. Nade mną stał ten facet. Był uśmiechnięty. Trzymał w ręku nóż który wypadł dla Tomka jak usiadł pod ścianę.

- Tomek uciekaj! - Krzyczałem.

- Ja cię nigdy nie zostawię.

Craze podszedł do niego. Zaczęli się bić. Mężczyzna był od niego silniejszy. Odepchnął Tomka do tyłu. Pistolet przyłożył mi do głowy, a nóż do Tomka pod gardło.

- Uciekaj nie rozumiesz. Ja umrę. Ty masz żyć. Zabij mnie!

Zamknąłem oczy...

*Craze*

Spojrzałem na Bena. Chłopak spojrzał na mnie smutno.

- Spokojnie. - Szepnął Ben.

Mężczyzna pociągnął za spust. Ben miał zamknięte oczy. Dostał. Chłopak padł na ziemię. Dookoła lała się krew. Po jego policzku spływała łza. Zacząłem ryczeć. Usiadłem w koncie. Zakryłem twarz rękoma. Łzy aż ciekły mi na koszulkę.

- Spierdalaj stąd natychmiast, albo skończysz tak samo.

- Dobra idę.

Wstałem. Cały się trząsłem. Nie mogłem powstrzymać się od płaczu.

- Nikt ma się nie dowiedzieć co tu się działo. Ja zawsze wiem gdzie jesteś. Znajdę cię. I zabiję. Więc uważaj.

Pokiwałem głową na tak i wyszedłem. Pobiegł szybko jak najdalej i się zatrzymałem. Facet szedł znowu z worem. Pewnie w środku miał zwłoki Bena. Cały czas płakałem. Mężczyzna się odwrócił. Spojrzał w moją stronę. Wyciągnął pistolet i zaczął strzelać do mnie. Spieprzałem co sił. Wywaliłem się. Miałem wielką ranę na nodze. Mimo tego biegałem nadal. Zobaczyłem miasto. TO MELBOURNE! Biegałem jeszcze szybciej. Nadal nie mogłem przestać płakać. Nagle w jednym miejscu zatrzymała mnie policja.

- Czy to Tomasz Krause?

- Tak to ja.

- Wsiadaj do radiowozu. Jedziesz z nami.

- Ok.

Podszedłem do samochodu. Otworzyłem drzwi i wsiadłem. Pojechaliśmy pod dom. Cały czas leciały mi łzy. W środku stała Gabriela, moja matka i Bena oraz Yvette.
Gabi rzuciła mi się na szyję. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Padłem na ziemię. Byłem opary pod ścianę. Oddawałem cały czas pocałunki. Obejmowaliśmy się. Oplotła ręce na mojej szyi. Ja złapałem ją za biodra. Chwile później przestaliśmy.

- Przepraszamy. - Powiedziałem.

Podbiegłem do matki. Przytuliłem ją. Mamo to prawa, że dziadek nie żyje?

- Tak. Nie żyje. Skąd wiesz?

- Miałem sen. Obiecaj, że kiedyś pojedziemy tam do Polski. Chcę zobaczyć rodzinę.

- Oczywiście kochanie.

Podszedłem do Yvette i lekko ją objąłem. Potem tak samo z mamą Bena.

- Co z Benjaminem? - Zapytała dziewczyna.

- Usiądzie.

Wszyscy usiedli na kanapie. Ja na fotelu.

- Frosty nie żyje. Przybiegł do mnie. Poróbował mnie uratować. Potem tajemniczy facet wziął się na jego. Próbował mu pomóc, ale było za późno. Mężczyzna go postrzelil.

- Przecież on był w śpiączce. - Powedziała rozpaczona Yvette.

Mówił mi, że się wybudził i uciekł, bo chciał zrobić niespodziankę i wrócić ze mną. - Opowiadałem w łzach w oczach.

Matka Bena dusiła się z płaczu. Yvette ją przytuliła. Ona sama płakała. Moja mama tak ja też płakała. Kto by nie ryczał? To przecież szok dla każdego. Co gorsza ja wyszystko widziałem.Chwilę później pojechaliśmy na pogotowie gdy dowiedzieliśmy się, że policja ich znalazła a Bena może da się jeszcze uratować. Wsiedliśmy w samochód i odjechaliśmy.

PRZEPRASZAM!!!




Without notice~JetCrew Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz