8

3.9K 241 40
                                    

Pięć dni. Pięć dni bez snu wystarczyło by zrobić ze mnie chodzącego trupa. Przeczytałam już połowę biblioteczki rodziców. Ponownie zwlekam się z łóżka i ubieram. Czeszę moje brązowe włosy i powoli idę w kierunku kuchni. Korytarz i okna. Codziennie ten sam widok ta sama trasa. Powoli tracę sens życia. Codziennie staram się nie pokazywać jak bardzo jest mi teraz ciężko. Gdy dochodzę do kuchni odrazu nastawiam wodę na herbatę i robię sobie kanapkę. Nagle czuje coś ciepłego na ramieniu. Odwracam się powoli z bijącym sercem i odrazu odskakuje do tyłu gdy widzę jego twarz. Jego paskudną, przerażającą twarz. Czuje jak się trzęsę a on patrzy na mnie uważnie. Czuję się jak w jednym z moich koszmarów. Sięgam ręką do tyłu i znajduje nóż.

- Przyznaj się kiedy ostatnio spałaś. - Mówi spokojnie. Ten głos nie pasuje. Dopiero teraz zauważam, że mężczyzna który przede mną stoi to nie Lennard a kapral Levi. Staram się uspokoić oddech i drżącymi rękoma wracam do robienia jedzenia.

- W nocy . - Odpowiadam gdy przypominam sobie o jego pytaniu. Nie chce kłamać ale boje się, że to może przekreślić moje szanse na tą wyprawę. Naprawdę zależy mi aby tam pojechać. Chce spotkać się z siostrą. Zobaczyć czy nic jej nie jest.

- Wyglądasz jak wrak człowieka. - Mówi spokojnym tonem i zabiera mi z ręki nóż. - Przyznaj, że ostatnio mało sypiasz. - Dodaje po chwili i przejmuje robienie mojej kanapki.

- Ale naprawdę wszystko jest w porządku. - Odpowiadam, staram się brzmieć szczęśliwie ale moje zmęczenie mi w tym nie pomaga.

- Nie umiesz kłamać. - Komentuje a potem zabiera dwa talerze z kanapkami i kładzie je na stole w kuchni. Robi też dwie herbaty i stawia obok talerzy. - Siadaj i jedz. - Mówi wskazując na krzesło. Idę ledwo żywa i cudem się nie wywracam. Siadam i zaczynam jeść. Kapral siada przede mną i zaczyna jeść swoją porcje co chwila na mnie zerkając.

- Dziękuje ale nie musiał kapral... - Zaczynam ale on ucisza mnie ruchem dłoni.

- Od kilku dni zawalasz treningi. - Mówi chłodno. Jego wzrok mnie przeraża ale niemam siły na przejmowanie się tym teraz. Pomyślę o tym później. W nocy będę miała mnóstwo czasu na przemyślenia. Po prostu dalej jem i odpowiadam.

- Przepraszam. - Mamroczę cichutko.

- Zauważyłem też, że na wszystko reagujesz strachem. Tak jakbyś się czegoś panicznie bała. - Kontynuuje nie zwracając uwagi na moje słowa. - Wiecznie błądzisz gdzieś myślami.

- Naprawdę przepraszam. - Opuszczam głowę smutna. Jest naprawdę aż tak źle? Może powinnam była z kimś o tym porozmawiać. No właśnie z kimś. Łatwo powiedzieć. Nie znam tu nikogo na tyle dobrze aby o tym mówić. Hanji mogłaby wszystko rozgadać. Wtedy to już wszyscy traktowaliby mnie jak dziecko. Pomoc Petry polegałaby pewnie na przekazaniu wszystkiego kapralowi. A sam kapral by mnie zapewne zignorował. Koniec końców zostaje tylko dowódca Erwin który i tak niema na nic czasu. Nie chciałabym mu przeszkadzać z powodu takiej błachostki.

- Domyślam się co jest tego powodem jednaj chce to usłyszeć od ciebie. - Nie, nie chce o tym rozmawiać. Poradzę sobie sama, tak jak zawsze. Zawsze radziłam sobie sama, poradzę sobie i teraz.

- Skoro kapral wie to... - Nie pozwala mi dokończyć.

- To ma związek z listem, prawda? - Odwracam wzrok. Jaki sens było zmuszanie mnie do odpowiedzi skoro i tak mi przerwał?

- Nie chce o tym rozmawiać. - Odpowiadam i próbuje wstać od stołu ale wyczerpanie mi nie pozwala.

- Widzisz? Jesteś osłabiona. Próbuje ci pomóc. Jeśli dalej będziesz tak zawalać wszystkie treningi to o wyprawie będziesz mogła tylko pomarzyć. - Levi spojrzał mi w oczy a przynajmniej tak mi się wydaje. Zapewne dostrzegł w nich ból, cierpienie, strach i zmęczenie. A może coś więcej. - Mnie możesz zaufać. Tak jak zaufał mi twój ojciec.

- Za krótko się znamy. - Mówię i energicznie wstaje. Chwiejnym krokiem kieruje się do drzwi ale zanim tam dotarłam ktoś chwycił mnie za nadgarstek.

- Nie zamierzam odpuścić. Rozmowa pomaga. - To miłe z jego strony, że stara mi się pomóc. To nawet całkiem urocze. Sadza mnie z powrotem na krześle, sam siada tym razem obok. - A więc ?- Naciska.

- Tak masz racje, chodzi o ten głupi list. Zadowolony? - Mówię nieco agresywnie ale on się tym chyba nie przejmuje. Po moim policzku spływają łzy gdy atakują mnie wspomnienia. Właśnie okazałam słabość przed kapralem. O byciu w jego drużynie mogę już tylko pomarzyć.

- To już jakiś początek. Przecież mówiłem, że jesteś tu bezpieczna. - Łapie mnie delikatnie za rękę. Ciepła, jego dłoń jest taka ciepła, ciepła i uspokajająca. Przechodzą mnie dreszcze, patrzę mu głęboko w oczy i w tej właśnie chwili do kuchni wchodzi Petra. Przygląda się naszej dwójce a ja próbuje zabrać moją rękę. Ale uścisk kaprala jest zbyt silny. Delikatny ale jednak mocny. Petra patrzy na nas dziwnym wzrokiem i mówi.

- Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać- Mówi jąkając się. No tak, ona podobno też zakochała się w kapralu. Najpierw Anie potem Petra. Ile dziewczyn jeszcze jest w nim zakochane?

- Nie przeszkadzasz. - Odpowiada jej Levi. Mimo wolnie się rumienie. Nie zdarzyło się tu nic wielkiego ale on mnie trzyma za rękę. I ona to widzi. Nasze dłonie leżą na stole, tak centralnie na widoku. Niewiem dlaczego ale bardzo mnie to denerwuje.

Ma ktoś ochotę na RP?? Jeśli tak to pisać na PRIV!!

Attack on titan: Jedyna ochotniczka || Levi x OC (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz