9

4K 243 122
                                    

Na początku chce was przeprosić, że wstawiam rozdział dzisiaj (Niedziela) a nie wczoraj. Ale mam wyjaśnienie. Otóż internet mi się w domu skończył. Pewnie pomyślicie, „Internet się w domu skończył?". Tak to jest możliwe. Ale nie przeciągam już i zapraszam do czytania!

Petra patrzy na nas przez chwile po czym szybko wychodzi. Zapewne pomyślała sobie, że mnie i Levi'a coś łączy. Ale to nie prawda. My do siebie nie pasujemy i nie będziemy razem, nigdy. Mam tylko nadzieje, że nie powstanie z tego jakaś plotka. Mogła by kiedyś dotrzeć do Anie. A wtedy straciła bym przyjaciółkę. Albo co gorsza ta plotka mogła by dotrzeć do Erwina! Łamanie zasad nie leży w mojej naturze, No chyba, że robię to dla życia innej osoby lub bardzo mi na czymś zależy. Spojrzenie kaprala znów wraca na mnie. A ja odwracam wzrok. Jakimś cudem moje buty są dzisiaj bardzo interesujące.

- A więc? - Mówi a ja niekoniecznie rozumiem o co mu chodzi. Patrzę na niego pytającym wzrokiem po czym chłopak wzdycha a ja znów zaczynam wpatrywać się w buty. - A więc jaki masz problem. Jestem twoim szefem Eskave. - Powiedział do mnie po nazwisku. Co chce przez to osiągnąć. Staram się nie zwracać uwagi na jego rękę która skutecznie powstrzymuje mnie od ucieczki. Jego uścisk jest zarazem śmiały, delikatny i silny. - Twój ojciec był bardziej otwarty. - Wzdycha i wstaje. - Dzisiaj trenujesz zemną. Bądź na placu głównym za pięć minut. - Mówi i wychodzi. Pięć minut? Kiedyś wystarczyło by mi dwie minuty na dojście tam. Ale teraz? Muszę przestać użalać się nad sobą i zabrać się do pracy. Na szczęście dalej mogę szybko chodzić. Zakładam szybko mój sprzęt do trójwymiarowego manewru i wychodzę. Zastaje kaprala na placu. Jest tam tylko on. Większość a właściwie wszyscy zwiadowcy oprócz Petry jeszcze śpią. Salutuję i podchodzę bliżej. Bez słowa udajemy się do stajni gdzie siodłamy nasze konie.

- Dokąd jedziemy? - Pytam zainteresowana. Nie odpowiada. Dlaczego? - Kapralu? - Jestem bardzo ciekawa ale on tylko przez chwile na mnie patrzy po czym wyprowadza konia ze stajni. Robię to samo. Chłopak nie czeka na mnie. Odrazu go dosiada i jedzie w tylko sobie znanym kierunku. Doganiam go i jadę spokojnie obok niego.

- Długo myślałem. - Mówi.

- O czym? - Pytam nieśmiało.

- Nad twoim zachowaniem. - Odpowiada a ja czuje jak krew odpływa mi z twarzy. Czy zrobiłam coś złego? Złamałam jakieś zasady? A może on ukrył coś przed kapitanem. W końcu nie doniósł na mnie ostatnim razem kiedy usłyszał jak śpiewam. - Twój ojciec mi ufał, dlaczego ty nie? - Zapytał w końcu. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć więc tylko wzruszyłam ramionami.

- Dokąd jedziemy? - Ponowiłam pytanie. Jestem naprawdę bardzo ciekawa dlaczego opuściliśmy nasze bezpieczne schronienie.

- Spokojnie Erwin o wszystkim wie.

- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - Powiedziałam, tym razem z większą ilością energii.

- Nie mogłaś zasnąć w naszej siedzibie więc może uda ci się zasnąć w lesie. - Mówi całkiem poważnym głosem. - Oczywiście nie zostawię cię tu samej. - Dodaje po chwili. Noc w lesie, noc z Kapralem? Moje myśli schodzą na niewłaściwy tor. To przecież niema sensu. Żadne z nas niema przy sobie namiotu czy śpiwora. - Jeśli będzie ci zimno będę mógł cię przytulić, pod warunkiem, że będziesz grzeczna. - Mówi. Jego głos jest zbyt poważny aby to był żart. On chce mnie przytulać? W nocy? W lesie? - Tylko żartowałem. - Mówi swoim zwyczajnym głosem. Odetchnęłam z ulgą.

- Powinien pan popracować nad techniką żartowania. Brzmiał pan zbyt poważnie kapralu. - Mówię.

- Proszę przestań nazywać mnie panem. Jestem tylko trochę starszy od ciebie. - To prawda. Z tego co pamiętam Levi dołączył do zwiadowców bez treningu. Jest dwa lata starszy ode mnie a stopniem wyższy o bardzo dużo. Mimo swojego małego wzrostu jest najlepszym żołnierzem jakiego znam. Teraz gdy o tym myślę to robi mi się smutno na myśl jak go kiedyś nazywałam. Kapral ponury pedant, albo jak śmiałam się gdy ktoś nazywał go krasnalem, mimo, że sama jestem niższa od niego. Mierzę sto pięćdziesiąt sześć centymetrów a to jego nazywaliśmy krasnalem. Teraz wydaje się to takie nie na miejscu. Nie, teraz wydaje mi się to takie złe. Jedziemy cicho i powoli, oboje wydajemy się zamyśleni. Nagle dostrzegam mury. Dlaczego jedziemy do miasta.

Attack on titan: Jedyna ochotniczka || Levi x OC (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz