10

47 3 1
                                    


Will

- Widziałeś ją?! - krzyknąłem do Jamesa, który stojąc pośród tłumu wyczekiwał aż wrócę z piwami.

- Kogo? - zdziwił się chłopak. Czapka zakrywała jego przydługie włosy a dwudniowy zarost dodawał mu męskości. James zawsze wyglądał na starszego, była to jedna z rzeczy którą zaimponował Courtney, która własnie pojawiła się obok nas. W miniówce, lateksowej bluzeczce odkrywającej brzuch i w rozpuszczonych blond włosach.

- Tą wariatkę. Wpadłem na nią a ta jakby ducha zobaczyła, tak szybko uciekła! - relacjonowałem głośno, by znajomi mogli mnie usłyszeć przez tłum hałasujących młodych ludzi.

Courtney spoglądała na mnie dziwnie, potem zerknęła na Jamesa.

- Ty jesteś walnięty... Dziewczynę sobie wymyślił - parsknął, zabierając z mojej dłoni piwo.

Mrucząc obelgi pod nosem, poszedłem za przyjacielem. James i jego ukochana załatwili nam wejście na jedną z imprez w okolicy. W domu ich przyjaciela z liceum, z którym kontakt nadal im się nie urwał.

- Ludzie tacy jak Chris to rzadkość. Jest specyficzny, zobaczysz zresztą... - mówił przyjaciel. Szliśmy już kawałek, a okolica zaczęła się zmieniać. Z dzielnicy pełnej zwariowanych ludzi i świateł neonów trafiliśmy do ulicy, po której obu stronach były domki ogrodzone płotami. I pusta, nikogo na chodnikach. Z daleka dochodziła przytłumiona muzyka.

Upiłem łyk z kubka z piwem, gdy szliśmy chodnikiem na wyrandę dużego domu. W środku trwała naprawdę ogromna impreza, a na zewnątrz jakaś grupka gości urządzała sobie bitwę raperów. Spoglądnąłem na typów wypluwających niezrozumiałe słowa z prędkością karabinu maszynowego i nie przekonało mnie do. Rap dalej będzie dla mnie niezrozumiałą muzyką.

-Nie mogą wytrzymać upodobań Chrisa - powiedział James, obejmując talię Courtney tak jak to robił przez całą drogę tutaj. Po tych ludziach widać miłość, i to jest według mnie piękne.

- Jakich upodobań? - spytałem, gdy James pukał do  drzwi. Jednak, nie wiem czy ktokolwiek w środku to usłyszał.

Nim kumpel odpowiedział, drzwi otworzył nam otyły czarnoskóry mężczyzna. W hawajskiej koszuli, z fajką w zębach i obwisłymi dredami dookoła twarzy.

- Cześć, Chris - przywitał się James. To... to jest jego kumpel?

Chris był niski, ale otyły. Wyglądał na rastamana stroniącego od wizyt u dentysty i będącego cały czas na haju. Z jego ust wydobywał się nieciekawy smród połączony z wonią marihuany.

- James, ziomek... A ten mały to kto? - Chris omiótł wzrokiem Jamesa, Courtney i zatrzymał spojrzenie na mnie.

Co jak co, ale byłem kilka centymetrów wyższy od niego...

- Will, nasz kumpel - uśmiechnął się James.

- A, to zapraszam! -Chris gestem ręki zaprosił nas do środka. Musiał przy tym obić się o kilku młodocianych ćpunów w środku, bo nie mieścił się we własnym przedpokoju.

- Nie wejdź w Scratcha... Ani w Trixie - napomknął James szeptem, idąc za mną do domu.

- W kogo? - zdziwiłem się, gdy pod moimi nogami przebiegło coś ciężkiego.

Spojrzałem, a to dwa rude koty ganiały między imprezowiczami.

W salonie było takich jeszcze siedem, a w kuchni widziałem szczura buszującego w misce z chipsami...

Chyba James zabrał mnie do wariatkowa.


Kolejny rozdział. Impreza u ciekawych ludzi, tak spędzi ten wieczór Will. I... tak jakby spotkał Shenę :) Do następnego, ludzie.


Change MeWhere stories live. Discover now