13

44 3 1
                                    


Will

Pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu widziałem przed sobą otwarty świat. Wierzyłem że mogę wyrwać się z Hillard, że jestem inny i tak wmawiam sobie aż do dzisiaj. Jednak teraz muszę sie bardziej starać, żeby te słowa zakorzeniły się w mojej głowie.

Powoli zatracam wiarę w lepsze jutro. Jestem dzieciakiem z  biednej dzielnicy, jaką ja mogę mieć przyszłość? Zakład odwykowy albo więzienie, gdy tylko pierwszy raz wpakuje się w kłopoty. A tutaj, kłopoty są nieuniknione.

Siadłem z Jamesem na ławce w małym parku. Jest to ulubione miejsce starszych mieszkańców. Skwer, ławeczki i trawa, która nawet o tej porze roku wygląda ładnie.  Starsi tu spacerują, zwierzają się, wypłakują. Kostka brukowa jest już zasypana liśćmi w różnorodnych kolorach.

Kumpel nie zauważał, jak trwałem w zamyśleniu. Od samego ranka nie czułem się dobrze, i teraz ten stan się pogłębiał. Zaduma... Czyżby jesienna depresja czy to moja cecha wrodzona - marzycielstwo i zastanawianie się nad sobą?

Kiedy nachodzą mnie takie myśli, lubię oglądać pocztówki. Mam ich całą szufladę i gdy ktoś pyta, kłamię że mam wielu znajomych którzy podróżują. Tak naprawde zbieram wszystkie widokówki które w[padną mi w ręce. Niektóre są już stare i zniszczone. Większość z nich przedstawia znane miejsca. Wielki Kanion, jeziora w Missouri, doliny w Kolorado...

Siadam nad tymi kartkami i marzę, jak chciałbym zwiedzić te wszystkie miejsca. Zobaczyć prawdziwe piękno, a nie tylko stare budynki i biedę w Hillard. Nigdy nie wyjeżdżałem, i pozostają mi tylko marzenie bo dociera już do mnie że nie jest stworzony do spełniania marzeń.

James podał mi skręta, którego zapach rozchodził się wkoło i chyba odstraszał spacerujących wokół starców. Niektórzy dziwnie nas nas spoglądali. Ale tutaj to normalne, że miejscowa młodzież się odurza. Większości osób to nie przeszkadza, ale czasem znajdzie się ktoś, kto uważa to za złe i chce zmienić świat.

- Zaciągnij sie, lepiej ci sie zrobi - rzekł chłopak. Ubrał skórzaną kurtkę, a ja marzłem w podkoszulku Nie przewidziałem, że zrobi się aż tak zimno.

James zauważył, że jestem przymulony. Chyba obwiniał się o to, bo wczoraj narzucił szybkie tempo. Znalazł w domu Chrisa butelkę z Brandy i można powiedzieć, siła wlał we mnie kilka kieliszków. Mimo że się krzywiłem i miałem ochotę zwymiotować, ten nie przestawał i żył chwilą nie przejmując się kacem i bólem głowy

Zajarałem. Znajome uczucie opanował moje ciało i już chwilę później zrobiłem się senny i odrobinę odprężyłem.

James zaczął mówić. Te same rzeczy które gada za każdym razem po trawce.

- Niedługo się oświadczę. Wyjedziemy stąd, wynajmiemy mieszkanie w Californii...

- Tak, wynajmiecie... Chcesz bank obrabować czy jubilera? - zachichotałem.

James też się zaśmiał.

- Jubilera - powiedział po chwili milczenia.

Spojrzałem wtedy na niego, bo jego słowa zabrzmiały jakby to wcale nie był żart.


Kolejny rozdział. Czy James planuje coś niedobrego? :)

Change MeWhere stories live. Discover now