19

31 2 1
                                    


Shena

Pewnym krokiem, a już napewno pewniejszym niż ostatnio, szłam chodnikiem tuż obok kolorowych, oświetlonych neonami budynków. Tym razem, nie czułam się tu obco bo już dotarło do mnie że bogate dzielnice, prywatne szkoły i życie na pokaz nie są dla mnie. Nie czułam się też inna, bo potrafiłam zerwać z wizerunkiem bogatej, rozpuszczonej księżniczki. 

Za wszystkie swoje pieniądze, kupiłam skórzane buty, przypominające nieco glany. Do tego koszulkę zakrywającą tylko ramiona i piersi, czarne szorty, oraz skórzaną bransoletkę która od razu przypasowała mi do butów.

Grzeczna Shena? Już nigdy...

Pomalowałam się, nadając twarzy pazura i nie trzymałam się już rad wszystkich pseudo-przyjaciółek mojej matki. Eleganckie panie, na które miałam jedno słowo - dewoty, twierdził że makijaż niszczy skórę i dlatego właśnie matka malowała się tylko na jakieś ważne bale czy uroczystości. 

Weszłam w końcu do jakiegoś baru, żeby tak nie snuć się bez celu. Trafiło na klub, którego wejście zdobił zielony neon, a w drzwiach, oprócz smrodu papierosów, pachniało tanimi damskimi perfumami. Tuż za wejściem stały dwie szczupłe dziewczyny o tlenionych włosach i nagannym stroju, gorszym i bardziej wyzywającym niż mój.

- Dziwki - parsknęłam w myślach, nawet nie spoglądając w ich stronę. 

Jednak, w środku, pośród ceglanych ścian i krzyków pijanych meneli, dotarło do mnie że nie jestem pełnoletnia. Po co wchodzić do knajpy, skoro i tak nie kupię tu alkoholu? Do tego muzyka jest za wolna, bardziej podobało mi się na metalowym koncercie z którego tak szybko uciekłam.

Dość dużo czasu dałam sobie aby przywyknąć do tego lokalu. Pytałam nawet kilku gości, czy nie kupili by mi drinka, ale jak już, to albo zaczynał mnie dotykać, na co reagowałam agresją, albo gość był tak pijany że bełkotał i takich jeszcze bardziej się bałam. Mało młodych ludzi wogóle było w tamtym barze, ciekawiło mnie dlaczego.  

Stałam przy filarze i dla zabicia czasu paliłam cienkiego papierosa. Zauważyłem, że podchodzi do mnie jakiś chłopak i aż całą się spięłam. Znów, poczułam się jak odludek, bo ten zapytał o coś a ja z nerwów, nie byłam w stanie odpowiedzieć.

Był... inny. Bardziej jak ja kiedyś. Taki elegancki, pachnący. Wyglądał na bogatego.

- Nie chcesz gadać? Cóż, chciałem dotrzymać towarzystwa...

- Jestem Shena - odparłam, gdyż dotarło już do mnie że zapytał wcześniej "Co taka szprycha robi w takiej knajpie?" i "Jak masz na imię?".

- I nie jestem szprychą - dodałam, wydmuchując wysoko dym z ust. Aromat mięty rozchodził się w moich ustach. 

- A co taki nedęty gówniarz robi w barze dla biedoty? - Wbiłam mu szpulę. Nie spodobało mi się, jak nazwał mnie wcześniej.

- Nazywam się Theodore i nie podobają mi sie te wyzwiska. Jakbyś chciała, to kwestię tych epitetów możemy omówić przy whisky?

Zobaczyłam jak zareagował. Był urażony, na co aż chciało mi się śmiać...

Ale... Poszłam z nim do stolika...Może będzie okazja żeby sie z niego pośmiać.

Bo zaczynałam gardzić nadętymi snobami. Był taki sam jak dziewczyna, którą w sobie zabiłam. Albo, taką na którą chciała wychować mnie matka. 


Cześć. I co myślicie, czy Shena dobrze zrobiła? I...kim jest tajemniczy Theodore...  :p

Change MeWhere stories live. Discover now