Następnego dnia Kageyama miał zamiar porozmawiać z Hinatą. Po pracy ruszył w kierunku jego mieszkania. Stresował się i to bardzo, ale to co zaszło wczoraj było zwykłym nieporozumieniem. Nie miał odebrać tego w taki sposób. Nie chciał aby tak to wyglądało. Zapukał kilka razy w drzwi. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi więc powtórzył czynność. Znowu cisza. Czyżby specjalnie nie chciał mu otworzyć? Nacisnął delikatnie na klamkę, o dziwo drzwi były otwarte. Powoli wszedł do środka. Wszystko wokół było porozwalane. Na stole w kuchni zobaczył 2 butelki sake. Były puste.Nie wiedziałem, że jest aż tak źle.
Sprawdził salon i tam właśnie go zobaczył. Spał na kanapie. Włosy były rozczochrane, bluzka prawie porwana, na nodze jedna skarpetka. Delikatnie rozbawił go ten fakt. Podszedł do niego ostrożne, uprzednio zdejmując buty i kucnął przy nim. Odgarnął rudą grzywkę z jego oczu i przypatrzył mu się uważnie.
Nagle Hinata otworzył oczy i przestraszył się. Podskoczył z kanapy, przez przypadek zahaczając stopą o poduszkę wylądował na czarnowłosym. Sytuacja wyglądała na bardzo zawstydzjącą. Rudzielec zszedł z niego i usiadł na podłodze.
-Dla-dlaczego przy-przyszedłeś?
-Chciałem Cię przeprosić za to co stało cię wczoraj.-wstał z podłogi i poszedł do wciąż zszokowanego Shouyou- Przepraszam. To nie tak, że Ci nie ufam tylko...Moje marzenie jest też dość dziwne nawet dla mnie. Jesteśmy dalej przyjaciółmi?-wystawił przed siebie rękę. Brązowooki po małym zawachaniu wstał z jego pomocą i mocno się do niego przytulił.
-Jesteśmy.
Wiedział dlaczego jego serce bije szybciej, ale nie mógł sobie poradzić z tymi mślami. Czy to możliwe, że on, niegdyś król boiska zakochał się? Być może.
***
Sobotni wieczór miał przebiec im spokojnie. Ustalili razem, że nie będą mieli przed sobą żadnych sekretów. Kłamali. Obaj mają przed sobą przynajmniej jeden sekret. Nie jest może ogromny (nie no ogromny jest), ale innej drogi nie ma.
-Słuchaj...-Kageyama podrapał się po karku-...dzisiaj jest festyn i zastanawiałem się czy...oczywiście jeśli nie chcesz to nie musisz, ale...nie chciałbyś pójść ze mną?
W uszach Hinaty rozbrzmiewało tylko jedno słowo. Randka. Zaczerwienił się mocno i upuśćił ręcznik, który trzymał w dłoniach.
-O-oczywiście Kageyama.
-W takim razie musimy się zbierać bo jest już prawie 20:00.
Po drodze na festyn zachaczyli o dom Kageyamy. Rudzielec jednak nie chciał tam wejść mówiąc, że będą tracić niepotrzebnie czas. Także czarnowłosy poszedł sam.
Czy...to wygląda jak...randka?-kłócił się sam ze sobą- Nie! Nie! Nie! Nie! To nie jest randka tylko kolejne przyjacielskie spotkanie! Shouyou ogarnij się!
-Przepraszam, że tyle czekałeś.-na dźwięk jego głosu po karku przebiegł mu dreszcz. Ale w tym drugim sensie.
-Nie ma sprawy.
Festyn miał odbywać się w najbliższym parku. Wszędzie było kolorowo i przedewszystkim głośno. Lampiony miały najróżniejsze kolory i wzory. Mijali najróżniejsze stragany, co chwila patrząc z zaciekawieniem na niektóre rzeczy.
-Kageyama zobacz! Jaki ładny!- krzyknął podchodząc bliżej zawieszek. Akurat te, które wypatrzył były w kształcie kruków.
-Nawet ładne.
Hinata kupił dwie zawieszki. Jedną schował do kieszeni swoich spodni, a drugą chciał podarować czarnowłosemu.
-Ale...po co mi to?
-To...dowód na to jak bardzo mi na tobie zależy.-oboje zaczerwienili się lekko. Wyższy mężczyzna wziął od rudego zawieszkę i schował ją do kieszeni bluzy.
-N-nie musiałeś mi tego dawać.-widać było, że Tobio jest zawstydzony- Naprawdę.
-Ale chciałem.
Obaj w tym samym czasie spojrzeli na jeden z plakatów. Były na nim fajerwerki.
-Zaraz będzie pokaz fajerwerków!- Kageyama złapał Shouyou za rękę i zaczął biec przed siebie.
Droga była pusta więc biegli i nie zwarzali za nic innego. Zatrzymali się dopiero przy jeziorze. Ciężko oddychali i powoli łapali powietrze. W tej samej chwili na niebie rozbłysło tysiące kolorowych świateł.
Hinata był bardzo podekscytowany tak samo jak Kageyama. Niższy patrzył na niebo, za to drugi z nich patrzył na coś lepszego. Zobaczył na ustach swojego przyjaciela najszczerszy uśmiech, którego tak bardzo mu brakowało przez te wszystkie lata. Bez namysłu splótł ich ręcę ze sobą i dalej obserwował niebo.
***
-Wiesz...bo...jest dość późno i...nie chciałbym abyś szedł w takich ciemnościach do domu więc...chciałbyś u mnie przenocować?
Serce rudzielca zabiło bardzo mocno. Na samą myśl o tym, że miał na chwilę zostać u niego w domu wprawiał go w osłupienie, ale na noc? Tego nikt by się nie spodziewał.
-Je-jeśli tak uważasz.
Szli w kompletnej ciszy. Kiedy dotarli do mieszkania Hinata nie ukrywał zafascynowania. Ściany miały przepiękne pomarańczowo-czarne kolory, które świetnie się ze sobą skontrastowały. Salon był nieduży, ale mógł dostrzec w nim ogromny, włochaty dywan.
-Ładnie mieszkasz.
-Nawet nie najgorzej.
Usiedli razem na kanapie. Była ona wygodna i miała świetny, biały kolor.
-Pamiętasz jeszcze co chciałem ci powiedzieć kiedy byliśmy na tamtym polu?-zapytał nagle.
-Tak. Powiedziałeś, że kochasz ciastka.
-Tak lecz wtedy chciałem powiedzieć mianowicie coś innego. Chodziło to, że ja ko...- przerwał mu dzwonek telefonu. Wstał szybko i poszedł w kierunku swojego pokoju, po drodze odbierając telefon. Minęło dość sporo czasu zanim wrócił i Shouyou zasnął na kanapie.
***
Obudził go dość cichy krzyk Kageyamy. Szybkim tempem kierował się w stronę dźwięku i już miał otworzyć drzwi jego pokoju kiedy zobaczył przy drzwiach wejściowych trzecią parę butów.
-Ale Tobio-chan, tak nie można!-znał bardzo dobrze ten głos. Delikatnie uchylił drzwi i teraz mógł doskonale słyszeć rozgrywającą się rozmowę. Zobaczył dwie sylwetki. Jedna należała do Kageyamy, a druga do Oikawy Tooru.
-Bądź ciszej bo go obudzisz.
-Ile jeszcze będziesz grał tą szopkę? Wiadomo przecież, że młody już się zepsuł.
-Nie. Dzisiaj na festynie uśmiechał się. Widziałem na własne oczy.-rozmawiali na temat tego co tam zaszło.
-Jeden uśmiech nie znaczy niewiadomo czego. Zrozum. Nie będziesz mógł do końca życia go bronić. Jest już tylko bezużyteczną marionetką, której trzeba mówić co się robi.
-Przestań. Postaram się jak najlepiej, żeby odzyskał swoje szczęście.
-Nie Tobio. Dla niego już jest za późno. Widziałeś w jakim on jest stanie? Jest zbyt słaby na takie przygody. Najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli go zostawisz.
Czarnowłosy przez chwilę wahał się co ma powiedzieć. Nie chciał znowu zostawiać tego rudego kretyna. Łączyła ich zbyt duża więź.
-Wiem, że jest bezużyteczny. Wiem, że najpewniej nie ma już dla niego ratunku. A jednak mimo wszystko staram się jak mogę aby był szczęśliwy.
-To tylko głupi gamoń. Prędzej czy później znów się załamie. Tacy jak on nie zdrowieją z dnia na dzień.
Wszystko to o czym mówił Wspaniały Król było prawdą. Założył szybko swoje buty i trzaskając drzwiami popędził do swojego azylu.
Jestem...bezużyteczny.
![](https://img.wattpad.com/cover/122472145-288-k943818.jpg)
CZYTASZ
Looking for happiness // KageHina
Fanfiction23 letni Hinata Shouyou od straty swojej rodziny zmienił się diametralnie. Przestał się uśmiechać, wszystko co robi jest dla niego bez sensu i utracił jakąkolwiek nadzieję na odzyskanie tego szczęścia. W czasach liceum Shouyou był zakochany w swoim...