Czarnowłosy mężczyzna niechętnie wszedł do szpitala, który sprawiał u niego niewyjaśnione uczucie obrzydzenia. Co prawda nigdy nie był w szpitalu, jednak za młodu słyszał o nim wiele złego. Pielęgniarki na każdym kroku plotkują na temat jednego z pacjentów; lekarze przypisują antybiotyki, które na pewno są ochydne; jedzenie jest jeszcze gorsze niż ze śmietnika, a choroby unoszące się w powietrzu aż odpychały od siebie samym istnieniem. Dlatego gdy jakąś starsza kobieta przeszła obok niego, kaszląc, od razu chciał uciec z tego miejsca piekieł.
W poczekalni był spory tłumek chorych ludzi. Niektórzy zapewne przyszli na badania kontrolne, reszta natomiast z innych powodów. Wśród nich Tobio zauważył jednego chłopca, który trzyma się na opuchnięty nadgarstek, a (najpewniej) jego matka stoi w recepcji i zapisuje syna na badanie. Gdy brązowowłosa kobieta odeszła od lady, Kageyama wykorzystał okazję i podszedł do siwowłosej recepcjonistki.
-Pan do kogo?-zapytała i spojrzała na papiery, które leżały obok.
-Shouyou Hinata.
-Jest Pan kimś z rodziny?
-Niezupełnie... jestem jego chłopakiem. Chciałbym dowiedzieć się, czy wszystko u niego dobrze.-zdenerwowanie w jego głosie osiągnęło maksimum, a zaskoczona pielęgniarka przeniosła swoje spojrzenie na jego posturę.
-Przykro mi, ale tylko najbliższa rodzina może go zobaczyć.-oznajmiła, pieczątkując jakiś papier.
-Ale ja muszę go zobaczyć.
-Tylko rodzina.
-On poza mną nie ma nikogo! Jest sam na świecie i jak by pani się czuła, gdyby ktoś, kogo pani kocha wylądowała w szpitalu i nie mogłaby pani jej odwiedzić?!
-Jest Pan bardzo przekonujący, jednak mamy swoje procedury i musimy się ich trzymać. Nie mogę Panu powiedzieć gdzie jest, ale mam nadzieję, że wyzdrowieje.-odpowiedziała i podała przez małe okienko karteczkę.
Czarnowłosy sięgnął po kartkę i przeczytał jej zawartość. Był na niej numer sali, na której (prawdopodobnie) leży Shouyou. Podziękował kobiecie wzrokiem i skierował się w stronę windy. Po naciśnięciu odpowiedniego piętra, zaczął szukać sali numer 049. Przez szybki w drzwiach mógł stwierdzić, czy to odpowiednia sala. Dopiero po sześciu innych salach znalazł tą odpowiednią i zastanawiał się czy wejść do środka. Co prawda Hinata był przytomny i patrzył zamglonym wzrokiem za okno, ale kilka godzin temu Kageyama powiedział, że to koniec. Czy to oznaczało, że już mu nie wybaczy?
Powoli zaczął otwierać drzwi, a mężczyzna leżący na łóżku spojrzał w jego stronę. Początkowo uśmiechnął się, ale potem posmutniał i przeniósł swój wzrok spowrotem za okno. Kageyama za to usiadł na krześle obok łóżka i zastanawiał się co powiedzieć. Prowadził rozmowę z kimś, kogo się zostawił o nie jest łatwo i dochodzi do tego jeszcze ogromny stres.
-Przepraszam.-tylko tyle czarnowłosy mężczyzna mógł z siebie wydusić-Wiem, że jestem kompletnym idiotą i to przeze mnie wyladowałeś w szpitalu, ale naprawdę tego nie chciałem. To co zrobiłem było pod wpływem chwili.
-Czy my... zerwaliśmy? Tak na serio?
-Nie chciałem tego. Można to jakoś...
-Powiedzieli mi, że to ty wezwałeś karetkę. Oznacza to, że wróciłeś po mnie i uratowałeś. Znowu.-Hinata wymusił na sobie lekki uśmiech i tym razem spojrzał na granatowe oczy Tobio.
-Uświadomiłem sobie wiele. A jedną z nich jest to, że nie chcę się z tobą rozstawać. Ja wciąż pragnę być z tobą.-ręka Kageyamy dotknęła policzka Shouyou, a on syknął z bólu na ten gest-Przepraszam. Czy... możemy dalej być razem?
Minęło kilka sekund, zanim Hinata zaczął przybliżać się do ukochanego, aby w końcu zetknąć ich usta razem. Trwało to krótko, ale obaj starali się przelać w nim jak najwięcej uczuć. Złość. Miłość. Smutek. Rozczarowanie. To wszystko sprawia, że Kageyama i Hinata kochają się bezgranicznie. Mniejszy odsunął się od Tobio i uśmiechnął się promiennie, nawet jeśli wszystko go bolało.
-Kiedy ci bandyci przyszli do ciebie... widziałeś ich twarze?-granatowooki przysunął bliżej swoje krzesło do ramy łóżka i oparł się o nie łokćmi.
-W pewnym sensie... To było okropne i myślałem, że nigdy to się nie stanie, ale...
-Kto to był?
-Itami Natsume...
***
Białowłosa kobieta już od dłuższej chwili siedziała na specjalnym miejscu przy szybie do odwiedzin w więzieniu. Niby to jej brat chciał się spotkać, a policjanci mówią teraz, że odmawia jakichkolwiek odwiedzin. Można było się tego po nim spodziewać. Kiedyś nawet jak jej brat miał umówić się z jej koleżanką, sklamał i poszedł z przyjacielem na piwo. Wtedy był jeszcze normalny i kochający. Zanim Masaru został przyprowadzony do komórki za szybą, zielonooka poprawiła się na krześle i spojrzała na zdjęcie swojego brata w czasach licealnych. Gdy strażnik powiadomił ich o pozwoleniu na rozmowę, Yukiko od razu wzięła słuchawkę, a mężczyzna po drogiej stronie także, ale niechętnie pochwycił ją w rękę.
-Masaru... dlaczego to zrobiłeś?-załamany głos kobiety odbijał się echem w głowie skazanego, tak, że w sercu powstało u niego coś na znak współczucia.
-Nie wiem.
-Zastanawiałeś się, co mogą sobie pomyśleć nasi rodzice?
-A skąd mam to kurwa wiedzieć?! Zostawili nas w sierocińcu dwadzieścia lat temu, na pastwę losu!
Prawda było to, co starszy Kaneko mówił. Gdy on miał zaledwie sześć lat, a białowłosa dwa, zostali oddani do domu dziecka, gdzie spędzili dwanaście lat. A ich rodzice? Wychowanki mówiły, że wyjechali na Karaiby. Niby to nic, jednak w sercu blondyna pozostała pusta, czarna dziura i nienawiść do swoich biologicznych rodziców.
-Wiem, że rodzice nas zostawili, ale być może mieli swoje powody. Na pewno nas kochali...
-Nie! Nie wspominaj mi tych idiotów! O nie dla mnie nie istnieją, a najlepiej gdyby wogle się nie spotkali!
Słowa Masaru bardzo zraniły dwudziestodwulatę. Gdyby ich rodzice nigdy się nie spotkali, nigdy nie byliny razem i wspierali siebie nawzajem. Oznaczało to, że żadne z nich nie miałoby prawa istnieć na tym świecie. Jednak czy Masaru już całkowicie nie przegiął chcąc zgwałcić swojego kolegę z pracy? Jedno wiadomo na pewno: dostał zasłużoną karę.
-Jeśli nasi rodzice nigdy się nie spotkali... nie byłoby nas, Masaru.-łzy z pięknych oczu kobiety zaczęły lecieć bez pochamowania, co wzbudziło w starszym nowe, nieznane uczucie.
-Yukiko... nie o to chodziło...
-Nie jesteś już tym samym Masaru, który był dla mnie opiekuńczy. W ogóle nie przypominasz tamtego Masaru. Teraz jesteś potworem. Skrzywdziłeś kogoś, kto jest mi bliski i jeszcze nie mówisz z jakiego powodu?
-Uspokój się. Hinata to...
-Gardzę tobą.
Po wypowiedzeniu tych słów białowłosa kobieta odstawiła słuchawkę i skierowała swoje kroki w stronę wyjścia. Masaru przez chwilę był w osłupieniu, jednak gdy strażnik zaczął wyprowadzać go z pomieszczenia, ostatni raz przypomniał sobie uśmiech swojej małej siostry, którego już zapewne nigdy nie zobaczy. A wszystko przez to, że zapanowała w nim rządza wyładowania.
![](https://img.wattpad.com/cover/122472145-288-k943818.jpg)
CZYTASZ
Looking for happiness // KageHina
Fanfiction23 letni Hinata Shouyou od straty swojej rodziny zmienił się diametralnie. Przestał się uśmiechać, wszystko co robi jest dla niego bez sensu i utracił jakąkolwiek nadzieję na odzyskanie tego szczęścia. W czasach liceum Shouyou był zakochany w swoim...