Rozdział 2 cz. 2

345 44 0
                                    


Alice

– Zwalniam się, to mój ostatni tydzień pracy – powtórzył, ponieważ na pierwszy jego komunikat nie odpowiedziałam nic. Totalnie mnie zatkało, oczami wyobraźni widziałam także siebie, pakującą swoje manele, co równało się z bezrobociem. Co z kolei oznaczało, że będę musiała udać się do biura pośrednictwa pracy, a jak nie znajda mi pracy pójdę na zasiłek, który ledwie starczy nam na miesiąc. Czarne myśli nawiedziły mnie w ciągu sekundy, a najbardziej przerażająca była myśl, że w jakikolwiek sposób mogłaby przez to ucierpieć Rose lub mama. Musiałam ze zdziwienia upuścić szczękę na podłogę, bo ciągnął dalej swój wywód:

– Nie zwolnią cię, nie musisz się martwić – uśmiechnął się nerwowo – Ty zostaniesz, a oni przyjmą kogoś na moje miejsce. Wiem, że to zaskakująca nowina, ale podjęliśmy tę decyzję stosunkowo niedawno, zmusiła nas do tego sytuacja rodzinna. Moja żona na pewno wytłumaczy ci wszystko bardziej ... szczegółowo. A teraz wybacz, mam zbyt mało czasu i zbyt dużo pracy na dzisiaj. – skinął głową i zamknął się w gabinecie, formalny i profesjonalny do bólu. A ja absolutnie oszołomiona siedziałam za biurkiem, choć muszę przyznać, że kamień spadł mi z serca, jak powiedział, że nie muszę obawiać się o posadę. Od czasu, gdy tu pracuję, nie zdarzyło się jeszcze nic podobnego i szczerze nie wiem co o tym myśleć.

Dostałam maila od Stephanie, nieco rozjaśniającego obecną sytuację. Jej tata zachorował i aby wesprzeć jej mamę, postanowili przeprowadzić się do jej rodzinnej Irlandii.

Po tej nieoczekiwanej nowinie miałam ogrom pracy, oderwałam się tylko na chwilę, aby odebrać małą z przedszkola. Ona bawiła się w świetlicy, a ja razem z Philem omawialiśmy wszystkie sprawy, które na pewno należny w tym tygodniu domknąć i jakich klientów mogą przejąć inni prawnicy. Zaskoczył zarząd swoją decyzją i nie wiadomo było czy nowy pracownik będzie zajmował się tym samym typem spraw. Do domu docieramy grubo po godzinie 18.

Mama jest już w domu, dzięki czemu mogę wziąć długą, relaksująca kąpiel. Gorąca woda cudownie rozluźnia moje spięte mięśnie. Staram się nie myśleć o tym, że tracę wspaniałego współpracownika i nie wiadomo, kogo dostanę w zamian. Nie wiem, ile czasu mija, ale czuję, że woda zaczyna już robić się chłodniejsza, więc zostawiam wszystkie troski dzisiejszego dnia w cieczy spływającej do odpływu i wychodzę z wanny. To taka moja terapia na gorsze dni, których kiedyś było nie mało. Wzdycham, ubieram się w lekką pidżamę i szlafrok, i idę do kuchni.

Rosie ogląda bajkę w salonie, a ja opowiadam mamie, przy kubku herbaty, dzisiejszy dzień. W miarę wyrzucania z siebie słów jest mi po prostu lepiej.

– No i najgorsze jest chyba to, że nie wiem, kogo przyjmą na jego miejsce. A jak to będzie jakiś podrywacz, który wiadomo czego, będzie ode mnie wymagał? Albo notoryczny imprezowicz i trzeba go będzie niańczyć?

– Martwisz się na zapas dziecko. Kto by to nie był, myślę, że ustawisz go do pionu – odpowiada, uśmiechając się. – Byłyście wczoraj na cmentarzu z małą?

– Nie tylko w parku, a co się stało?

– Ktoś zostawił bukiet czarnych tulipanów, które tak lubisz, na grobie taty, myślałam, że to wy. – Zmroziło mnie. Jest tylko jedna osoba, poza mną, która mogła zostawić tam te kwiaty. Moje podejrzenia musiały być wypisane na twarzy, bo mama pyta, z zupełnie niepotrzebną troską:

–To on, prawda?

– Tak – odpowiadam sztywno i już wiem, co się szykuje:

– Kiedy mu powiesz? W końcu... – Nie daje jej skończyć, chcąc uciąć temat, odparowuje:

Sekrety AliceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz