Rozdział 31

210 23 31
                                    

  

Alice



 Otrząsam  się z otępienia i zaczynam powoli wycofywać się w kierunku kuchni, znajdującej się za moimi plecami.

 – Wyobraź sobie Alice, że wcale nie pojechałem do domu – mówi, podążając w moją stronę. – Nie jestem głupi, wiedziałem, że nie można spuścić cię z oka. Poszedłem do auta i czekałem, kiedy ten idiota pojedzie do domu.

Zapędziłam się w kozi róg. Napieram plecami na drzwi lodówki, a Georg jednym dużym krokiem pokonuje dzielącą nas odległość, odcinając mi jakąkolwiek drogę ucieczki. Czuję od niego odór alkoholu, co nie zwiastuje nic dobrego. Wytrąca mi z ręki telefon, który ląduje na kafelkach. Rozpryskuje się w drobny mak.

 – Georg, posłuchaj... – zaczynam, ale on zdaje się, wcale nie ma zamiaru mnie słuchać.

 – Nawet nie wyobrażasz sobie, jak mocno się wkurwiłem, kiedy zorientowałem się, że ten pajac nigdzie się nie wybiera. Mało tego, wyszedł stąd dopiero teraz!

Chwyta mnie za włosy i ciągnie w dół, zmuszając, bym na niego spojrzała.

 – Jeszcze to do ciebie nie dotarło, głupia? Jesteś moja, mam cię w garści – warczy. – Jak chciałaś się pieprzyć, trzeba było przyjść do mnie.

 – Nie spałam z nim – odpowiadam. Coraz mocniej przyciska mnie do drzwiczek lodówki, czuję magnesy boleśnie wbijające mi się w plecy.

 – Nie? A co niby, kurwa, robiliście całą noc?! Nie rób ze mnie debila.

 – My naprawdę nie...

 Siła z jaką mnie uderza zwala z nóg. Obijam się skronią o drzwiczki jednej z szafek, a pulsujący ból natychmiast przeszywa moją czaszkę. Szum w uszach boleśnie rani mi bębenki. Walcząc z zawrotami głowy delikatnie dotykam uszkodzonej skóry, czując pod palcami lepką maź. Z przerażenia ledwie łapię oddech, nie panuję nad łzami znaczącymi policzki. Pierwszy raz posunął się, aż tak daleko.

 – Czego ryczysz, do cholery?! Sama się o to prosiłaś.

 Gwałtownie podnosi mnie do pozycji stojącej, co skutkuje jeszcze większymi zawrotami głowy. Jedną ręką boleśnie unieruchamia mi nadgarstki, drugą mocno łapie za podbródek.

 – Georg proszę, puść mnie – szlocham.

 Jestem przerażona, nigdy nie widziałam w jego oczach takiego szaleństwa. Moje całe ciało dygocze, a z oczu nieprzerwanie ulatują łzy. Mocno przygryzam wargę, starając się nie szlochać.

 – Nie mam zamiaru – szepcze złośliwie, przybliżając usta do mojego ucha. – Teraz ja się zabawię.

 Ciągnie mnie za ręce w stronę salonu, a ja ostatkiem sił staram się bronić. Chce kopnąć go w krocze, ale trafiam w udo. Natychmiast rzuca mną o pobliską ścianę, po czym kładzie mi rękę na gardle i mocno ściska. Desperacko staram się złapać oddech, ale jego ręka skutecznie to uniemożliwia. Nagle zabiera ją, ale nadal przyciska mnie do ściany.

 – Chyba już wiesz, że im mniej będziesz się opierać, tym mniej będzie bolało, prawda? – szepce cicho.

 Mocno przyciska usta w miejscu na szyi, tuż pod uchem i czuję, jak boleśnie zasysa skórę w tym miejscu. Przetacza się po mnie, doskonale mi znana fala obrzydzenia. Przymykam oczy i modlę się z całych sił o koniec tego koszmaru.


  Alex


 Wyjechałem od Alice zaledwie chwilę temu, a korki w tym cholernym mieście już zdołały  doprowadzić mnie do szału. Po raz kolejny zatrzymuję się na czerwonym świetle i klnę siarczyście pod nosem.

 Muszę wykonać telefon w sprawie obicia mordy temu jebanemu karaluchowi. Nie znam jego adresu, ale mój kumpel z dochodzeniówki chętnie mi pomoże w jego znalezieniu.

 Sprawdzam kieszenie spodni i nie znajduję w nich urządzenia. Ostatni raz widziałem je na blacie w kuchni u rudej. Pewnie nadal tam jest. Pożegnałem się z nią zaledwie dziesięć minut temu, ale muszę zawrócić natychmiast. Świadomość, że nie będzie mogła do mnie zadzwonić w potrzebie, gwałtownie pozbawia mnie tchu. Zapala się zielone. Nie tracę ani chwili, ruszam z miejsca i z piskiem opon zawracam na skrzyżowaniu. Pędzę na złamanie karku, gnany jakimś irracjonalnym i złym przeczuciem wewnątrz klatki piersiowej.

 Lodowaty strach zajmuje miejsce przeczucia, gdy pod domem zauważam byle jak zaparkowane czarne BMW. Wyskakuję z auta, brnąc w śniegu podążam w stronę uchylonych drzwi wejściowych. Adrenalina śpiewa w moich żyłach, obiję mu mordę szybciej, niż myślałem. Wpadam do środka tak gwałtownie, że drzwi niemal wypadają z zawiasów. Widzę, jak dobiera się do Alice, przyciskając ją do ściany.

 Mgiełka gniewu zasnuwa moje pole widzenia, w sekundzie chwytam go za fraki i rzucam o najbliższą komodę. Nie tracę czasu, doskakuję do niego i wyprowadzam cios prosto w środek jego parszywej mordy. On nie daje za wygraną i oddaje cios, ale w ostatniej chwili udaje mi się uskoczyć. Podcinam go i z całej siły kopię skurwiela w brzuch. Jest trochę pijany i jego reakcje są spowolnione. Mimo to wyprowadza perfekcyjny cios i trafia mnie w nos. Przez sekundę mam mrok przed oczami, ale szybko się opamiętuję i wracam do gry.

 Nie wiem, jak długo to trwa, wyprowadzam ciosy mechanicznie. Jakbym stał obok, a moje ciało robiło to wszystko bez mojej wiedzy. Jestem w jebanym transie. Napędza mnie piekielny gniew, ale to zajebiste uczucie.

 – ALEX!!

 Jej głos przedziera się przez mgłę, która zasnuwa mi mózg. Powoli wracam z otchłani szaleństwa. Czuję jej drobne ręce na swoich ramionach, gdy stara się mnie od niego odciągnąć. Jej dotyk sprawia, że wracam na ziemię w jednej chwili.

 Wszędzie jest krew, moje ręce, bluzka, jego twarz. Wszystko tworzy jedną wielką czerwoną plamę. Czuję, jakbym znów miał piętnaście lat i znalazł się na tamtej imprezie, gdzie niemal zabiłem człowieka.

 – Alex, przestań. Wróć do mnie. Już wystarczy.

 Przenoszę wzrok na jej twarz. Ma rozcięty łuk brwiowy oraz siniaka, który zajmuje prawie pół twarzy. Pęknięta warga szpeci jej wąskie usta. Zagryzam zęby, choć spomiędzy nich, bez mojej kontroli wydobywa się warczenie. Zaciskam ręce w pięści po raz kolejny, a Alice mnie powstrzymuje.

 – Wystarczy – mówi, patrząc mi w oczy. – Wezwałam policję, oni zrobią z nim, co trzeba.

 Nie mam pojęcia, jak może być tak spokojna. Jej piękna twarz, okaleczona przez niego tak mocno, nie pasuje do jej opanowanego głosu. Krew dudni mi w żyłach, trzęsę się, bo robię wszystko by nie zacząć znów maltretować tego skurwiela, zwijającego się z bólu na podłodze.

 Alice ujmuje moją twarz w dłonie i patrzy mi w oczy. Nie musi nic mówić, porozumiewamy się bez słów. Uspokajam się i odzyskuję kontrolę nad ciałem. Przyciskam czoło do jej czoła i oddycham głęboko.

 – Tylko spokój nas uratuje – szepcze cicho.

 I wtedy, w końcu, zjawia się policja.



Witam w Nowym Roku 😃 Oby był lepszy, niż poprzedni😉

Jesteśmy drastycznie blisko końca, jeszcze około dwa rozdziały i prolog 😃  

A jak podoba się rozdział? Georg chyba nie będzie już zabójczo przystojny z tą obitą gębą😆

SamantaLouis ❤❤❤❤

Pozdrawiam wszystkich cieplutko😘😘

Sekrety AliceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz