Rozdział 5

300 35 18
                                    

  Alice

 Jest sobota wieczór, zestresowana, stoję przed lustrem i zastanawiam się, czy ten ubiór to na pewno to? Przygładzam fioletową sukienkę, przylegającą ciasno do mojego ciała i podkreślającą moje kształty. Ma kopertowy dekolt, mini rękawki zakrywające ramiona i długość przed kolano. Od Georga dowiedziałam się, że to elegancki lokal, wiec starałam się stosownie wybrać ubiór. Włosy wygładziłam prostownicą i ułożyłam w delikatne fale, w makijażu postawiłam na przydymione oko i delikatne, matowe usta. Ostatni raz spoglądam w lustro, zakładam moje niezawodne czarne szpilki, biorę kopertówkę i jestem gotowa do wyjścia. Idę do pokoju małej, pożegnać się i życzyć jej słodkich snów. Rose rozpromienia się, widząc mnie i wykrzykuje:
 – Mamo, jesteś najpiękniejsza na świecie! – Całuje ją w czoło i uśmiecham się.
 – Dziękuję perełko, słodkich snów. – Mama spogląda na mnie znad okularów i mówi niby groźnym głosem:
 – Młoda damo, wróć o stosownej porze. I pamiętaj, że to dopiero druga randka — grozi mi palcem i mruga jednocześnie.
 – Mamo! – besztam ją — nie mam pojęcia o czym mówisz.
 – Oczywiście, dziecko. Baw się dobrze — mówi i przenosi wzrok z powrotem na książkę.
 Akurat gdy zamykam drzwi pokoju, słychać dzwonek do drzwi. Czuje jak ogarnia mnie panika.
 Otwieram i oddech więźnie mi w gardle. Wygląda niesamowicie jak zawsze. Ma na sobie ciemny garnitur, który na pewno kosztował tyle co jedna moja pensja. Włosy wystylizował w taki sposób, że kosmyk opada mu na czoło, a zieleń jego oczu błyszczy w mroku. Spogląda na mnie z uśmiechem, a ja czuję, jak w moim wnętrzu rozlewa się cudowne ciepło.
 – Gotowa? – pyta swoim głębokim głosem.
 – Oczywiście.
 Bierze mnie pod rękę i prowadzi do taksówki. Szarmancko otwiera przede mną drzwi, a później wsiada z drugiej strony i podaje kierowcy nazwę restauracji. Jego nienagnane maniery, zdumiewają mnie, ale to nie czyni z niego wyniosłego dupka, co bardzo mi się podoba.
 – Jak minął dzień? – pyta, uśmiechając się, a w oczach grają mu radosne ogniki. – Wypad na basen się udał?
 – Jasne — odpowiadam — A ty, co porabiałeś?
 – Nic specjalnego, nudne życie kawalera, wiesz — śmieje się — Rano biegałem, później zadzwoniłem do rodziców, dziś mają rocznice ślubu. A później okazało się, że mój szef, jest potwornie zajęty grą w golfa, więc musiałem odwalić za niego kalkulacje na poniedziałek.
 – Nie zazdroszczę, ja zaczęłam dwutygodniowy urlop, więc przez jakiś czas mam pracę z głowy.
 – To świetnie — wygląda, jak chciałby jeszcze coś powiedzieć, ale samochód zatrzymuje się, i jesteśmy na miejscu. Po wyjściu z taksówki widzę, że znajdujemy się w miejscu, którego kompletnie nie znam. Restauracja faktycznie jest do bólu elegancka, czuję się jak kopciuszek wobec całego tego bogactwa. Albo, nie wiem, dlaczego przyszło mi to do głowy, Anastazja u boku Christiana.
 Kelner prowadzi nas do stolika na zewnątrz, nad brzegiem Tamizy. Tu jest zdecydowanie swobodniej. Georg odsuwa mi krzesło i czeka, aż usiądę, po czym również zajmuje miejsce.   Uśmiecha się i jego oczy zyskują nowy wyraz, jest nich coś... niebezpiecznego? Ale to mnie nie odpycha, wręcz przeciwnie, fascynuje. Przez chwilę wyobrażam sobie, jak wspaniałe w dotyku muszą być jego wydatne usta, wydają się takie miękkie i pociągające...
 – Na co masz ochotę? – mówi, zaglądając w kartę. Otrząsam się z tych swawolnych myśli i biorę do ręki menu.
 Zamawiam moje ulubione krewetki, a on wybiera odpowiednie wino. Powoli zapada zmierzch i robi się bardzo nastrojowo. Małe latarenki, zawieszone na balustradzie, zapalają się, a kelnerka zadbała o świece znajdujące się na naszym stoliku.
 – Jakieś plany na urlop? – pyta.
– Chciałabym jechać razem z mamą i Rose nad morze. Ale ten urlop, wyskoczył mi dość niespodziewanie, więc jeszcze nie wiem dokładnie kiedy i na jak długo.
 – Jak to?
 Opowiadam mu o mojej sytuacji w pracy, przemilczając, naganne zachowanie Harry'ego.
 – Więc dużo się dzieje.
 – Tak — odpowiadam. Na chwilę zapada cisza, a później, dodając sobie odwagi winem, pytam:
 – Od zawsze chciałeś być bankierem? – Wygląda, jakby się zastanawiał, a później odpowiada:
 – Nie, raczej nie. Wiesz, mój tata ma stadninę, zawsze myślałem, że będę razem z nim zajmował się końmi i wiódł równie spokojne życie. – Robi przerwę, żeby napić się wina. – Ale będąc nastolatkiem, moje poglądy kompletnie się zmieniły. Miałem dość tego wiejskiego krajobrazu i nie mogłem doczekać się, żeby się stamtąd wyrwać. I wcale nie żałuje, zgiełk tego miasta daje mi siłę do działania. A ty? Dorastałaś tutaj?
 – W zasadzie tak, mama opowiadała, że przeprowadziliśmy się do Londynu, jak miałam 5 lat, ale nie pamiętam nic z okresu przed przeprowadzką.
 – Aha. A ty, Alice, kim chciałaś być w dzieciństwie? – pyta, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
 – No cóż... – biorę łyk wina, zastanawiając się nad odpowiedzią — Najpierw, chciałam pracować w sądzie, jak moja mama. Później, jak mój tata, być wykładowcą na uczelni. Następnie, pokochałam ogrodnictwo, lecz ta miłość skończyła się równie szybko jak zaczęła, okazało się, że jestem paskudnie uczulona na róże. W wieku nastoletnim, wszem i wobec powtarzałam, że zostanę żołnierzem i żaden głupi chłopak nie będzie mnie już wyzywał od wiewiórek, bo będą się bali. To tyle, w skrócie. – kończę swój przydługi wywód.
 Zapada cisza, ale nie jest to, o dziwno, nic krępującego. Później, opowiadam u o przedstawieniu Rosi z okazji zakończenia roku szkolnego i innych rzeczach dotyczących córki, łapię się na tym, że od parunastu minut, opowiadam wyłącznie o niej.
 – Przepraszam, pewnie już masz dość, słuchania mojej paplaniny o dziecku — mówię zawstydzona.
– Nie, naprawdę. To, jak błyszczą ci się oczy, ja mówisz o Rosi... To piękne, widać, że jest twoim oczkiem w głowie. – Na jego słowa, rumienie się jeszcze bardziej. Chwyta moją dłoń nad stołem i zaczyna ją gładzić kciukiem. To bardzo przyjemne. Przygląda mi się uważnie i w końcu, odzywa się:
 – Mogę cię o coś spytać? – kiwam twierdząco głową, w odpowiedzi — Z tego, co zrozumiałem, mieszkasz z mamą? – I w chwili, gdy zadaje to pytanie, zdaję sobie sprawę z tego, jak to wygląda w jego oczach.
 – Tak — wzdycham — Jak zaszłam w ciążę, wiedziałam, że nie dam sobie rady sama. Więc, chcąc nie chcąc, wprowadziłam się do mamy.
 – A co z ojcem dziecka? – zapytał zmienionym, wzburzonym głosem — Uciekł, gdzie pieprz rośnie? - Moja zdumiona mina, chyba zbija go z tropu, bo szybko dodaje:
 – Przepraszam, po prostu nie mogę zrozumieć, co kieruje takimi mężczyznami ? To podłe, zostawić kobietę, którą się kocha...
 – Nie, to nie tak — przerywam mu. Przez ułamek sekundy się waham, a później słowa same wylewają się ze mnie:
 – Ojcem Rose jest człowiek, którego znam, a właściwie znałam, od dziecka. Mieszkaliśmy naprzeciwko siebie, a jego mama często zostawiała go pod opieką mojej mamy. Przyjaźniliśmy się, z żadną szkolną koleżanką nie byłam tak blisko jak z nim. A kiedy, w późniejszych czasach jego matka miała do mnie obiekcje, gwizdał na to. – Georg unosi brwi i pyta:
 – Dlaczego miała do ciebie obiekcje?
 – Kiedy miałam 10 lat, jego rodzice rozwiedli się. Jego ojciec, chwilę po tym odniósł sukces jako producent filmowy. Chyba z poczucia winy, kupił im dom w Chelsea. Ona, w tym samym czasie otrzymała spadek, po jakiejś krewnej z Ameryki i otworzyła firmę sprzątającą „Carven-Clean''.
 – Sprzątają u nas w biurze — wtrącił.
 – Tak. Odniosła sukces i postawiła sobie za cel, dostanie się do śmietanki towarzyskiej miasta. Alex poszedł do prywatnej szkoły i stopniowo zaczęła ograniczać nasze kontakty. W jej planie nie było miejsca dla dziewczyny, ze średnio zamożnej rodziny.
 – Powiedział ci to? – zdziwienie Georga jest wręcz namacalne.
 – Nie, ale ona nie mogła się powstrzymać, by mi o tym wspomnieć.
 –To... podłe — widać, że jest w szoku.
 –Tak, ale całkiem w stylu tej starej wariatki — śmieję się nerwowo.– Wracając do sedna... Amanda poszła krok dalej i postanowiła wysłać go na studia do Ameryki, padło na Yale. W przed dzień wyjazdu wyprawiła mu przyjęcie, z wielką pompą, na które oczywiście nie dostałam zaproszenia. Ale on też się na nim nie pojawił. Był u mnie. I tak właśnie na świecie znalazła się Rose. – Kończąc wywód, zawstydzona wpatruję się w blat stołu. Zapada cisza. Mężczyzna sięga przez stół i dotyka palcami mojej brody, unosząc ją lekko i zmuszając, bym na niego spojrzała.
 – Dziękuję — patrzę na niego zdziwiona — Dziękuję, że się przede mną otworzyłaś, Alice.
 Zabiera rękę, a ja momentalnie czuję się jakby niekompletna. Kiwa głową na kelnera, a do mnie zwraca się:
– Masz ochotę na spacer? – i błyska uśmiechem śnieżnobiałych zębów. Myślę, że gdyby w tym momencie zapytał, czy mam ochotę lecieć z nim na księżyc, odpowiedziałabym to samo:
– Z przyjemnością.
 Chciałam zaprotestować, gdy regulował rachunek, ale posłał mi spojrzenie, z którym nie było sensu walczyć.
 Wychodzimy na opustoszałą o tej porze jedną z wielu, uroczą uliczkę tego miasta. Spacerujemy w bliżej nieokreślonym kierunku, ciesząc się wspaniałą aurą, panującą tego wieczora. Delikatnie obejmuje mnie ramieniem, jakby prosił o pozwolenie, przytulam się do niego mocniej, odpowiadając na jego nieme pytanie. To takie trudne do opisania uczucie, jego dotyk daje mi... ukojenie. W jego ramionach przestaje czuć to brzemię, które codziennie tkwi na moich barkach, zupełnie jakby, uwolnił mnie od nieprzyjemnego ciężaru, a motylki w moim brzuchu odstawiają dziki, pijany taniec, poprzez który szybciej też bije moje serce. Jest ode mnie zdecydowanie wyższy, ale dzięki szpilkom mogę podziwiać jego przystojny profil. Wygląda podniecająco niebezpiecznie w mroku nocy. Zielone tęczówki, zmieniły kolor na czarny, pięknie wykrojone usta, sprawiają wrażenie stworzonych do całowania. Dwa kieliszki wina, które wypiłam tego wieczoru, zdecydowanie dodały mi odwagi. Nie mogę się powstrzymać, sięgam dłonią w górę, i dotykam tych kuszących warg. Zatrzymuje się, spogląda na mnie, wzrokiem, który rozgrzewa mnie do czerwoności. Całuje wnętrze mojej dłoni, powoli, poprzez nadgarstek i przedramię, kieruje się wyżej, sprawiając, że oszołomiona dotykiem jego warg, nie mogę złapać tchu, i czuję palące ciepło w każdym miejscu, gdzie składa delikatny jak muśnięcie wiatru pocałunek.   Kontynuuje tę słodką torturę, aż do mojej szyi, tam, wzdycha głęboko, upajając się moim zapachem. Ułatwiam mu to, odchylam głowę w bok, i przymykam oczy z rozkoszy. Georg wydaje z siebie cichy, niski pomruk i odsuwa się od mojej szyi. Jestem zawiedziona i zaskoczona, otwieram oczy i widzę, że wpatruje się we mnie tymi swoimi grzesznymi oczami. Unosi jeden kącik ust w górę, wygląda jak drapieżnik który właśnie upolował zdobycz.
 – Słodka Alice... – wsuwa ręce w moje włosy i łapczywie wpija się w moje usta. Opieram ręce na jego, muskularnej klatce piersiowej i już wiem, że wpadłam po cholerne uszy. Jego usta smakują wypitym niedawno lekkim winem i malinowym deserem. Tańczy językiem na moich wargach, co wywołuje u mnie maximum rozkoszy. Jęczę cicho w jego usta, a on nagle odsuwa się i przywiera czołem do mojego czoła. Czuje moje serce, tłukące się w klatce piersiowej i staram się zapanować nad oddechem. Kładzie rękę na moim policzku, a ja mimowolnie przytulam się do jego dłoni, przygląda mi się uważnie i mówi:
 – Jesteś cudowna, Alice. Wyprawiasz ze mną takie rzeczy... – mruczy chrapliwym głosem. Nagle zdaję sobie sprawę, że stoimy na środku chodnika i byłam gotowa oddać mu się tu i teraz, nie zważając na nic. "Ogarnij się, kobieto!" Drę się na siebie w myślach. Ale patrząc w te szmaragdowe oczy, tracę zdrowy rozsądek. Na szczęście, widzę, że on jeszcze posiada szczątki rozumu i mówi:
– Odwiozę cię do domu, piękna Alice. Obiecuje, że dokończymy to w stosownym czasie — ostatnie zdanie, wypowiada szeptem, tuż przy moim uchu. Delikatnie ujmuje mnie za ramię i prowadzi w stronę najbliższej taksówki. Moje miękkie nogi wcale nie chcą ze mną współpracować, więc w duszy dziękuje za jego silne, otaczające mnie ramiona.  


Uff, skończyłam, co myślicie? Poproszę o łaskawą ocenę, to moja pierwsza miłosna scena, wiem, że do ideału sporo jej brakuje, ale mam nadzieję, że idzie mi już coraz lepiej .😆
Serdecznie zapraszam do czytania i będzie mi miło, jak zostawicie jakiś komentarz lub gwiazdkę . 😀

Sekrety AliceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz