Rozdział 13

266 30 58
                                    

Alice

 Dochodzi pora lunchu, gdy mężczyźni opuszczają gabinet Alexa. Blondyn po odprowadzeniu gości, znika ponownie z moich oczu, co w obecnej sytuacji jest mi bardzo na rękę.

 Zdołałam już trochę uspokoić się po telefonie Georga, choć nadal analizuję rozmowę i zastanawiam się, jak to wszystko się potoczy. Nie mam zamiaru wyciągać do niego ręki po zgodę, dopóki nie wytłumaczy swojego irracjonalnego zachowania. 

 – Musimy porozmawiać. – Alex stoi w drzwiach i świdruje mnie swoimi karmelowymi oczami. Staram się nie ugiąć pod ciężarem tego spojrzenia i odwzajemniam je, odwzorowując jego chłodny ton, odbijam piłeczkę.

 – Potrzebujesz czegoś? Kawy, herbaty? A może nie potrafisz obsłużyć...

 – Miałem na myśli twoją córkę – przerywa. Wzdycham, czując się pokonana.

 – Co chcesz wiedzieć?

 Podchodzi bliżej mojego biurka i przeciera twarz dłonią, co robi zawsze, gdy nie wie, jak dobrać słowa. Minęło tyle lat, a ja nadal pamiętam różne jego gesty. Już otwiera usta, by coś powiedzieć, ale jego uwagę odwraca hałas przy drzwiach prowadzących na korytarz. Podążam spojrzeniem w tamtym kierunku i wytrzeszczam oczy ze zdziwienia. W drzwiach gabinetu stoi Georg i o zgrozo, trzyma w ręku bukiet róż.

 – Co ty tu robisz? – pytam ostro, nie wiedząc, czy jestem zła za niedawną rozmowę, czy za to, że nie słuchał, gdy mówiłam o mojej alergii.

 – Chciałem porozmawiać – mówi, lecz nie patrzy na mnie, tylko piorunuje wzrokiem mężczyznę stojącego przy moim biurku. – Na osobności.

 Do moich nozdrzy dociera zapach tych przepięknych, lecz jakże niebezpiecznych dla mnie kwiatów. Natychmiast zaczynam mieć trudności z oddychaniem, czuję, jak moja tchawica zaciska się niczym imadło. Alex reaguje błyskawicznie, podchodzi do Georga i wyrywa mu bukiet, po czym syczy:

 – Jest uczulona na róże, idioto. Zapamiętaj sobie ten szczególik. – Po czym wymija go i znika, zostawiając nas samych.

 Podchodzę do okna i otwieram je, chcąc przewietrzyć pomieszczenie i uregulować oddech. Czarnowłosy podchodzi do mnie, widzę, że jest zakłopotany, ale wcale nie jest mi go żal.

 – Przepraszam Alice, naprawdę. Z tego wszystkiego wyleciało mi z głowy, że jesteś uczulona, za bardzo przejąłem się naszą rozmową. – Patrzy na mnie z miną zbitego psa, czekając na jakąkolwiek reakcje z mojej strony. A ja zawzięcie milczę, wypełniając moje płuca świeżym powietrzem. – To był on, prawda? – kontynuuje. Odpowiadam skinieniem głowy. – Alice, przesadziłem, wiem o tym. – Przerywam przyglądanie się widocznemu w oddali młyńskiemu kołu i przenoszę na niego wzrok. – Nie powinienem bezpodstawnie oskarżać cię o kłamstwo. Po prostu, jak usłyszałem, że twoim szefem jest twoja dawna miłość, zgłupiałem. Nie kontrolowałem tego, co mówię i naprawdę żałuję słów, które padły z moich ust. Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Wybaczysz mi?

 Jego przesycony emocjami ton, poruszył jakąś strunę w moim sercu. Patrzę w te jego piękne, szmaragdowe oczy i czuję, jak cała moja złość gdzieś się ulatnia. To niedorzeczne, ale wcale nie mam ochoty toczyć z nim wojen. Co jest w nim takiego, że nie potrafię gniewać się zbyt długo? Nie myślę przy nim racjonalnie i trochę mnie to przeraża.

 – Przeprosiny przyjęte – mówię krótko i zamykam okno. Odwracam się i trafiam prosto w jego szerokie ramiona. Zamyka mnie w żelaznym uścisku, a ja wypełniam nozdrza jego uspokajającym zapachem, to mieszanina żelu pod prysznic i świeżo prasowanej koszuli. Całuje moje włosy i mówi:

Sekrety AliceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz