Alice
Po paru godzinach jazdy autem parkuje pod schludnie wyglądającym pensjonatem. Jasna elewacja, ciemne okiennice, ciemnoczerwona dachówka. Jedna ze ścian budynku obrośnięta jest bluszczem, stylem dość odstaje od innych znajdujących się tutaj, nadmorskich posiadłości. Jest upalny, czerwcowy dzień i już nie mogę się doczekać, aż znajdziemy się na plaży.
Po zakwaterowaniu właściciel pensjonatu Dan, miły człowiek, chyba w wieku mojej mamy, prowadzi nas do pokoju. Zarezerwowałyśmy jeden pokój, wiedząc, że spokojnie nam wystarczy. Pomieszczenie ma kremowe ściany, dwa pojedyncze, ale dość spore łóżka oraz stół z dwoma krzesłami i dużą szafę. Za rozsuwanymi drzwiami znajduje się, utrzymana w ciemnych barwach łazienka z kabiną prysznicową.
Ale największe wrażenie robi na mnie balkon i widok, jaki się z niego roztacza. Nie jest to morze. To mini las iglastych drzew. Ich stoicki spokój, delikatny szum poruszanych wiatrem gałęzi, napełnia mnie pozytywną energią.
Zostawiamy bagaże, nie zawracając sobie głowy rozpakowywaniem na kilka dni. Przebieramy się w stroje kąpielowe, zabieramy ręczniki i prowiant i ruszamy na plażę.
– Mamusiu, a pozbieramy razem muszelki? Chcę mieć dużo, dużo muszelek! – woła moja córka. Jest bardzo podekscytowana, jej nastrój udziela się także nam.
– Obowiązkowo kochanie – odpowiadam wesoło. Leśna ścieżka zaczyna się przerzedzać, przeradzając się w piasek, a po chwili naszym oczom ukazuje się przepiękny widok.
Spienione przez fale, niebieskie i absolutnie zapierające w dech piersiach morze. Delikatny wiatr owiewa nasze twarze, gdy podążamy bliżej wody. Już dawno pozbyłyśmy się butów i czerpiemy przyjemność z ciepłego piasku osypującego nasze stopy. Znajdujemy dogodne miejsce i rozkładamy obóz. Mama proponuje, że zostanie wygrzać się na słońcu a ja z Rosi z piskiem szczęścia biegniemy w stronę fal.
Ostatni raz byłam nad morzem chyba jeszcze z tatą. Jego choroba była już w zaawansowanym stadium, ale trzymał się dzielnie mimo skutków ubocznych chemii. Budowaliśmy zamki z piasku, mimo że byłam już wtedy nastolatką, nie mogłam odmówić sobie tej przyjemności. Przełamałam też lęk przed pływaniem w tych zdradzieckich falach, no i byliśmy szczęśliwi, mimo okoliczności. Pamiętam, jak tata patrzył na mamę. W jego spojrzeniu było tyle miłości, że aż dziw, że tyle uczucia mogło się zmieścić w jednym człowieku. A mama pod tym spojrzeniem promieniała, rozkwitała. Chciałabym kiedyś przeżyć taką miłość, jaka łączyła moich rodziców.
Rose piszczy za każdym razem, gdy fala dosięgała jej malutkich stópek. Cały czas mocno trzymam ją za rękę, doskonale zdając sobie sprawę, że jest bezradna wobec siły fal. Woda nie jest tropikalnie ciepła, w końcu to Morze Północne, ale temperatura powietrza wynagradza wszystko. Po jakimś czasie widzę, że małej robi się zimno, barwa jej ust i to jak stara się nie szczękać zębami, przekonują mnie, by przerwać tę zabawę. Biorę ją na ręce i zaczynam iść w stronę mamy. Rose oczywiście protestuje oburzona i przekonuje mnie, że wcale nie jest jej zimno. Nie ruszają mnie jej humory i mówię:
– Skarbie, ale nie jedziemy jeszcze do domu, nie bucz. Pokąpiemy się jeszcze dzisiaj, ale teraz trzeba iść zobaczyć, o robi babcia, może zjeść jakiegoś banana, co ty na to? - Obsesja jagodowa zmieniła się w bananową. Powoli uśmiech wraca na jej buźkę i pyta:
– Ale pozbieramy później muszelki, tak? - bawi się sznurkiem od mojego stroju i dodaje – Bo ja obiecałam Dave'mu, że przywiozę mu ogrom muszelek.
– Tak słoneczko, pójdziemy po muszelki.
Cieszy mnie to, że tak się kolegują. I wcale nie porównuje tej przyjaźni do mojej historii, to byłoby śmieszne. No i Julia nie jest, stukniętą na punkcie pozycji społecznej, Amandą Carven.
CZYTASZ
Sekrety Alice
Romance"Ile jesteś w stanie poświęcić dla tych, których kochasz?" Alice Thompson to 25-letnia mieszkanka Londynu. Ma uroczą córeczkę i absolutnie poukładane życie. Co się stanie gdy na jej drodze pojawi się ktoś wyjątkowy, kto obroci jej życie o 180 sto...