Rozdział 14

225 31 19
                                    

Alice

 – Księżniczko, obudź się – mówię, łagodnie głaszcząc ją po policzku. Rose ma problem z otwarciem oczu, co nie jest dla mnie zaskoczeniem. Marszczy słodko brwi, ale nie wydaje z siebie żadnego dźwięku, co oznacza, że muszę podjąć kolejną próbę.

 – Rose, kochanie, pobudka. – Tym razem otwiera oczy i zdezorientowana spogląda prosto na mnie, po czym natychmiast się we mnie wtula. Jej malutkie rączki mocno mnie obejmują, a twarzyczkę chowa w zagłębieniu mojej szyi, chroniąc wrażliwe jeszcze na światło oczy.

 – Dzień dobry – witam się z nią i całuję ją w czubek głowy oraz delikatnie kołyszę w ramionach. Trwa to chwilę, a Rosie mruczy tylko:

 – Mamusiu. – Uznaję to za dobry znak do tego, by podnieść ją z łóżeczka i wciąż z nią na rękach, udać się do kuchni przygotować śniadanie.

 Kiedy ozłocone kromki chleba wyskakują z tostera z głośnym trzaskiem, mała ożywia się i pyta:

 – Dzisiaj tosty z nutellą?

 – Tak, zgadłaś – odpowiadam i stawiam ją na ziemi, by mogła zająć miejsce przy stole. Z uśmiechem na ustach i wesoło, machając nóżkami, bierze się za pochłanianie swojego przysmaku.

 Przyglądam się jej radości i gratuluję sobie w duchu tego poranka, mając na uwadze, co czeka nas później tego dnia. Obawiam się spotkania tej dwójki. Rosie ma pewne opory do nowych osób, wiem, że w przedszkolu bardzo długi czas oswajała się z innymi dziećmi. Georg ostatnio wychodził z siebie, aby z nią porozmawiać, a ona nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem, kurczowo trzymając mnie za rękę. Ale jestem pewna, iż ta nieśmiałość jej minie w przyszłości.

 Podczas gdy pałaszuje śniadanie, ja zabieram się za pakowanie jej plecaczka. Dzisiaj cały dzień spędzi w biurowym przedszkolu, więc pakuje tam parę niezbędnych drobiazgów.

 Po skończonym posiłku i porannej toalecie pakujemy się do auta i jedziemy do pracy. Staram się omijać najbardziej zakorkowane ulice, lecz o tej porze podróż i tak się dłuży. Gdy czekam, aż na kolejnym skrzyżowaniu rozbłyśnie zielone światło, Rose odzywa się:

 – Mamusiu, a będzie dzisiaj David?

 – Na pewno – odpowiadam, równocześnie błądząc myślami gdzieś w chmurach, przez co nie zauważam zmiany światła, a z tyłu dobiegają mnie dźwięki klaksonów. Ruszam natychmiast i po paręnastu minutach wjeżdżam na podziemny parking budynku, w którym pracuje. O tak wczesnej porze jest jeszcze dość pusto, więc po wyjściu z auta bez problemu zauważam Julię z Davidem, zbliżających się z przeciwnej strony.

 Rose natychmiast zasypuje chłopca opowiadaniem wydarzeń z ostatnich kilku dni. Julia wita się ze mną, a później milknie, co nie jest dla niej normalne.

 – Wszystko w porządku? – pytam. Sprawia wrażenie bardzo przygnębionej. Wzdycha ciężko i posyła mi słaby uśmiech.

 – Dzisiaj wyniki egzaminów, nie spałam ani godziny w nocy – odpiera smutno. Serce mi się kraje, kiedy widzę, jak bardzo się przejmuje wynikami. – Jak obleje ten ostatni egzamin, nie dość, że zapłacę kupę forsy, to poprawka dopiero w sierpniu.

 Kładę rękę na jej ramieniu, chcąc tym małym gestem dodać jej otuchy.

 – Jesteś najzdolniejszą dziewczyną, jaką znam. Jestem pewna tego, że zdasz.

 Posyła mi uśmiech, tym razem mniej smutny i wsiadamy do windy. Kolejny dzień, który zaczynam nerwowym bólem brzucha. Staram się nie okazywać tego, jak bardzo jestem zdenerwowana, moja córka jest radarem mojego nastroju i wiem, że natychmiast przejęłaby stres ode mnie.

Sekrety AliceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz