Rozdział 29

215 20 10
                                    


Alice


 – Jak mogłaś mu powiedzieć?!

 Czuję, jakby wymierzył mi policzek.

 – Jak możesz tak myśleć?! – odpowiadam pytaniem na pytanie. – Nie powiedziałam mu tego. Oznajmił mi, że wie i jest w stanie odpowiednio na niego wpłynąć. Oczywiście, o ile nie przystanę na jego warunki.

 Nadal patrzy na mnie nieufnie. Być może ma do tego prawo, bo choć nigdy bym go nie zdradziła, okłamałam go w ostatnim czasie bardzo wiele razy. A poza tym, wypłynięcie sprawy sprzed 9 lat, nie wyszłoby mu na dobre.

 Alex, jako nastolatek był zdecydowanie zbyt gniewny, ale Amanda zdawała sobie z tego sprawę i ogromny nacisk, kładła na jego treningi kick-boxu, zajęcia na basenie i inne aktywności fizyczne. Jej sposób na okiełznanie nerwów syna, sprawdzał się doskonale, aż do czasu, kiedy blondyn postanowił się zbuntować. Ta sprawa z Watsonem miała miejsce jakiś czas po śmierci mojego taty, co ogromnie nim wstrząsnęło, choć szlaban, jaki nałożyła na niego Amanda, także w jakimś stopniu się do tego przyłożył.

 Byliśmy na domówce, na której nie powinniśmy się znaleźć, bo obydwoje mieliśmy zakaz wyjścia z domu. Ale byliśmy tam i udawaliśmy, że nasz świat wcale nie stanął do góry nogami. Miałam ochotę upić się w sztok, ale widząc, że blondyn od kilku dni przypomina tykającą bombę, wolałam mieć na niego oko. On za to, bawił się w najlepsze, pochłaniając zawartość plastikowych kubeczków jeden za drugim i co chwilę znikając na piętrze z inną dziewczyną. W pewnym momencie, chcąc odetchnąć od tłumu ludzi w salonie, udałam się do kuchni, żeby ugasić pragnienie czymś, co nie miało w sobie alkoholu. A za mną, do pomieszczenia wtoczył się pijany, zdecydowanie starszy ode mnie chłopak. Nie zwracałam na niego uwagi, dopóki nie znalazł się tuż przy mnie. Zaskakująco mocno, jak na swój stan upojenia, przycisnął mnie do ściany i zaczął obmacywać. Sparaliżował mnie strach, ale nawet gdyby nie to, nie miałam szans. Alex pojawił się znikąd, chwycił go za fraki i powalił na ziemię, po czym usiadł na nim i okładał go pięściami na oślep. Nigdy nie zapomnę furii w jego oczach, niemal czerwonej mgły przysłaniającej karmelowe tęczówki. Twarz chłopaka zamieniła się w krwawą miazgę, a on nadal zadawał ciosy. Odciągnęłam go w końcu, co nie było łatwe i dopiero wtedy zorientował się, co zrobił. Ktoś wezwał pogotowie i policje, zdecydowana większość nastolatków ulotniła się z imprezy. Alexa zakuto w kajdanki i zabrano na komisariat, a chłopak, który mnie zaatakował, Robert Watson, w stanie krytycznym trafił do szpitala. Z późniejszych wydarzeń wynikło, że otarł się o śmierć zdecydowanie mocno.

 Amanda wpadła w szał. Nie hamując się wcale, nawyzywała mnie od najgorszych, krzycząc, że przeze mnie jej syn stracił szansę na zrobienie kariery. Bo gdybym nie była małą zdzirą, to on nie olewałby szkoły, zajęć poza nią a tym bardziej nie wymknąłby się z domu podczas szlabanu. Zniosłam to wszystko, bo wierzyłam, że to moja wina, nadal gdzieś w głębi duszy myśląc o tym, czuję to samo. Ale pani Carven nie próżnowała. Wyciągnęła syna z aresztu płacąc ogromną kaucję i zapewne w podobny sposób ułagodziła najpierw rodzinę poszkodowanego, a później jego samego, by nie wniósł zarzutów.

 – Przepraszam – odzywa się w końcu. – Po prostu nie mogę w to uwierzyć. W przebiegłość, tego jebanego karalucha.

 Wstał z kanapy i nerwowo przemierza salon w tę i z powrotem. Niemal słyszę pracę trybików w jego mózgu, gdy tak intensywnie myśli.

 – Zastanawiam się... – urywa na chwilę, jakby nie do końca wiedząc, co chce powiedzieć. – Dlaczego on to robi? Czy ma jakiś powód, dla którego chce zatrzymać cię przy sobie, za wszelką cenę?

 Sama też się nad tym zastanawiałam, bardzo długo. Bo faktem jest, że od kiedy jestem z nim z przymusu, raczej nie jest to związek, o którym marzyłby ktokolwiek. Wzdrygnęłam się mimowolnie.

 – Nie mam pojęcia – odpowiadam cicho. – Myślę, że on po prostu chyba lubi ten rodzaj władzy... Jakkolwiek to brzmi.

 Dopijam resztę kolejnego drinka. Alkohol płynie leniwie w moich żyłach, zmieniając nerwy w przyjemne ciepło. Alex podąża za moim przykładem.

 – A co z naszą córką? Przecież...

 – Rose włos z głowy nie spadł, jemu chodzi tylko i wyłącznie o mnie. – przerywam mu szybko.

 Blondyn przystaje i patrzy na mnie z mocą.

 – Nie widzisz tego? – pyta, z nutką niedowierzania w głosie. Kręcę głową, na znak, że nie wiem, o co mu chodzi. – Ona jest w tym wszystkim. Mieszka z tobą i z nim. Widzi, co się dzieje, choć nie do końca rozumie. Dzisiaj powiedziała mi, że nie lubi Georga, bo na ciebie krzyczy, a ty przez to płaczesz. Nadal sądzisz, że to nie ma na nią wpływu?

 Patrzę na niego osłupiała. Prawda uderzyła we mnie niczym rozpędzony pociąg. Byłam ślepo przekonana, że jeżeli skupie uwagę czarnowłosego na mnie, ona nie ucierpi. Lecz moja córka dostała rykoszetem, którego nie zauważyłam. Tak bardzo, skupiłam się na ratowaniu wszystkich wokół, że umknęło mi to, co najbardziej oczywiste.

 – Jestem beznadziejną matką – odpieram, na jego słuszne zarzuty.

 Zsuwam się na podłogę i chowam twarz w dłoniach. Pieczenie pod powiekami owocuje kolejnymi tej nocy łzami. Gorzko-słone strumienie, torują sobie drogę pomiędzy palcami, kończąc swój żywot na puszystym dywanie.

 – Jesteś najlepszą matką, jaką znam. – słyszę szept, tuż koło ucha.

 W tym samym momencie delikatnie podnosi mnie z ziemi do pozycji stojącej. Ujmuje moją twarz w dłonie i patrzy mi głęboko w oczy.

 – Jesteś silna, piękna i mądra. Dźwigasz na swoich barkach ciężar większy, niż mógłby unieść nie jeden mężczyzna. I cholera, trzymasz się przy tym prosto – mówi żarliwe. – Ale z tym już koniec. Jestem tutaj, a ty możesz odpocząć. Zajmę się wszystkim. Musisz mi tylko odrobinę zaufać

 Zamyka mnie w uścisku. Wciągam głęboko w nozdrza jego wspaniałe perfumy, wsłuchuję się w miarowe bicie serca. I zaczynam w to wierzyć. W to, że będzie dobrze, bo jest tu ze mną a jego ramiona to najbezpieczniejsze miejsce na świecie. Jest moją tarczą, moim schronieniem, moją ostoją. Jego obecność to gwarancja, że w tunelu istnieje jakieś światło.

 To zawsze miał być ON. Choć zapierałam się nogami i rękami, próbowałam tysiąca innych możliwości. Nigdy i z nikim, nie czułam się tak kompletna, jak w tej chwili, w jego ramionach. Georg okazał się pomyłką, a nawet wcześniej był tylko marną namiastką tego, co czuję do Alexa. Chcę by ta chwila trwała wiecznie.

  – Tak bardzo za tobą tęskniłam – szlocham w jego ramię. Delikatnie gładzi mnie po włosach, czuję dotyk jego warg na nich. Jego klatka piersiowa napina się, gdy bierze głęboki wdech.

  – Ja też maleńka, ja też.



* Rozdział nie sprawdzony, z góry przepraszam.😉

Hej hej 😊😊 I jak wrażenia?  Wierzycie, że im się uda, czy raczej uważacie, że Georg postawi na swoim?

Słuchacie czasem muzyki z mediów?🤔 Dajcie znać.

Pozdrawiam 💕

Sekrety AliceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz