13

8.2K 661 257
                                    

Mogą być błędy, ale pisałam na szybko by dodać.

~~~

Harry nie dawał mi wytchnienia. Codziennie zabierał mnie w jakieś miejsce. Raz pokazał mi tutejszy wodospad, do którego trochę długo się szło. Nie wybrzydzałem jednak. Piękny krajobraz wszystko wynagrodził. 

Za drugim razem poszliśmy na jeden z najwyższych szczytów. Styles po drodze musiał się nasłuchać troszkę (bardzo) mojego marudzenia. Kiedy wracaliśmy nogi strasznie mnie bolały, ale brunet dzielnie wytrzymywał moje humorki.

- Ostatni dzień - ziewnąłem - tutaj - przytuliłem się mocniej do gołej klatki piersiowej Harry'ego. 

Wyraźnie poczułem, jak silne ramiona mocniej zacisnęły się wokół mnie. Westchnąłem z uśmiechem i pocałowałem jaskółkę na piersi loczka. 

- Tak misiek - powiedział ochryple, zadrżałem. Nie mogłem przywyknąć  do jego porannego głosu, gdzie chrypka była o wiele bardziej słyszalna.

Przymknąłem oczy, delektując się ciepłem drugiego ciała. Spokojny oddech mężczyzny sprawiał, że powoli robiłem się senny.

-Lou, nie śpij - podskoczyłem, nie spodziewając się nagłego głosu męża.

- Cholera, Harold - jęknąłem, uderzając go w pierś i usiadłem na jego biodrach.

Sięgnąłem po białą poduszkę. Styles niemal od razu spostrzegł co robię. Zmrużył groźnie oczy.

- Nawet nie próbuj - powiedział groźnie.

- Bo co? - uniosłem brew - Daj mi jeden powód do tego - poruszyłem gwałtownie poduszką, ale nie uderzałem go.

Zaśmiałem się dźwięcznie, słysząc jego nie męski pisk.

- Zemszczę się, Lou. Obiecuję ci to, zemszczę się. Pomyśl czy...-  przerwałem mu pierwszym uderzeniem.

- Louis! -zasłonił twarz rękoma, gdy dawałem kolejne uderzenia - Cholera mały! Przestań - wyrwał mi z rąk poduszkę i przewrócił mnie tak, że leżałem pod nim. Jego zielone oczy były ciemniejsze, ale widziałem w nich ten blask. Nie był zły, to oznacza tylko jedno. Harry się na mnie zemści.

Zacząłem się wiercić pod jego ciałem, nie spuszczając wzroku z  intensywnej zieleni.  Widziałem ten poszerzający się uśmiech, który uwydatnił jego dołeczki.

- I co teraz, panie Styles? - mruknął, wyraźnie rozśmieszony przez moją nietęgą minę - Co powiesz na łaskotki? -zagryzł swoją wargę, nim swoje ręce ulokował na moich biodrach i zaczął poruszać swoimi palcami.

Wyginałem się na wszystkie strony, a w kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Śmiałem się na cały  głos, próbując wyrwać się z silnych ramion mojego oprawcy.

- Proszę! Stop! Harry! - nie mogłem złapać oddechu.

Loczek przestał, ale swoje ręce pewnie zacisnął na moich biodrach.

- Przestanę, jeśli dasz mi buzi - zaproponował  - w usta! - dodał, widząc, że potrafię dobrze wykorzystać niedopowiedzenia.

- Okej, mogę to zrobić, pochyl się głupku - rękoma przyciągnąłem go za szyję i pocałowałem intensywnie bruneta, od razu włączając w to grę języków.

~~~~~~

- To ty idź po picie, a ja pójdę zobaczyć pamiątki - zarządziłem. Mieliśmy dwie godziny do wymeldowania się z hotelu, dlatego postanowiłem, że podzielimy się by zrobić ostatnie zakupy przed powrotem do domu.

- Okej, ale nie zgub się Lou i odbieraj każdy mój telefon - zastrzegł, unosząc jeden palec w górę.

Mój kochany mąż, który tak strasznie się martwi. Ledwo się powstrzymałem od zagruchania, ale za to zrobiłem co innego.  Stanąłem na palcach i połączyłem delikatnie nasze wargi.

- Nie bój się, mam włączony dźwięk - odsunąłem się i poszedłem w swoją stronę,  gdzie wcześniej widziałem fajny sklep - Za pół godziny w tym samym miejscu! - krzyknąłem jeszcze, patrząc na Harry'ego przez ramię, który stał w miejscu i obserwował uważnie moją sylwetkę.

- Okej! Będę tęsknić! - odkrzyknął i co z tego, że ludzie patrzyli na nas jak na debili.

Przeciskałem się przez małe grupki osób, szukając sklepu, który nagle mi zaginął. Maiłem się już cofać zrezygnowany, gdy zobaczyłem szyld, na którym mi zależało. Ledwo powstrzymałem się od podskakiwania z szczęścia. 

Szybko stanąłem przed sklepem wiedząc, że mam coraz mniej czasu. Wziąłem wdech i wszedłem. Teraz czas na poszukiwania czegoś dla mnie i Harry'ego.

Chodziłem tak po wszystkich półkach i przyglądałem się rzeczom. Myślałem, że będzie to coś lepszego. A jedyne co znalazłem to jakieś figurki, maczugi i magnesy z nazwą miasta, lub widokiem z gór.

- Idealne - szepnąłem do siebie, biorąc dwie rzeczy w swoją rękę - Harryemu na pewno się spodoba - uśmiechnąłem się dumnie.

- Em, chce pan to kupić? - spytał mnie chyba sklepikarz, patrząc dziwnie na moją osobę. Chyba usłyszał jak mówiłem do siebie. Oops.

- Tak, tak. Chcę to - pokazałem  i ruszyłem za nim do kasy, gdy pokazał gestem ręki bym szedł za nim.

Harry będzie zadowolony, czuję to. I co z tego, że ludzie będący w tym sklepie mogli mnie uznać za idiotę, przecież to się nie liczy. Każdy do siebie sam gada! Ale normalni ludzie gdy są sami...W domu.

I do? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz