Niedługo się żegnamy z tym ff haha C:
~~~~~~
Pięć miesięcy, to tyle jesteśmy już małżeństwem. Żyło nam się bardzo dobrze, Harry dbał o mnie, a ja o niego. Znaliśmy się coraz lepiej. Wiedzieliśmy co jest mocną, a co słabą stroną drugiego.
Było jak w bajce, która nie chciała się kończyć.
Ostatnio zastanawiałem się nad wyznaniem reszty prawdy Harryemu. Byłem do tego gotowy, ale zawsze, gdy miałem szansę na zrobienie tego... Coś mnie powstrzymywało, nagle robiło mi się sucho w gardle a wszystkie mądre słowa, myśli po prostu wyparowywały.
~~~~
- Louis, mogę cię prosić na słowo?- w czasie przerwy między audycjami złapał mnie Ashton.
Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co może mu chodzić. Przez ostatnie tygodnie mężczyzna zrozumiał, że nie jestem dla niego osiągalny. Niezmiernie mnie to cieszyło, bo czasem szef był straszliwie nadgorliwy.
Odłożyłem pudełko z drugim śniadaniem, które zrobił mi Harry i skinąłem głową. Wstałem z krzesła na kółkach i ruszyłem za starszym.
- Siadaj - polecił i wskazał na jeden z foteli po przeciwnej stronie biurka, gdzie on usiadł - Musimy porozmawiać - chrząknął.
- Coś się stało? - usiadłem niepewnie na fotelu i spojrzałem na Ashtona, nie mogłem wyczytać emocji z jego twarzy, jakby założył maskę.
- Mam powiedzieć prosto z mostu, czy wolisz delikatnie? - oparł się wygodniej o zagłówek - Wybieraj.
Poruszyłem się nerwowo.
- Prosto z mostu - nie chciałem się bawić w zbędne słowa.
- Zostałeś zwolniony, w trybie natychmiastowym - sięgnął po jakieś papiery i mi je podał - Powodem tego jest nierzetelne wykonywanie swoich obowiązków, jak i nie pojawianie się w pracy - chrząknął - Oczywiście dostaniesz wynagrodzenie za ten miesiąc, ale nie licz na coś więcej - poprawił swoją fryzurę i z stoickim spokojem mi się przyglądał.
- Jak to? - wydusiłem, w końcu z siebie. Nie mogłem uwierzyć, w to co właśnie usłyszałem - Przecież sam byłeś wcześniej zadowolony z mojej pracy. A wolne było zawsze ustalane z tobą, wyrażałeś na to wszystko zgodę Ashton. Nie rozumiem dlaczego mnie teraz pozbawiasz pracy! - wstałem gwałtownie, ta praca była częścią mojego życia. Miałem tu przyjaciół, załogę i widzów, którzy czekali na moją audycję na żywo.
- Zmieniłem zdanie, pieniądze zostaną przelane na twoje konto do końca tego tygodnia - wstał - Teraz jak możesz... Wyjdź, zaraz będę przyjmował kandydatów na twoje stanowisko - wskazał ręką na drzwi.
Zacisnąłem ręce w pięści. Nie zwróciłem uwagi na to, że kartki w mojej dłoni właśnie się pogniotły.
- Jesteś szują, Ashton - wyszedłem z jego gabinetu i poszedłem po swoje rzeczy.
Dziwnie mi się pakowało wszystkie klamoty, tyle wspomnień tych śmiesznych, złych aż łezka się w oku kręci. Dziękowałem w duchu, za wzięcie dziś większej torby do pracy. Zapiąłem zamek i pociągnąłem nosem.
- Będę tęsknił za wspólną pracą Nicki - przytuliłem przyjaciela - Napisz mi kto zajął moje miejsce - czułem jak mocniej zaciska ramiona wokół mnie.
- Nikt nie będzie umiał cię zastąpić Lou, nikt - odsunął mnie od siebie i złożył pocałunek na moim czole - Dzwoń do mnie, pisz... Cokolwiek, tylko nie urywaj ze mną kontaktu! - w jego oczach też błyszczały łzy.
- Obiecuję.
~~~~~
Czemu nigdy nie zrobiłem sobie prawa jazdy, dlaczego zawsze z tym zwlekałem? Dlaczego byłem takim kretynem? - pytałem siebie w myślach, jadąc autobusem miejskim. Droga mi się niezmiernie dłużyła.
Harry codziennie rano zawoził mnie do pracy, chyba że coś mu wypadało. Z pracy jednak zawsze wracałem na własną rękę, czy to pieszo, czy to autobusem. Teraz, jednak nie jechałem do domu, tylko do pracy loczka. Byłem zrozpaczony, a chęć poczucia jego silnych ramion zbyt duża.
- Zostałem Harry'ego? - spytałem znajomą mi sekretarkę. Ta spojrzała na mnie naburmuszona. Nie polubiliśmy się za pierwszym spotkaniem.
- Szef jest wolny... - mruknęła tylko.
Skinąłem i szybko poszedłem do jego gabinetu, zapukałem raz w ciemne drzwi i wszedłem do środka.
- Harreh - powiedziałem cicho.
Mężczyzna stał przy dużym oknie, był jakby zamyślony. Spojrzał na mnie zaskoczony i podszedł do mnie szybkim krokiem. Chyba wyczuł moje emocje.
- Lou? Coś się stało skarbie? - złapał w swoje dłonie moje policzki - Ej, ej kochanie, nie płaczemy - szepnął, delikatnie wycierając z moich policzków pierwsze łzy.
- Zwolnił mnie! Rozumiesz! Zwolnił po tylu latach ciężkiej pracy! - rzuciłem się w jego ramiona i zacząłem płakać. W tej chwili nie przejmowałem się tym, że brudzę zapewne drogi garnitur swojego męża. Silne ramiona objęły mnie mocniej, a znajome usta całowały mnie we włosy.
CZYTASZ
I do?
FanfictionLouis bierze udział w niecodziennym eksperymencie. Okładkę wykonała cudowna @Darrrow