22

7.4K 652 313
                                    

- Opowiedz mi wszystko - poprosiłem, prowadząc go do jednych z foteli - Skarbie oddychaj - ukucnąłem przed nim.

Miał nieobecny wzrok, patrzył w przestrzeń.

- Harry - sięgnąłem po chusteczki z szafeczki i wyjąłem jedną, przetarłem delikatnie jego policzki - Hej, żabo. Mów do mnie, proszę - odłożyłem zużytą chusteczkę i westchnąłem ociężale.

- Nawet nie zdążyłeś ich poznać - ledwo usłyszałem jego słowa - Przez pracę wprowadzili się na drugi koniec kraju - rozpacz biła z jego głosu - Znałem ich od pieluchy - w końcu na mnie spojrzał, a pojedyncza łza spłonęła po jego policzku.

- Nie musisz mówić teraz, mamy jechać do szpitala? Czy gdzieś, mówiłeś, że nie żyli tu... - Mówiłem powoli i wyraźnie, gładząc dłonią jego kolano.

-Nie... Nie ma sensu - pokręcił głową - Najpierw musimy załatwić prawne sprawy, na ten czas Leo pójdzie do domu dziecka - zgarbił się - Nie mogę cię do tego zmusić Lou...

Na początku nie rozumiałem o co mu chodzi. Po chwili pokręciłem głową, gdy zaświtało mi w głowie.

- Harry, znamy się już tyle miesięcy. Nie mam zamiaru odchodzić, no chyba że będziesz słaby w łóżku... - zażartowałem, ucieszyłem się, gdy przez chwilę na jego twarzy pojawił się uśmiech - A tak naprawdę. Mam już swoje lata, od dawna pragnąłem zostać rodzicem, może nie w ten sposób... Ale nie zostawię cię samego, nie ma opcji. Nie jestem taki - wstałem i przytuliłem jego większe ciało.

- Dziękuję... Możemy się położyć? - na jego prośbę pokiwałem głową i odsunąłem się, pomogłem mu wstać i położyliśmy się w wygodnym łóżku.

Odkryłem nasze ciała ciepłą i miękką kołdrą i znów objąłem większe ciało, to pierwszy raz, gdy Harry przytulał się do mnie w ten sposób, a jego głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej. Zacząłem cicho nucić i bawiłem się jego włosami, od Gemmy wiedziałem, że uspokaja to loczka. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi. Te smutne oczy, głos, zgarbiona postawa i łzy... To za dużo.

Dopiero po dłuższym czasie poczułem jak jego oddech się normuje, a uścisk lekko rozluźnia się, gdy byłem w pełni pewien, że śpi sam zamknąłem oczy i pozwoliłem snu wziąć kontrolę nad moim światem.

~~~~

Kiedy wstaliśmy, widziałem jak Harry'ego to wszystko jeszcze trzyma w pewien sposób, nie dziwiłem się jednak temu. Strata kogoś bliskiego naprawdę może dać w kość.

Przyszykowałem nam śniadanie na miarę moich możliwości, czyli ugotowałem parówki.  Posmarowałem kromki chleba masłem i położyłem wszystko na oddzielnym talerzyku.  Położyłem wszystko na stole.

Westchnąłem patrząc na Stylesa, który nawet nie spojrzał na jedzenie, które podałem mu pod nos.

- Harry - powiedziałem poważnie siadając koło niego - Musimy zjeść i porozmawiać kochanie - ten pokiwał tylko głową i z niewyraźną miną zaczął jeść to co przygotowałem.

Nie wiedziałem jak mu pomóc, mogłem jedynie być blisko niego.  Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu. Zawsze miałem z tym problem. Wziąłem uspakajający oddech i sam zacząłem jeść, uważnie patrząc na męża.

- Zawsze byli przy mnie. W najtrudniejszych momentach w moim życiu - zaczął, gdy przestał jeść - Pomagali mi, dawali swoje wsparcie. W gorszych momentach, gdzie byłem załamany czymś, byli by podnieść mnie na duchu. Nina i Merlin, bo tak się nazywali. Nawet nie wiesz jak się cieszyłem, że postanowili dać sobie szansę. To była ich najlepsza decyzja w życiu. Byli parą niemal idealną... Nie mogę w to uwierzyć - dzielnie mówił wszystko, ale na końcu załamał mu się głos.

Pokiwałem głową, że rozumiem. Nie wiedziałem co mogę powiedzieć.

- Pogrzebem zajmą się rodzicie Niny, niestety nie są oni w stanie opiekować się Leo. Są zbyt pochorowani, a Merlin był wychowywany w domu dziecka - dodał po pewniej chwili - Leo ma sześć lat, dość młodo zostali rodzicami, ale im to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, cieszyli się z tego.

- J-ja rozumiem - wyjąkałem - Dziś zostajemy w domu, nie jesteś w stanie pracować Harry. A jutro zaczniemy dowiadywać się wszystkiego w sprawie chłopca - zarządziłem.

Wiedziałem, że będą czekały nas trudne dni. Byłem jednak pewien, że damy radę. Jest w nas siła i wierzę, że pokonamy te ciężkie kłody, które padły pod nasze nogi w ostatnich dniach.

I do? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz