Wyszła z domu i skierowała się wprost do parku. Nie potrafiła już wytrzymać w tych czterech ścianach. Im dłużej tam siedziała, tym bardziej wydawało się jej, że ściany się zbliżają. Miała wrażenie, że zaraz ją zgniotą, że sama siebie zgniecie.
Ostatnie informacje przytłoczyły ją jeszcze bardziej. Jakby nie dość, iż nie radziła sobie z sytuacją, która między nimi była. Wytworzyła się pomiędzy nimi jakaś dziwna więź, a może i nawet uczucie. Niestety, oboje zaprzepaścili wszystko, bo nie chcieli pójść o krok za daleko.
Dreszcz wstrząsnął ciałem blondynki, gdy wiatr owiał jej gołe nogi. Nie przypuszczała, że na dworze panuje taki chłód.
Jej uwagę przykuło ciało, leżące na trawie nieopodal. Czym bliżej podchodziła, tym więcej szczegółów dostrzegała. To chłopak, wysoki na około metr dziewięćdziesiąt z długimi nogami. Nosił czarne ubrania, miał blond włosy. W okolicach ust błyszczał czerwony koniec papierosa.
- Nie patrz się tak na mnie – niski, zachrypnięty głos zwrócił się w jej stronę. - Peszysz mnie – odwrócił głowę i spojrzał na nią. Violetcie, aż zaparło dech w piersiach, gdy zobaczyła te oczy. Niebieskie tęczówki, za którymi tęskniła, które przypominała sobie każdego dnia, teraz patrzyły na nią smutno.
- Przepraszam – mruknęła, odwracając się powoli. Nie chciała mu przeszkadzać. Przecież tak naprawdę nie mieli ze sobą nic wspólnego.
Przyglądał się ze skupieniem jej ruchom. Zwracał uwagę na ułożenie dłoni, gdy poprawiała grzywkę. Na zgięty lekko palec wskazujący, jak opuszczała rękę. Zauważył nawet skrzywione szwy na lewej nogawce spodni.
- Połóż się ze mną – szepnął i podłożył ręce pod głowę. Westchnął głęboko, modląc się w duchu, żeby nie odmówiła.
- Po co? - Powiedziała nieśmiało. Niby zwykłe, nic nieznaczące pytanie, a blondyn nie miał pojęcia, co odpowiedzieć.
- Tak po prostu – rzekł. Bo przecież wielkie słowa nie są potrzebne, jeżeli między dwoma osobami coś się dzieje. - Popatrz ze mną w gwiazdy – poprosił. Starał się nie patrzeć, jak dziewczyna kładzie się obok. Walczył ze sobą, żeby nie dotknąć jej gładkiej dłoni. Aby nie przyciągnąć jej do siebie, zamknąć w ramionach i ochronić przed całym złem tego świata.
Sam tak wybrał. Nie miał prawa jej dotykać.
- Jaka jest Twoja ulubiona gwiazda? - Zapytała, wyrywając go z zamyślenia. Patrzył chwilę w niebo i zastanawiał się głęboko.
- Ta – wskazał na gwiazdę polarną. - A Twoja? - Rzucił jej krótkie spojrzenie. Zdążył jednak zauważyć skupienie i zachwyt na jej twarzy.
- Ta – pokazała tę samą gwiazdę i zaśmiała się perliście. Hemmings nie mógł wyjść z podziwu, że czuła się tak dobrze. Nie wierzył, iż potrafiła się śmiać. On czuł ogromny ból, nie miał siły nawet na cień uśmiechu.
Leżeli w milczeniu ze wzrokiem wbitym w gwiazdy. Żadne z nich nie miało odwagi się odezwać. W sumie nawet nie mieli, co powiedzieć.
Luke wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zabrał jednego. Nacisnął na przycisk, a z zapalniczki wybuchnął płomień.
- Palisz? - Zapytała zdziwiona, patrząc na papierosa w jego ustach.
- Czasem – burknął, wypuszczając dym. Szare kłębki układały się w kółeczka, lecąc powoli w górę. - Nikotyna uśmierza ból – zrobił kolejną porcję kształtów i spojrzał na nią. - Jakoś trzeba sobie radzić z cierpieniem – zaśmiał się i zaciągnął się papierosem. Violetta pokiwała głową na znak zrozumienia.
CZYTASZ
Heaven is a place on earth || L.H.
FanfictionCzasem jest tak, że tęsknimy za kimś, a nawet nie wiemy, dlaczego. Pragniemy zobaczyć oczy, których dokładnie nie pamiętamy. Dotknąć skóry, której wcześniej dotykaliśmy tylko przypadkiem. Poczuć zapach perfum i smak truskawkowego błyszczyka. On wła...