*marzec*
Drogi pamiętniku!
To wszystko jest tak cholernie niesprawiedliwe. Dlaczego ona może go mieć na własność? Czemu mnie zostawił i odszedł tak bez słowa? Czuję, że teraz mogłabym go znienawidzić. Myślę, że byłabym w stanie zrobić mu to samo co on mnie. Rozkochać, udawać, a potem porzucić. Zostawić za sobą te wszystkie marzenia, pragnienia i obietnice. Pamiętasz, pamiętniczku? Obiecał mi, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. A jest pierwszą osobą, która to zrobiła. Gdzie on jest? Nie chcę go już widzieć. Jest okropna kreaturą. Człowiek bez uczuć, który uwielbia niszczyć innych swoją bezmyślnością. Ale wiesz co? Nadal chcę się go pozbyć, bo...
Odłożyła długopis i zatrzasnęła pamiętnik, gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi. Schowała zeszyt za plecami, ponieważ nie chciała, aby ktokolwiek zobaczył, że w nim pisała.
- Co tam? - Lodovica spojrzała na nią kątem oka, wkładając maleńki kolczyk do ucha.
- A nic ciekawego – wzruszyła obojętnie ramionami. Grała w serialach, robiła karierę aktorki, ale granie przed Comello średnio jej szło. Zawsze przesadzała z tą swoją "nonszalancją". Ruchy dziewczyny wręcz krzyczały: Zobacz, ma coś za plecami!
Oczywiście nie umknęło to bystremu oku włoszki.
- Co tam chowasz? - Przyglądała się w lustrze, jak ciało przyjaciółki zdrętwiało. Violetta schowała znajomy zeszyt do torebki, nie mówiąc ani słowa.
Zacisnęła usta w wąską kreskę i zdobyła się na odwagę, żeby spojrzeć w lustro. Wzrokiem zbitego psa patrzyła na brunetkę, jakby błagała, aby nic nie mówiła, nie komentowała jej czynów.
- Nic nie powiem – zapewniła, wracając do pakowania ostatnich kosmetyków. W ciszy dokończyły zbieranie rzeczy, które przywiozły ze sobą. Dzisiaj zakończyli trasę koncertową, wracają do domu do Argentyny.
- Wiesz, co doprowadza mnie do rozpaczy? - zapytała, zatrzaskując bagażnik czarnego SUV'a. Odebrała z rąk przyjaciółki gorącą czekoladę, którą kupiły przed chwilą w automacie.
Milczały prze chwilę, gdyż zbierały myśli, kiedy zmierzały w stronę pobliskiej ławeczki.
- Pamięć – dokończyła rozpoczęte zdanie, bo Lodovica nie rwała się do odpowiedzi. - To, że wiem, jaki odcień miały jego oczy, jakiej muzyki słuchał. A nawet ile łyżeczek cukru sypał do kawy. Wspomnienia mnie zabiją, a mózg, jak na złość, przypomina mi dźwięk jego głosu – prychnęła oburzona. Starała się odsunąć od siebie smutek i żal, które pozostały po jego nagłym odejściu.
Nigdy nie możemy zostawić kogoś z dnia na dzień. Najlepiej znikać powoli – każdego dnia na dłużej. Wtedy mniej boli, przyzwyczajamy się stopniowo, że ta osoba znika. Szukamy rozwiązań powoli i z rozwagą, nie łapiemy się pierwszej deski ratunku.
Zupełnie inaczej postępujemy, kiedy ktoś znika z sekundy na sekundę. Chwytamy się każdej liny, która akurat się pokaże. Potrzebujemy pomocy, a nie dostajemy jej od odpowiedniego człowieka. Dlatego ludzie często popadają w nałogi. Szukają pomocy, bo ktoś bliski otwarł drzwi i wyszedł. Nie znikał powoli, lecz odszedł gwałtownie. Tak nie wolno, musimy dać czas na przyzwyczajenie się do nieobecności.
To tak jak z rzucaniem papierosów. Nie da się wyjść z nałogu od razu. Codziennie wypalamy jednego mniej, aż w końcu w ogóle nie są nam potrzebne.
I tak samo musimy postąpić z drugą osobą.
Każdego dnia spędzać z nią mniej czasu, ograniczać rozmowy i wspólne zajęcia. I kiedy już znikniemy, ona nie dostanie wstrząsu, jednak do końca życia będzie miała wrażenie, że czegoś jej brakuje. Jakby o czymś zapomniała, ale nie przypomni sobie o czym.
CZYTASZ
Heaven is a place on earth || L.H.
FanfictionCzasem jest tak, że tęsknimy za kimś, a nawet nie wiemy, dlaczego. Pragniemy zobaczyć oczy, których dokładnie nie pamiętamy. Dotknąć skóry, której wcześniej dotykaliśmy tylko przypadkiem. Poczuć zapach perfum i smak truskawkowego błyszczyka. On wła...