Siedziała na obdartej, białej ławeczce, myśląc, co działo się z jej ukochanym. Czy czegoś mu nie brakowało? Czy był szczęśliwy? Czy pamiętał o niej? Te pytania nurtowały ją, odkąd odszedł. Pewnego dnia zniknął bez słowa, przekazując przez Michael'a, że ma go nie szukać. Cała ich relacja runęła, jak domek z kart. Violetta czuła się wtedy naprawdę połamana i samotna. Potrzebowała go po stracie dziecka, a on jedynie dołożył jej bólu. Znowu.
Odwróciła głowę w prawą stronę. Ujrzała tam Calum'a, który nieśmiało się do niej uśmiechnął. Gestem zaprosiła go na ławeczkę.
Kiedy nie ma się nic dobrego do powiedzenia lepiej milczeć. Dlatego Hood nic nie mówił. Patrzył jedynie w przestrzeń i starał się uporać z wyrzutami sumienia. Dokładnie wiedział, gdzie znajduje się Hemmings. Po prostu obiecał mu, że się nie wygada. Czasami tylko oznajmiał Violetcie, że u niego w porządku. Choć ostatnio nawet tego nie robił. Chciał, żeby o nim zapomniała i zaczęła od nowa. Jego przyjaciel zranił ją już wystarczającą ilość razy.
- Jestem ciekawa – zaczęła cicho, odchrząkując. – Czy mogłam mu pomóc, cokolwiek się działo – zagryzła dolną wargę, żeby ukryć jej drżenie. Chłopak westchnął cicho.
- Może takie było jego przeznaczenie – spojrzał pustym wzrokiem przed siebie, gdzie niebo mieniło się na pomarańczowo i różowo. – Nie wszyscy mogą być uratowani – westchnął cicho i zawiesił wzrok tuż nad linią horyzontu, za którą chowało się słońce.
- Nie wiem, może tak – skierowała wzrok na czubki swoich czarnych szpilek. – Choć wiem, że ja mogłam zrobić więcej – zaciągnęła rękawy bluzy na swoje dłonie. – Mogłam go uratować – szepnęła, kręcąc głową w niedowierzaniu. Pomiędzy nimi zapanowała cisza, którą przerywał jedynie szum wiatru i dźwięk fal odbijających się od brzegu.
- Myślisz, że jest jakaś przyszłość? Jakieś jutro, które będzie miało więcej kolorów? – Zagadnął nieśmiało, szarpiąc spód swojej koszuli.
- Bez niego? – Rzuciła mu krótkie spojrzenie. Chłopak pokiwał głową, potwierdzając jej słowa. – Bez niego nie ma żadnego jutra, ani żadnych kolorów – wyszeptała, dławiąc się własnymi łzami. Przyjaciel machnął ręką na znak, że ma się przysunąć. Blondynka ufnie wtuliła się w niego. Wydawała się taka bezbronna i krucha, niczym dziecko, które zgubiło mamę w supermarkecie.
- Wiesz, że byłaś jego niebem? – Zapytał z twarzą ukrytą w jej włosach. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i przymknęła oczy.
- Niebo to miejsce na ziemi i czasami też jest smutne – powtórzyła słowa, które składały się na pierwszego sms'a do niego.
***
To już koniec kochani!
Dziękuję wam za to, że byliście ze mną przez te wszystkie rozdziały! I że poznaliście historię Luke'a i Violetty.
Dziękuję wam jeszcze raz! Cieszę się, że mogłam poznać ich razem z wami!
Pod epilogiem możecie pisać pytania do bohaterów. Myślę, że to będzie fajne zakończenie. Jeżeli jest coś, co chcecie wiedzieć to pytajcie! Bohaterowie na pewno wam odpowiedzą!
Love, Tynaxoxo
CZYTASZ
Heaven is a place on earth || L.H.
FanfictionCzasem jest tak, że tęsknimy za kimś, a nawet nie wiemy, dlaczego. Pragniemy zobaczyć oczy, których dokładnie nie pamiętamy. Dotknąć skóry, której wcześniej dotykaliśmy tylko przypadkiem. Poczuć zapach perfum i smak truskawkowego błyszczyka. On wła...