Bib, bib, bib... Ten dźwięk obudził mnie o 6:03. Był przedostatni dzień letnich wakacji. Byłam podekscytowana, ale i smutna, że lato się kończy. Właśnie miałam zacząć ostatnią klasę w gimnazjum. Zamrugałam kilka razy zaspanymi oczami. Potrzebowałam kilku minut, aby mój wzrok przyzwyczaił się do światła. Wstałam z łóżka i pogłaskałam mojego radgolla, kota Bluesa. Zamruczał przyjaźnie, po czym poszedł spać dalej. Ruszyłam do łazienki. Pierwsze co zrobiłam po wejściu miało na celu mnie obudzić. Chlusnęłam sobie w twarz zimną wodą i weszłam pod prysznic. Oddając się porannym czynnością pielengnacyjnym układałam plan na ten dzień.
Po umyciu się zjem śniadanie i pójdę na lody do Leonarda. Odwiedzę też galerię handlową w celu zrobienia zakupów do szkoły. Muszę jeszcze odebrać pieniądze od rodziców z poczty i jeszcze pójść na trening baletu. -pomyślałam. Uznałam, że to dobry plan. Spłukałam szampon z włosów. Zakręciłam wodę, po czym wyszłam spod prysznica. Osuszyłam się i walnęłam brudne ciuchy do kosza na pranie. Klęknęłam na dywaniku w celu poszukiwania suszarki. W końcu znalazłam ją w szafce pod umywalką. Podłączyłam ją do prądu i zaczęłam suszyć włosy. Kiedy były suche związałam je w wysokiego koka. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Oczy pociągnęłam eye-linerem, a usta szminką nude. Zadowolona ze swojego wyglądu ruszyłam do mojej gardoroby. Przeszłam się kilka razy i zdecydowałam się na swój strój. Wybrałam beżową bluzę z kapturem, bez rękawów z nadrukiem "Balet madness" i dżinsowe krótkie spodenki o kolorze khaki oraz szare skarpetki. Szybko się ubrałam, nerwowo patrząc co jakiś czas na zegarek. Wyszłam z garderoby do kuchni. Od razu wzięłam tabletki przeciw alergii i nasypałam Bluesowi jego ulubionej karmy. Zawołałam go, ale kiedy od 3 minut się nie pojawiał po prostu wzruszyłam ramionami. Włączyłam telewizję. Akurat grali powtórki "Riverdale". Uśmiechnęłam się do siebie. Wróciłam do kuchni i zaczęłam robić sobie tosty z kozim serem. Kiedy tosty się piekły ja nalałam sobie wody. Nałożyłam sobie jedzenie na talerz i weszłam do salonu. Usiadłam przy stole upiłam łyk wody, która była tak zimna, że aż na chwilę straciłam oddech. Odczekałam chwilę. Zaczęłam jeść tosta. W międzyczasie piszę do Mirandy czy zechce się ze mną spotkać. Dziewczyna się zgadza. Kończę więc śniadanie jak najszybciej, aby zdążyć wszystko zrobić.Była 6:57, kiedy wychodziłam z domu z moją torbą na ramieniu. Zamknęłam drzwi i klucze wrzuciłam do torby. Zjechałam windą na parter, który o tej porze był bardzo cichy. Wyszłam z budynku. Plac był pusty, bo dla większości osób było za wcześnie na jakiekolwiek interakcje towarzyskie. Tylko kilka aut przejechało koło mnie. Przeszłam przez pasy i udałam się do lodziarni "U Leonardo". Leonardo chyba dopiero co otworzył, bo kiedy weszłam wiązał fartuch. Był on przyjacielem mojego taty i moim przybranym wujkiem.
- Mała miss arabesque! -Wujek zawsze mnie tak przezywał.
-Dla mnie to co zawsze.
-3/4 shake czekoladowy i 2 gałki o smaku maliny i białej czekolady w kubku z tęczową posypką. Tak?
-Tak. Już za 2 dni szkoła! Nareszcie!
-Eh. Nie rozumiem Cię.
-Wiem. -Wzdycham. - Po balecie skoczę jeszcze do Miasteczka Srebrnej Polany. Tam jest gimnazjum i poczta.
-Aha. Podrzucić Cię?
-Nie dzięki.
-Wiesz co? Nadal nie rozumiem, dlaczego nie jeździsz na koniach. Tu możesz się rozwijać. Nawet twoja przyjaciółka cię do tego namawia. Z domu masz blisko do stajni w Forcie Pinta. Z gimnazjum masz super blisko do Farmy Steve'a i jeszcze masz Ośrodek Jeździecki Srebrnej Polany koło biblioteki. To najlepsza stadnina w całym Jorvik. -Wujek podał mi zamówienie. On cały czas namawiał mnie do nauki jazdy konnej zamiast jeżdżenia wszędzie autobusami. Miałam szacunek do tych co jeżdżą i, że się nie boją. Ja mogłam głaskać konie godzinami, ale jazda na nich to nie dla mnie.
-Wiesz co się stało i wiesz czemu nigdy więcej nie wsiądę.
-Jak wolisz. -Uniusł jedną brew. -A jak tańczysz to to sobie z milion razy coś robisz, a później i tak wracasz do treningów.
-To nie to samo... -mruknęłam pod nosem. Popatrzyłam na zegarek. -Muszę już iść. Hej.
Skończyłam lody i zabrałam shake'a na wynos. W tym samym momencie, gdy zamykałam drzwi lodziarni na przystanku pojawił się tramwaj. Weszłam do niego, skasowałam bilet i zajęłam miejsce. Dokładnie po kwadransie byłam za drzwiami Jorvik City Plaza. O tej porze byłam jednym z niewielu klientów. Weszłam do sklepu z ciuchami.
-Hejka. -Pomachałam do sprzedawcy i mojego kolegi ze starej klasy.
-Siemka Aix. Mam nową kolekcję bryczesów. Mogę ci przed premierowo pokazać.
-Nie musisz. Nie jeżdżę. -Uśmiechnęłam się do niego. Zaczęłam wybierać nowe ciuchy. Wybrałam miętowy sweter z nowej kolekcji oraz taki sam różowy. Do tego dżinsy, trampki w czarno-białe esy floresy, które wybrałam na prezent dla przyjaciółki. Weszłam do przebieralni. Ubierałam wszystko po kilka razy, żeby sprawdzić jak ubrania na mnie leżą.
Ładnie -orzekłam w końcu
Do moich zakupów dodałam ładndy T-shirt. Jasno fioletowy. Podeszłam do kasy i zapłaciłam. Postanowiłam coś wypić w oczekiwaniu na Mirandę. Weszłam do kawiarni o zamówiłam sobie herbatę. Usiadłam przed kawiarnią i przez chwilę oglądałam moje zdjęcia w telefonie. Zobaczyłam zdjęcie na, którym ja i Justin Moorland siedzimy sobie w domku na drzewie w Zielonej Dolinie. Zachichotałam cicho, bo przymoniałam sobie jak on zawiesił się na drzewie, bo włosy mu utknęły.
Ach te odpały z Jus'em! Najlepsze były -pomyślałam ze smutkiem.
Zauważyłam jak łza leci mi z oka. Podkochiwałam się w nim, a on nagle zniknął. Tak po prostu. Zapadł się pod ziemię. Nagle usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. Gordon wypadł jak poparzony ze sklepu z jakąś paczką mało się przy tym nie zabijając o własne nogi.
-AIXA! !! PACZKA! JUSTIN!
-Uspokój się. O co chodzi. -Ruchem ręki kazałam mu usiąść.
-Wczoraj do sklepu przyszła paczka. Była na niej kartka. -Wydyszał. -Od Jusa dla Aix. Proszę. Ja muszę wracać do sklepu, ale jak się dowiesz czegokolwiek to mów.
-Pa.
Popatrzyłam się na duży brązowy karton. Był normalny. Wyróżniała go tylko ta kartka. Otworzyłam go. W środku były spodnie do jazdy konnej, długie buty jeździeckie, rękawiczki, kask i bluza. Ta, którą dałam mu na urodziny. Nasza dwójka świrująca na plaży. Ach te wspomnienia... Zuważyłan małą karteczkę tam pisało "Jesteś ostatnią nadzieją. Spotkaj się z Alex i Lindą."
--------
Hej mam nadzieję, że się spodoba. Pozdro dla Mirandy.
1013 słów
CZYTASZ
Zawsze inna {w trakcie poprawy}
ФэнтезиMusisz się zmierzyć ze swoim przeznaczeniem. Nikt nie mówił, że będzie przyjemnie. Opowieść związana z fabułą gry "Star Stable Online" Okładka : @_bansheee #1 w sso, starstable i starstableonline wiele razy 1 - 4 ~ poprawione