Aixa Kingdotter
Był piękny grudniowy poranek. Ostatni weekend przed wolnym i świętami. Wybrałam się z Angelspiritem na samotną przejażdżkę na polach Everwind. Przez ostatnie trzy miesiące ciężko się uczyłam, trenowałam naszą ekipę baletową na mistrzostwa, które odbywają się w lutym w Londynie i uczyłam się jazdy na Angelu. Doszłam do niezłego poziomu. Koń razem z Meteorem i Tin-Can mieszka w Stajni Jorvik. I Ghosflame też. Axel go kupił za 50 000 Szylingów Jorvik. Ja za niego zapłaciłam, bo uznałam, że będzie to rekompensata za te lata, kiedy ja byłam z rodzicami. Nie zgodził się, ale pewnego dnia po szkole przyszedł do stajni i dowiedział się, że koń jest jego. Alex powiedziała mi, że ich dusze się połączyły. To był dla mnie znak. Powiedziałam rodzicom. Miałam te pieniądze przeznaczyć na nowy dom dla nas, ale zrobiłam po swojemu. Rodzice nic nie powiedzieli. Chyba wiedzieli, że mam im to za złe. Przez te trzy miesiące chodziłam do Elizabeth Sunbem, która uczyła mnie o Jeźdzcach Dusz, Pandorii i wszystkich rzeczach związanych z moim przeznaczeniem. Spisałam specjalnie dla niej przepowiednię w naszym języku. Musiałam to robić, bo była na nas zła. Raz byłyśmy na platformie, żeby ocalić Jusa, ale skończyło się na tym, że dowiedziałyśmy się o planie Jeźdźców Mroku o sprowadzeniu pewnej ważnej osobie z innego świata. Pani Jeźdźców Mroku. Nie znalazłyśmy Justina. Nie widziałam go. Mimo to miałam wielką motywację, żeby go zabrać znowu do Jorvik. Ale za to miałyśmy w planach kolejny wypad tam w celu ratunku Justina. Linda nauczyła mnie korzystać z magii i mojej rożdżki. Z Alex nauczyłam się kontrolować moje moce pioruna. Nie opowiedziałam im jeszcze historii o tym jak zabiłam swojego brata. Nie byłam na to gotowa. Oczywiście cały czas robiłyśmy różne odpały. Niektóre nie były szkodliwe, a inne... Nieważne. Spotkałam się dużo ze swoim chłopakiem Derekiem. Po tym jak wyznałam Alex, że pierwszy pocałunek miałam z Justinem nie dręczyła mnie już. Tak bardzo. Ona nie mogła mnie zrozumieć. Mimo wszystko zacieśniłam więzy ze swoimi przyjaciółmi i moją rodziną. Biologiczną i tą nie. Derek był moim chłopakiem, ale ja cały czas myślałam tylko o tym jak uratować Justina. Śnił mi się po nocach. Jak umiera. Jak wpada z platformy do morza i tonie. Chciało mi się płakać jak o tym myślałam. Zawsze, kiedy śniło mi się to, budziłam w nocy ze łzami w oczach i cała rozdygotana. Dziewczyny opowiadały mi też o Anne i Lisie. Przykra historia. Uznałam, że w ramach pamięci opiszę ich historie. Kupiłam piękna księgę i zrobiłam kilka egzemplarzy. To były moje trzy ostatnie miesiące.
Poprawiłam swój ukochany, pudrowo-różowy, puchary golf. Pogłaskałam konia i dałam mu sygnał do spokojnego, miarowego kłusa. Zrobiłam żucie z ręki i skierowałam konia w stronę Zielonej Doliny. W tamtym miejscu spadło mało śniegu, ale klimatyczna mgła pozostała. Jechaliśmy tak w ciszy, jednak w pewnym momencie koń zatrzymał się. Nasłuchiwał czegoś.
-O co chodzi? -zapytałam. Ogier tylko zastrzygł uszami i szybkim kłusem ruszył w stronę tego dźwięku. Z trudem złapałam rytm i dobrą nogę. W pewnym momencie Angel zatrzymał się, a ja gwałtownie poleciałam na jego szyję. Pośród tej przenikliwej ciszy można było usłyszeć ciche parskanie konia. Angelspirit zerwał się galopem w stronę z, której dochodziły dźwięki. Prawie spadłam i zaczęłam się drzeć na swojego konia. W pewnym momencie jednak przestałam. Zmroziło mnie tak, że z trudem mogłam oddychać. Przed nami stał koń. Miał niebieską sierść i białą grzywę.
-Starshine... -podeszłam do konia nie mogąc uwieżyć w to co widzę. Pogłaskałam go po pysku. Poczułam, że się trzęsie. Podbiegłam do Angela i zdjęłam z niego derkę treningową. Podeszłam do Starshine'a i narzuciłam na niego derkę. Widocznie mu ułożyło. Chciałam zadzwonić do dziewczyn, ale coś mnie powstrzymało. -Ale jeśli ty tu jesteś... to gdzie jest Lisa?!
-Pomóż mi! -usłyszałam Starshine'a. Wiedziałam, że Jeździec Dusz możne rozmawiać z koniem, ale i tak byłam w szoku. -Lisa... ona...
-Starshine. Nie wieżę. Musimy uratować Lisę! Gdzie ona jest! Powiedz co się stało. -Starałam się zachować spokój.
-Kiedy wróciliśmy z podróży po Europie, Lisa zabrała mnie na długą przejażdżkę. Wtedy zaatakowało nas Dark Core. Pamiętam tylko ogień. Potem obudziłem się tutaj. Bolała mnie noga i szukałem Lisy. Jedyne co znalazłem to my odbici w skale przez popiół. Nie znalazłem jej.
-Chwila. Od ilu tu jesteś?
-Chyba miesiąc.
-I to ze zwichniętą nogą? Biedny. Która to? -koń lekko podniósł przednią, lewą nogę. Była spuchnięta. Szybko chwyciłam patyk i z wielkim trudem zerwałam kawałek derki. Usztywniłam mi nogę.
-Jesteś wszechmocną?
-Tak. A skąd to wiesz? -sprawdziłam bandaż.
-Możesz mi uleczyć tą nogę. Masz moc uleczania jak Lisa. A wiem... po prostu wiem.
-No tak. Cały czas się uczę o swoich mocach i bywa, że zapominam, że je mam. -Zdjęłam mu prowizoryczny bandaż i dotknęłam jego nogi. Posypało się kilka fioletowych iskier, a po chwili noga konia była już zdrowo. Byłam zadowolona, bo włożyłam dużo pracy w naukę kontrolowania swoich mocy.
-Dziękuję ci. Cieplej mi się zrobiło. Pomóż mi znaleźć Lisę.
-Uwierz mi, że mi też na tym zależy. Starshine ja... -dotknęłam jego pyska i odleciałam. Zrobiło mi się różowo przed oczami i zobaczyłam rudą dziewczynę. To była Lisa. Trzymała mnie za rękę.
-Aixo, pomóż mi. Jestem uwięziona w Pandorii. Brakuje mi już sił życiowych. Jednak, możesz mnie uratować. Przekaż mi trochę swojej mocy i odnajdź. Niedaleko miejsca w, którym złapało mnie Dark Core jest mój łącznik z tym światem. Znajdź mnie, a ja powiem ci resztę. Błagam. Jeśli nie to umrę. Mój koń cię tam zaprowadzi. Ja nie dam dłużej rady. -Jej ręka zaczęła powoli puszczać moją. -Oczywiście Liso! Znajdę cię! Uratuję cię... -przed oczami znowu pojawił mi się Starshine'a. Ciężko oddychałam i serce waliło mi młotem. Upadłam na śnieg ze łzami w oczach. Nie mogłam nic powiedzieć. Słowa uwięzły mi w gardle. -Aixa! -mój koń podbiegł do mnie i schylił łeb. Przytrzymałam jego grzwywę i z trudem wstałam. -Starshine. Gdzie ty Lisa zostaliście zaatakowani? Zaprowadź mnie tam. Natychmiast! -Co się stało!? Widziałaś się z Lisą we śnie? -Tak. Miałam wizję. Była tam Lisa i... och, po prostu mnie tam zabierz! -Dobrze. -Z trudem wspięłam sie na siodło i otarłam łzy z policzka. Starshine ruszył cwałem, a Angel ruszył za nim. Jechali równo, a ja starałam się nie spaść z siodła. Źle się czułam, a moje moce nie działały na mnie w ogóle. Wiedziałam, że oddaje moc Lisie i, że to z tego powodu nie mam siły. Nie broniłam się jednak przed tym. Chciałam uratować rudowłosą. Nie wiedziałam co się dzieje dookoła mnie. Śnieg zaczął padać mocniej. Jedyne co mogłam zrobić to złapać się za grzywę, trzymać kolanami siodło i nie spowalniać akcji ratunkowej. Mimo swojego wycieńczenia ścisnęłam konia łydkami i kazałam mu pędzić jeszcze szybciej. Angelspirit posłusznie przyśpieszył. W pewnym momencie Starshine gwałtownie skręcił w krzaki. Mój koń zrobił to samo. Musiałam położyć się na koniu, bo inaczej zleciałabym. Konie zaczęły zwalniać, a krzaki się przerzedzać. W końcu wjechaliśmy na małe i niskie wzgórze. Konie się zatrzymały. Rękawiczki zaczęły mi ciążyć. Zdjęłam je i włożyłam do kieszeni. Koń Lisy zaczął niespokojnie grzebać w ziemi. Ja rozejrzałam się i zeskoczyłam na śnieg. Miałam takie okropne uczucie, jakby łamały mi się kości. Jęknęłam głośno, a w moich oczach pojawiły się łzy. Mój koń patrzył się na mnie. Wcisnął mi głowę pod ramię. Wysiliłam się na słaby uśmiech.
-Ten kamień... -Starshine podszedł bliżej dużej skały. -Wybraliśmy się z Lisą na przejażdżkę. Nikt nie wiedział, że ona wróciła. Od razu po powrocie popędziła do stajni. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Ona od razu mnie osiodłała i pojechaliśmy w teren. Jej tego brakowało tak bardzo... Nie wiedzieliśmy, że ktoś nas śledzi. Cieszyliśmy się sobą. W pewnym momencie z nikąd wyskoczyli Jeźdźcy Mroku. Ogłuszyli nas. Ogniem. Magią ognia? Nie wiem. Obudziłem się w Zielonej Dolinie z bolącą nogą. Chciałem znaleźć Lisę, ale nie mogłem się ruszyć. Jestem tu pierwszy raz od wypadku.
-Tak mi przykro, stary. -Angelspirit podszedł do Starshine'a i trącił go pyskiem. Ja tylko stałam i gapiłam się na odbicie jeźdzca i konia. Popiół. Sylwetka Lisy.
-Dotknij... dotknij! -słyszałam szepty. Ciągnęło mnie do kamienia. Moje palce zbliżały się do zimnej i gładkiej powierzchni. Ciągnęło mnie do tego kamienia. W końcu dotknęłam go. W tym samym momencie kamień rozbłysł na różowo, a mnie odrzuciło do tyłu. Upadłam na plecy, ale szybko podniosłam się do siadu. Nagle poczułam niemiłosierny ból. Znowu upadłam na śnieg. Krzyknęłam. Z oczu zaczęły lecieć mi ciurkiem. Oba konie podbiegły do mnie.
-Aixa! -krzykneli równocześnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak przez golf prześwituje mi różowe światło. To był znak Lisy. Nie wiedziałam co się dzieje, więc odsunęłam się trochę do tyłu, a ból zmalał. Wstałam i przeszłam kilka kroków do przodu. Im dalej szłam tym bardziej mnie bolało. Oparłam się o Angela i co jakieś czas krzyczałam, żeby dać upust wielkiemu bólowi. Nie docierały do mnie słowa. Po prostu szłam. Dochodziły do mnie szepty.
-Idź dalej. Proszę. Postaraj się przetrwać ten ból... -szłam dalej, aż natrafiłam na świecący na różowo krzak. Padłam na kolana. Przez łzy nic nie widziałam. Słyszałam tylko jak jakiś koń rozgrzebuje krzak. Czułam, że muszę się tam zbliżyć. Czołgałam się. W końcu... Moje palce musnęły szczelinę i zemdlałam.Otworzyłam oczy i zobaczyłam...
-Lisa?! -nad szczeliną unosiła się różowa postać Lisy. Wyglądała jak duch...
-Lisa! -zarzał Starshine.
-Starshine! -dziewczyna chciała dotknąć konia, ale jej palce przeszły przez konia.
-Aixo, przepraszam, że musisz tyle cierpieć przeze mnie. Ale jesteśmy blisko. Musisz tylko znaleźć Śpiącą Wdowę. Już niedługo... -jednak Lisa zniknęła, a ja znowu upadłam.Przepraszam, że mnie nie było, ale miałam pewne... problemy. Ale wracam. W końcu rozdział o Lisie! Jej. Te wyświetlenia mnie dziwią. Bardzo. Dziękuję za nie i życzę miłej nocki. Paa.
-AmeliaTheHorse
CZYTASZ
Zawsze inna {w trakcie poprawy}
FantasyMusisz się zmierzyć ze swoim przeznaczeniem. Nikt nie mówił, że będzie przyjemnie. Opowieść związana z fabułą gry "Star Stable Online" Okładka : @_bansheee #1 w sso, starstable i starstableonline wiele razy 1 - 4 ~ poprawione