Ratunku część: II

121 14 2
                                    

Aixa
Stałam nad łącznikiem Lisy z tym światem. Mój ból zniknął... Kiedy tylko dotknęłam tych kamieni z nikąd pojawiła się Lisa. Była duchem. Różowym duchem. Z moich ust dobywała się przerywana para.  Podeszłam do niej i dotknęłam jej ręki.
-Znalazłaś mnie! Tak długo na to czekałam! Przepraszam cię za ten ból. Nie chciałam cię zranić, ale tylko w ten sposób mogłam z tobą porozmawiać. Ja... to jest... ja tylko w taki sposób mogłam cię zaprowadzić do mnie.
-Lisa... w końcu. Nareszcie mogę cię uwolnić. -Uśmiechnęłam się do niej ciepło. -Nie przejmuj się tym. Jak mam... cię stąd wyciągnąć? Pomóż mi cię stąd wyciągnąć.
-Aixo. Znajdź Śpiącą Wdowę. Ona mi pomoże. A teraz proszę idź już! Nie dam rady dłużej tu być. -Lisa zniknęła, a ja od razu wskoczyłam na konia.
-Starshine! Gdzie znajdę Śpiącą Wdowę?
-Ja... nie wiem. Przepraszam, ale nie.
-Spokojnie to nie twoja wina. Nie zmienia to faktu, że  jesteśmy w martwym punkcie. -Zasępiłam się. -Ale... wiem! Biblioteka! Jadę tam! Ty Starshine zostań tutaj. Dodasz Lisie siły.
-Ale ja chcę...
- Zostań! -powiedziałam trochę za ostro. Koń parsknął cicho, a ja skierowałam Angela w dół wzgórza. Ogier ruszył szybkim galopem, a ja odciążyłan go półsiadem. Jechaliśmy lasem i  polami Everwind na złamanie karku. Nie bałam się jednak. Ufałam mu. Pędziliśmy w stronę rzeki.
-Aix! Przygotuj się! -usłyszałam głos konia, ale nie zrozumiałam o co mu chodzi. Zbliżyliśmy się do rzeki. Przygotowałam się na ochlapanie. Zamiast tego poczułam jak Angelspirit mocno się wybił i mnie zmroziło. Straciłam równowagę i prawie spadłam. W ostatnim momencie złapałam się mocno jego grzywy i z mocnym plaśnięciem opadałam na siodło. Koń się zatrzymał, a ja oddychałam szybko.
-Angelspirit! Co to było?! Wiesz, że nie umiem skakać.
-Miałaś się przygotować. -Prychnął Angel.
-Nie ważne. -Zebrałam wodze i dałam mu sygnał do mocnego galopu. Koń zagalopował i ruszył w stronę Dworu Srebrnej Polany. Mineliśmy halę i kilku jeźdźców. Pędziliśmy jak wiatr. W końcu zatrzymaliśmy się pod biblioteką. Zeskoczyłam z konia i wbiegłam do ciepłego budynku trzaskając drzwiami. Linda siedziała i coś czytała. Wstała, kiedy tylko mnie zobaczyła.
-O, hej. Nie było cię w domu jak wstałam. -Dziewczyna zlustrowała mnie wzrokiem. -Aix stało się coś?
-Linda opowiedz mi o Śpiącej Wdowie! Szybko.
-Co się stało?
-Nie mogę ci teraz powiedzieć. Ale wszystko ci potem wyjaśnię. Obiecuję. Tylko błagam pośpiesz się.
-Dobrze... -skinęła głową Linda. Wskazała na obraz nad wejściem. -To Śpiąca Wdowa.
-To... drzewo?! -byłam w  dużym szoku. -Serio?
-Tak. A teraz posłuchaj...

Linda skończyła swoją opowieść z pewną nutą bólu w jej głosie.
-Dziękuję ci! -przytuliłam ją i wybiegłam szybko z biblioteki. Angelspirit stał znudzony, ale kiedy mnie zobaczył ożywił się. Wdrapałam się na jego grzbiet.
-Gdzie teraz? -koń podrapał się po nodze.
-Pola Everwind. Obok morza. I tym razem bez skakania.
-Mhm. -Koń natychmiast ruszył pełnym galopem w stronę pól Everwind. Jechaliśmy w dół szaleńczym galopem. W momencie, gdy mieliśmy przekroczyć rzekę koń zrobił tylko kilka długich kroków, a ja złapałam mocno wodze i pokierowałam go w stronę drzewa. W końcu ukazał się przed nami wielki stary dąb dookoła, którego było dużo kamieni z runami pandoriańskimi. Podjechałam do drzewa. Zeskoczyłam z siodła i zbliżyłam się do Wdowy.
-Śpiąca Wdowo? Czy możesz mi pomóc? Nazywam się Aixa Kingdotter. Przybywam tu, żeby uratować przyjaciółkę, Lisę. To ważne...
-Północ... -usłyszałam między trzaskami.
-Północ? Mam jechać na północ ?
-Północ... -usłyszałam jeszcze raz. Potem drzewo zamilkło.
-No i co ja mam robić? Na północy jest morze. -Westchnęłam i rozejrzałam się.
-A może chodzi o godzinę? -Angel podkłusował do mnie i wcisnął łeb pod moje ramię. Połaskotałam go po chrapach.
-Pewnie masz rację. Tylko jest pewien problem. Jest ranek. Do północy daleko. Co mamy zrobić?
-Ja bym się przespał.
-W sumie to ja też. - Dopiero teraz poczułam, że jestem zmęczona. Do czwartej nad ranem siedziałam na sali treningowej. O świcie wróciłam do domu, umyłam się i próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Postanowiłam, wtedy, że pojadę na przejażdżkę. Podeszłam do konia i ściągnęłam z niego sprzęt. Położyłam wszystko na dużej kłodzie i zdjęłam swoją bransoletkę, którą dostałam od Lindy na urodziny. Bransoletka od razu zamieniła się w różdżkę runiczną. Wyrecytowałam zaklęcie, które sprawiło, że całe otoczenie obok drzewa stało się ciepłe, a śnieg stopniał. Zdjęłam kurtkę i położyłam się na trawie. Wsunęłam bransoletkę na moją rękę.
-Coraz lepiej robisz to czary-mary. -Angelspirit położył się obok mnie. Pogłaskałam go po grzbiecie.
-Dziękuję. -Zamknęłam oczy. -Dobranoc kochanie.
-Dobranoc. -Zamknęłam oczy. Jedyne co mi pozostało to czekać...

Zawsze inna {w trakcie poprawy}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz