X Trudne sprawy rodzinne i przyjacielskie

227 16 6
                                    

Dzisiaj wyzwanie sobie zrobiłam! OK. 3000 słów! Uda mi się? To z okazji 10 rozdziału! Dzięki, że ze mną jesteście!

Axel

Dnia poprzedniego, w nocy

Około godziny 22:00 przypłynąłem do Jorvik. Wysiadłem z barki razem ze swoimi kilkoma walizkami i zrobiłem kilka ćwiczeń na rozgrzanie mięśni. Rozejrzałem się. Noc była piękna. Gwiazdy mocno świeciły, a księżyc był w pełni i rozsiewał srebrny blask po okolicy. Nade mną rozpościerały się żółte mury. Chyba jakiś fort. Babcia mówiła mi, że Jorvik to naprawdę urokliwa, ale widok jej na żywo przewyższał wszystkie opowieści. Jorvik naprawdę ma swój urok. Zacząłem iść w stronę przejścia. Obok niego ustawione były urocze straganiki. Zobaczyłem też barkę, a na niej śpiące kucyki. Wyglądało to naprawdę uroczo. Już miałem obrać kolejny kierunek, kiedy coś przemknęło mi przed oczami i przewróciło.
-Aaaa! -krzyknąłem i upadłem na plecy. Zakręciło mi się w głowie, a chwilę potem usłyszałem nad sobą dziewczęcy głos.
-Halo?! Nic ci nie jest? Cholera...
-Żyję, jest ok. Pomóż mi wstać. -Ona dała mi swoją rękę i pomogła wstać. Otrzepałem się i podałem jej rękę na powitanie.
-Na pewno nic ci nie jest? -zapytała i podała mi rękę. Dziewczyna miała rude włosy do długości ramion, które wystawały spod toczku w totalnym i zielono-szare oczy.-Maja jestem.
-Tak. Czuję się dobrze. Dziękuję, że się pytasz. -Uśmiechnąłem się do niej. -Axel. Axel, Kingdotter jestem.
-Hej, co robisz tu o tej porze z walizkami?
-Ja właśnie przypłynąłem tu z Londynu. Mieszkałem tam prawie od urodzenia, a teraz przeprowadzam się tutaj. Do Jorvik.
-Fajnie, ja tu mieszkam od urodzenia. Właśnie jeżdżę ze swoim nowym koniem, Jupiterem. Należał kiedyś do Anne von Blyseen, a teraz jest mój, bo jej rodzice uznali, że go mi sprzedadzą, bo jej nie ma, a na Jupiterze Anne i tak prawie w ogóle nie jeździła. Więc teraz należy do mnie. Dostałam go po bardzo niskiej cenie i super się dogadujemy. -Maja pogłaskała konia po szyji. -Tak w ogóle Jupiter był kiedyś koniem wyścigowym to dlatego tak pędził. Słuchaj, gdzie ty idziesz?
-A mówił ci ktoś, że dużo gadasz?
-No ktoś tam, kiedyś coś wspomniał. To quo vadis?
-Ja vadis do hotelu. Dzisiaj się gdzieś prześpię, a jutro zrobię to co muszę.
-No okej. A wiesz w jakim hotelu chcesz spać?
-Eeee... nie wiem. Może ty mi pomożesz coś znaleźć?
-No spoko. Mamy taki jeden fajny hotel w Jodłowym Gaju. To taka klimatyczna wioska położona w lasach obok wodospadów i starej piaskarni Srebrnej Polany. Ta wioska jest śliczna. Robiona na styl... co ja się będę produkować. Zabiorę cię tam.
-Wow, dzięki. Jesteś super. Fajnie, że dopiero tu przyjechałem, a już mam przyjaciółkę.
-Dobra Axel, pojedziemy do Moorland tam gdzie ja pracuję, damy ci jakiegoś spokojnego Shireka i zrobimy stępy do Jodłowego Gaju.
- Ej, ja umiem jeździć. W Londynie zacząłem starty w crossie. Moja babcia miała klacz i na niej jeździłem. Miała na imię Lexa. Miała taką śliczną siwą maść w hrecze.
-Super! Fajnie znać kogoś takiego jak ty! Poznałam cię ledwie kilka minut temu, a już cię lubię. Ale i tak dam ci Shireka. Jest siwym wałachem i ma na imię Snowhero.
-To co? Idziemy?
-No jasne! Rano ogarnę ci transport do... gdziekolwiek się wybierasz.
-Będę jechać do... -wyciągnąłem zdjęcie, które trzymałem w kieszeni bluzy i odczytałem adres. -Upadek Gubernatora. Wiesz gdzie to, prawda?
-Pff. Oczywiście, że wiem. Teraz chodź. Wiesz, kogoś mi przypominasz, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć kogo.

Doszliśmy do stajni Moorland w około 20 minut. Maja przywiązała Jupitera do płotku, a ja położyłem walizki obok tablicy ogłoszeń. Rozejrzałem się po stajni. Obok niej stała różowa przyczepa. Przy jednym z wejść stało kilka kolejnych straganów. Zobaczyłem też średniej wielkości okrąglak na którym leżało pięć cavaletti. Tam zobaczyłem też kawałek domku. Pewnie coś na obozy i dla gości. Zobaczyłem też otwartą bramę i plac. Dookoła tego placu rozpościerał się dom. Wyglądał na dość duży. Kilka świateł się tam paliło, więc uznałem, że to dom właściciela. Wszystko zrobione było w takim ładnym wiejskim stylu. Jupiter przerwał moje rozmyślania waląc mnie ogonem. Poklepałem go i poszedłem do Maji, która właśnie siodłała dla mnie mnie Snowhero. Podszedłem i delikatnie pogłaskałem go po chrapach. Maja podpięła popręg i dopiero mnie zobaczyła. Uśmiechnęła się i podała mi wodze konia. Otworzyłem boks i wyprowadziłem siwuska na zewnątrz.
-Ile masz bagaży? -zapytała Maja. Popatrzyłem się na swoją kupkę leżącą obok tablicy.
-Dwie duże walizki i cztery torby. To chyba nie za dużo jak na to, że się tutaj przeprowadzam.
-Mhm. Podzielimy się. Ty weźmiesz połowę i ja też.
-Okej. Zróbmy tak.
Kilka minut później wyjeżdżaliśmy przez bramę stajni Moorland. Skręciliśmy w prawo i lekko przyśpieszyliśmy konie do żwawego stępa. Shire poruszał się się trochę sztywno i niezgrabnie, ale i tak ta nocna przejażdżka była bardzo przyjemna. Przejechaliśmy obok dużej otwartej ujeżdżalni. Nad wjazdem wisiał różowy baner z literami BC. Dalej był tor westernowy. Zastanawiałem się jakim cudem wyrosły tam kaktusy. Spytałem o to Maję, a ona odpowiedziała mi, że to dzięki nawozowi ze stajni. Dużej jego ilości. Zaczęliśmy wjeżdżać na wzgórze. Maja powiedziała mi, że to wzgórze Nilmera. Stąd łatwo dojechać do każdego miejsca w Jorvik. Pokiwałem głową, a Maja wspomniała jeszcze coś o cyrku po drugiej stronie wzgórza. Była tam jeszcze opuszczona farma, ale ją zignorowałem. Pojechechaliśmy dalej. Zobaczyłem piękny zamek. Wyglądał bardzo majestatycznie. Zrobiony z szarej cegły z witrażami w oknach zapierał dech w piersiach. Wjechać na zamek można było tylko jadąc lub idąc przez długi... podjazd? Nie wiem jak to nazwać, ale wyglądało to oszałamiająco i dodawało budowli uroku. Otrząsnąłem się w końcu z szoku i popatrzyłem się w drugą stronę. Stało tam małe miasteczko z wieżą zegarową ze świecącym cyferblatem. Obok miasteczka stała stajnia z dużym padokiem ogrodzonym stylowym białym ogrodzeniem. Stała tam też szopa i dwa traktory. Obok stajni stały też fryzyjskie konie sportowe i kilka luzytanów. Z zamyślaniań wyrwała mnie Maja, która uznała, że możemy przejść do kłusa. Uśmiechnąłem się i przytaknąłem. Popędziłem Snowhero do miarowego kłusa. Przejechaliśmy obok tej farmy i skierowaliśmy się na mały most. Przejechaliśmy przez most i pojechaliśmy dalej prosto. Postanowiłem rozpocząć rozmowę.
-Opowiedz mi coś o wyspie. Proszę.
-No spoko. Jorvik to wyspa na, której 99% ludzi ma własne konie. Mamy tutaj jedną z najlepszych stajni na świecie, która nazywa się Stajnia Jorvik. Tak po prostu. Leży obok Jarhleim i wyjechały stamtąd jedne z najlepszych koni wyścigowych i ujeżdżeniowych, ale nie powiem, dobre konie skokowe też tam hodują. Jupiter jest byłym wyścigowcem. Wyhodowali go w Stajni Jorvik. Nasza wyspa jest bardzo urokliwa. Mamy tu praktycznie wszędzie bardzo urokliwe krajobrazy. Mamy tutaj bardzo ciekawy klimat. Serio. W DZW, czyli Dolinie Złotych Wzgórz jest wiecznie jesień. W DUD, czyli Dolinie Ukrytych Dinozaurów jest zawsze zima jak na Antarktydzie. Trzeba tam jechać na Haflingerze, koniu Północno-Szwedzkim albo koniu Shire. Reszta wyspy ma klimat raczej ciepły. Lato trwa tu przez wiosnę, lato, jesień, a w zimę pada tutaj śnieg. Tutaj w Jorvik bardzo celebrujemy wszystkie święta. Wtedy rozkładamy specjalne sklepiki po całej wyspie. Robimy też różne konkursy i tak dalej. Kocham nasze Jorveskie plaże. Najlepsza jest pod Fortem Pinta. Tam się dzisiaj pierwszy raz spotkaliśmy. Jeźdzcy uwielbiają skakać z takiej drewnianej platformy do wody. Wiedziałeś, że u nas w Jorvik pływają dzikie rekiny? Ale tutaj taki jeden człowiek złapał rekina i go sobie oswoił.
-Nie wiedziałem. Wybiorę się kiedyś tam na plażę. Jakieś ciekawostki?
-No w sumie. -Maja się zaśmiała.
-Co się tak śmiejesz?
-Bo krążą legendy, że Jorvik zrodziło się z magii i, że ona nadal tutaj jest. Zabawne. Nie mogę z tego.
-Jakie legendy?
-Jak dojedziemy do hotelu to sobie poczytasz. Wiesz, mamy dużo wspaniałych zawodników w Jorvik. Dużo ludzi stąd jeździ na mistrzostwa Europy, a potem na świata. No, ale żeby pojechać na Europy to trzeba wygrać w Jorvik. No, ale przed tym jak wygrasz sobie w Jorvik to musisz wygrać u siebie w stajni. Więc za 7 miesięcy od dzisiaj odbędą się zawody w stajniach. Trzy tygodnie później są zawody Jorvik. Prawie wszyscy się tym jarają.
-No spoko. Co powiesz na powolny galop?
-Ok. Zbliżamy się do Jodłowego Gaju. Pokonamy te dzikie zakręty i jesteśmy. Zabiorę Snowhero'a do Moorland, ale najpierw ogarnę ci transport do Upadku Gubernatora. Pogadam z tutejszą stajenną, a ciebie zostawię w hotelu.
-Spoko. Wiesz, jesteś pierwszą osobą, którą spotkałem w Jorvik, więc chętnie się z tobą zaprzyjaźnię.
-Miło mi. Skoro tam to będę musiała przedstawić mojego mensza.
-Twojego męża?! -zdziwiłem się, zgubiłem strzemię, prawie spadłem i przeszedłem do stępa. Ona też zwolniła i zrównała się ze mną. Gapiłem się na Maję jak głupi. Ona tylko się zaśmiała.
-Alex Cloudmill. Mój monsz. -Podała mi swój telefon i pokazała zdjęcie dziewczyny we włosach o odcieniu ciemnego blondu oraz dużych, brązowych, ślicznych wręcz oczach. Pokiwałem głową, ale nadal nie rozumiałem rodzaju ich relacji.
- Niby ok. Wszystko fajnie tylko nie rozumiem kim wy dla siebie jesteście. Jeśli jesteś lesbijką to spoko, bo ja nie jestem homofobem. Nie, nie. Jestem bardzo tolerancyjny i...
-No chyba cię coś! Alex to moja przyjaciółka. No taka moja siska. Mamy takie same poczucie humoru, mamy taki sam styl, bo obie lubimy ubierać się w dresy i po prostu rozumiemy się bez słów no i nazywam ją swoim monszem. Ona teraz mieszka u swojej przyjaciółki. To chyba już na stałe. Ona ma problemy w swojej rodzinie. Jej matka to pijaczka i Alex często uciekała od niej do swojego brata, który tak po w skrócie jest opiekunem Fortu. Nie musiała tego robić często, bo jej matka rzadko wracała do domu na noc, a Alex spała też czasem w Stajni Jorvik lub Valedale. Ona spędza w Val dużo czasu. Nie mam pojęcia czemu. Oho. Jesteśmy. -Nad nami rozpościerała się wielka brama. Była drewniana z dużą ilością ręcznie rzeźbionych szczegółów. Maja skręciła w lewo. Zrobiłem to samo. Cała wioska była zrobiona z drewna. Dominowała zieleń i zwykłe nie pomalowane drewno. Każda latarnia świeciła. To były te z rodzaju, które zapala człowiek. Wszystko tu było piękne i bardzo detaliczne. Po prostu zakochałem się w tej wiosce. Przed stajnią rozłożone były deski. Maja wjechała tam i zeskoczyła z Jupitera. Nikogo oprócz nas tam nie było. Tak tylko myślałem. W stajni paliło się światło, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Maja jednak krzyknęła na kogoś i po chwili ze stajni wyszła kobieta. Na oko była trochę po czterdziestce. Przywitały się.
-Maju, co tu robisz o tej porze z chłopakiem?
-Axel, właśnie przypłynął tu z Londynu. Macie tu najlepszy hotel w Jorvik, więc pomogłam mu się tu dostać, bo sam nie miał by jak. Zaraz pomogę mu się zakwaterować i dostać do pokoju, ale przed tym zdeklarowałam się, że załatwię Axelowi transport. Zrobisz to dla mnie?
-Z tym koniem? -stajenna pogłaskała Snowhero'a.
-Co? Nie. To koń z Moorland, on jeszcze nie ma swojego. Wystarczy auto. Załatwisz to?
-Tak. Auto może być tutaj na około 15:00. Trochę wcześniej albo później. Dokąd?
-Upadek Gubernatora. -Odpowiedziałem pospiesznie. -Ile płacę?
-Oh, nie musisz. To będzie po prostu przysługa.
-Oh, dzięki. -Stajenna się uśmiechnęła.
-My tu w Jorvik słyniemy z uprzejmości. Nie musisz mi dziękować. Maja dużo razy pomagała mi za damo. To jest przykład prawdziwej dziewczyny z Jorvik. Ja wracam do obowiązków. Pa.
-Dziękuję. Przypilnujesz Jupitera i Snowhero przez 15 minut?
-Dobrze, ale nie więcej. Idźcie już. -Maja pokiwała głową i zdjęła walizkę z grzbietu Jupitera. Podała mi też dwie torby. Zabrałem bagaże z grzbietu konia i przywiązałem go do płotku. Zabrałem wszystkie walizki i podążyłem za Mają. Wskazała palcem duży budynek naprzeciwko stajni. Weszliśmy tam. Ukazała mi się ładna recepcja i cały parter. Zachowany był w takim samym stylu co cały Jodłowy Gaj. Podeszliśmy do lady i Maja nacisnęła złoty dzwonek. Wydał przyjemny i krótki odgłos, a z zaplecza wyszła młoda dziewczyna o niebieskich włosach związanych w schludny koczek. Uśmiechnęła się do nas.
-Witam was w hotelu Firgrove. Jestem Lily. Co mogę dla was zrobić? Pokój dla dwojga?
-Dzień dobry. Nie. Tylko dla mnie. Macie może apartamenty? Wie pani, nie lubię ciasnych pomieszczeń. Klaustrofobia.
-Oczywiście. Poczeka Pan chwilę. Zobaczę w systemie. -Dziewczyna spojrzała w dół i chwilę potem znowu się do nas odwróciła. -Aktualnie zajmowany jest jeden pokój dwuosobowy i jeden czteroosobowy. Także wszystkie apartamenty są wolne. Na ile się Pan zatrzyma?
-Jedna noc. Mi wystarczy jedna noc ze śniadaniem.
-Dobrze. To będzie 650 szylingów i ma Pan dostęp do basenu. Jeśli Pan chce może zjeść Pan w restauracji i skorzystać z zabiegów w spa, które są osobno płatne. Płatność od razu czy przy wyjeździe?
-Teraz. -Ściągnąłem plecak z pleców i wyjąłem swój portfel w runy. Jestem fanem Shadowhunters, czytałem każdą część Darów Anioła, Clace życiem, lubię Sizzy i ogólnie jestem Nocnym Łowcą. Dałem jej banknot na kwotę 500, 100 i 50. Dziewczyna to przyjęła pieniądze, dała mi klucz i powiedziała, że pokój leży na trzecim piętrze. Podziękowałem jej, schowałem portfel i ruszyłem po schodach z bagażami. Maja szła obok mnie z kluczem w ręce. W końcu doszliśmy do pokoju i otworzyła drzwi.
-O. Mój. Boże!!!! To jest pałac, a nie pokój. Masz tu jeszcze jedno piętro i jest mega przestronnie. Ruda wbiegła na pierwsze piętro i zbiegła chwilę później. Wyglądała na bardzo podekscytowaną. Też bym był gdybym nie musiał targać tych bagaży jeszcze przez kolejne schody. Westchnąłem, ale wszedłem na górę. Zobaczyłem ją w jednym z pokoji i tam wszedłem.
-Największa sypialnia? -zapytałem i rzuciłem bagaże.
-Tak. Ma nawet balkon. -Uchyliła okno i usiadła na łóżku. -Masz tu garderobę. -Otworzyła drzwi, które były naprzeciwko łóżka po lewej stronie.
-Czy możesz zabrać tam wszystkie moje walizki? Bardzo proszę.
-Spoko. -Rozwaliłem się łóżku, ale najpierw rzuciłem na podłogę. Maja po chwili wróciła, więc wstałem i ją przytuliłem. Też to zrobiła, po chwili się odsunęła i przejechała mi palcami po wlosach. -Masz ładne włosy. Ten kolor bleache mi się podoba. Odprowadzisz mnie do drzwi?
-T - tak. -Wyszliśmy z pokoju i zbiegliśmy po schodach na dół. Znaleźliśmy się przy drzwiach.
-Dobranoc Axel.
-Dobranoc Maja. -Zanim jeszcze wyszła odwróciła się do mnie. -Twoje nazwisko brzmi dla mnie znajomo. -I wyszła. Zaśmiałem się cicho. Zamknąłem za nią drzwi i postanowiłem rozejrzeć się po parterze w apartamencie. Nie duża łazienka, pokój z dwoma łóżkami. Była też kuchnia i salon z dużym telewizorem. Jeszcze garderoba i jeszcze jeden pokój z jednym łóżkiem oraz łazienka. Wszedłem na piętro i tam była moja bardzo duża sypialnia z garderobą i wielka łazienka i pokój z bilardem. Ja poszedłem do swojego pokoju po ręcznik, kosmetyki, telefon i pidżame. Wszedłem do tej wielkiej łazienki. Naprawdę była ogromna. Włączyłem sobie muzykę. Mój ulubiony kawałek "Youth" Shawna Mendesa i Khalida. Napuściłem sobie zimnej wody do wanny i położyłem ubrania obok kranu. Kocham zimną wodę. Ja mam tak, że zawsze jest mi gorąco. Nawet w zimie. Zamknąłem oczy i zanurzyłem się cały w wodzie. Zacząłem śpiewać mój ulubiony kawałek.
-You can't take my youth away
This soul of mine will never break
As long as I wake up today
You can't take my youth away

Zawsze inna {w trakcie poprawy}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz