Rozdział 3

3.8K 83 2
                                    

Nazajutrz w biurze mam  problem z koncentracją, a mój wygląd ewidentnie zdradza wczorajsze wieczorne wyjście. Matt patrzy na mnie z uwagą. Czuję, że zostanę przepytana.

     - To jak, zrobił ci wczoraj kurs tańca?

No to się zaczyna!!

     - Nie, wcale...

Udaję obojętną najlepiej jak umiem, ale Matt patrzy na mnie podejrzliwie. Nigdy nie umiałam kłamać... Szczerze, czasami... to jest denerwujące!

     - Ok!... Tańczyliśmy. Jesteś zadowolony? Kiedy wywinąłeś się od naszego towarzystwa, siedzieliśmy chwilę przy stole...
     - I?
     - I Gabriel chciał tańczyć.
     - Tańczyć jaki rodzaj?
     - Rodzaj taniec.
     - Tak, ale jest taniec i... taniec.
     - Tańczyliśmy i koniec kropka.
     - Och, dobra! Wyluzuj! Brak snu i marudzisz! Chciałbym bardzo zobaczyć jak to robisz. Masz sposób? Mnie nigdy nie zaprosił do tańca... Nie mam tych samych argumentów!
     - Prawdopodobnie. Z tym, że dlaczego uciekłeś jak złodziej wczoraj wieczorem?
     - Problem do rozwiązania...

Matt po prostu unika odpowiedzi. Nie lubię, jak kładzie się nos w cudze sprawy, więc wolę nie zanudzać go moimi pytaniami.

     - Zanotuj sobie, że nie jestem tak okropna,  jak Ty i nie będę molestować cię pytaniami.
     - Ależ tak moja mała! Jesteś perfekcyjną koleżanką.

Matt kładzie nacisk na słowo "perfekcyjna".

     - Muszę zobaczyć się na dole z Lisą. Potrzebujesz czegoś?
     - Nie, dziękuję.

Matt wychodzi i obraca się jakby tańczył z wyimaginowaną osobą. Wkurza mnie! Nigdy nie przestanie... Właśnie otrzymałam e-mail od Gabriela. Prosi mnie o przyjście do jego biura. Jestem tak oszołomiona tym, co się stało wczoraj wieczorem. Wreszcie przekonuję samą siebie powtarzając, że kolejny raz fantazjuję. Nic dziwnego się nie stało. Po prostu tańczyliśmy i źle zrozumiałam, co mi powiedział. To wszystko. Niemniej, nie mogę przestać myśleć co czułam, kiedy z nim tańczyłam... Czuję podniecenie na myśl bycia sam na sam z Gabrielem w jego biurze. Jednak nie mogę prosić Matta, aby mi towarzyszył. Nie mam już pięciu lat... Kiedy wchodzę do biura mojego szefa, próbuję lepiej ukryć mój niepokój. Pokój jest duży i słoneczny, a meble są okazałe i eleganckie. Jego biuro jest podobne do niego...

     - Ach, pani Prince! Dzień dobry! Proszę, niech pani siada.

Siadam na małym wygodnym krześle możliwie, jak najpewniej. Mam wrażenie, że mój niepokój jest widoczny gołym okiem. Gabriel podnosi się i siada kilka centymetrów od moich nóg, opierając się na brzegu biurka. Widzę jego męskie ręce, które oparł o krawędź swojego biurka. Musi myśleć, że jestem zafascynowana jego sygnetem, ale patrzę na jego ręce.

     - Bardzo elegancka dzisiaj...

Och! Jakby nic się nie stało, kontynuuje.

     - Chciałbym z panią omówić zakres pani pracy.

Wyrażam zgodę przytakując głową. Zachowuję dla siebie powiedzenie tego, co się stało wczoraj. Nagle rozbrzmiewa dzwonek telefonu.

     - Przepraszam.

Gabriel patrzy chwilę na telefon, potem z powrotem na mnie.

Korporacja CarterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz