Nazajutrz w biurze mam problem z koncentracją, a mój wygląd ewidentnie zdradza wczorajsze wieczorne wyjście. Matt patrzy na mnie z uwagą. Czuję, że zostanę przepytana.
- To jak, zrobił ci wczoraj kurs tańca?
No to się zaczyna!!
- Nie, wcale...
Udaję obojętną najlepiej jak umiem, ale Matt patrzy na mnie podejrzliwie. Nigdy nie umiałam kłamać... Szczerze, czasami... to jest denerwujące!
- Ok!... Tańczyliśmy. Jesteś zadowolony? Kiedy wywinąłeś się od naszego towarzystwa, siedzieliśmy chwilę przy stole...
- I?
- I Gabriel chciał tańczyć.
- Tańczyć jaki rodzaj?
- Rodzaj taniec.
- Tak, ale jest taniec i... taniec.
- Tańczyliśmy i koniec kropka.
- Och, dobra! Wyluzuj! Brak snu i marudzisz! Chciałbym bardzo zobaczyć jak to robisz. Masz sposób? Mnie nigdy nie zaprosił do tańca... Nie mam tych samych argumentów!
- Prawdopodobnie. Z tym, że dlaczego uciekłeś jak złodziej wczoraj wieczorem?
- Problem do rozwiązania...Matt po prostu unika odpowiedzi. Nie lubię, jak kładzie się nos w cudze sprawy, więc wolę nie zanudzać go moimi pytaniami.
- Zanotuj sobie, że nie jestem tak okropna, jak Ty i nie będę molestować cię pytaniami.
- Ależ tak moja mała! Jesteś perfekcyjną koleżanką.Matt kładzie nacisk na słowo "perfekcyjna".
- Muszę zobaczyć się na dole z Lisą. Potrzebujesz czegoś?
- Nie, dziękuję.Matt wychodzi i obraca się jakby tańczył z wyimaginowaną osobą. Wkurza mnie! Nigdy nie przestanie... Właśnie otrzymałam e-mail od Gabriela. Prosi mnie o przyjście do jego biura. Jestem tak oszołomiona tym, co się stało wczoraj wieczorem. Wreszcie przekonuję samą siebie powtarzając, że kolejny raz fantazjuję. Nic dziwnego się nie stało. Po prostu tańczyliśmy i źle zrozumiałam, co mi powiedział. To wszystko. Niemniej, nie mogę przestać myśleć co czułam, kiedy z nim tańczyłam... Czuję podniecenie na myśl bycia sam na sam z Gabrielem w jego biurze. Jednak nie mogę prosić Matta, aby mi towarzyszył. Nie mam już pięciu lat... Kiedy wchodzę do biura mojego szefa, próbuję lepiej ukryć mój niepokój. Pokój jest duży i słoneczny, a meble są okazałe i eleganckie. Jego biuro jest podobne do niego...
- Ach, pani Prince! Dzień dobry! Proszę, niech pani siada.
Siadam na małym wygodnym krześle możliwie, jak najpewniej. Mam wrażenie, że mój niepokój jest widoczny gołym okiem. Gabriel podnosi się i siada kilka centymetrów od moich nóg, opierając się na brzegu biurka. Widzę jego męskie ręce, które oparł o krawędź swojego biurka. Musi myśleć, że jestem zafascynowana jego sygnetem, ale patrzę na jego ręce.
- Bardzo elegancka dzisiaj...
Och! Jakby nic się nie stało, kontynuuje.
- Chciałbym z panią omówić zakres pani pracy.
Wyrażam zgodę przytakując głową. Zachowuję dla siebie powiedzenie tego, co się stało wczoraj. Nagle rozbrzmiewa dzwonek telefonu.
- Przepraszam.
Gabriel patrzy chwilę na telefon, potem z powrotem na mnie.

CZYTASZ
Korporacja Carter
Romans- Dobrze się pani czuje? Ma pani rozpaloną twarz. - Och, to nic! Po prostu... Uff... Jest gorąco w windzie, nie sądzi pan? Tak oczywiście... Patrzy na mnie bez słowa, potem zbliża się powoli w moją stronę. Bicia mojego serca robią się coraz szybsze...