Na zewnątrz pada deszcz i szaleje burza. Widzę, jak pan Carter wsiada do wielkiej limuzyny, a portier chroni go przed deszczem. Klasyka! Pomimo pogody, stoję tam i patrzę jak odjeżdża. Przez sekundę zapomniałam nawet, że Gabriel za mną idzie.
- Co to było?
Odwracam się i staję twarzą w twarz z Gabrielem. Nie wiem, czy w jego głosie słychać zdziwienie, czy złość... Szczerze mówiąc, nie chcę niczego wyjaśniać, zwłaszcza po tym, co zobaczyłam w jego gabinecie!
- Sądzę, że twoje oszałamiające oczy również posiadają zdolność widzenia. To był pan Carter.
- Wiem, kim on jest. Nie o tym mówię! Dlaczego masz jego chusteczkę? Skąd go znasz?
- A tak w ogóle, to dlaczego cię to obchodzi?
- Och... tak chcesz się bawić?
- Nie, nie bawię się ludźmi, Gabriel. W przeciwieństwie do ciebie.Odburknęłam w jego stronę w tym samym momencie, gdy niebo przecięła błyskawica.
- Był na tyle uprzejmy, że dał mi swoją chusteczkę. Gdybyś zachowywał się jak ktoś inny niż drań, to może byś zrozumiał...
Tym razem wyraźnie odczytuję złość w jego napiętych rysach twarzy.
- Czekaj... Dlaczego właściwie jesteś zazdrosny? Jeszcze chwilę temu Cassidy wtulała się w twoje ramiona!
- Co?!
- Nie zniosę dłużej tej gry! Zostaw mnie w spokoju!!
- Victoria... czekaj...
- Za każdym razem stajesz się moim problemem! Ranisz mnie, Gabriel!Teraz Gabriel patrzy na mnie ze smutkiem.
- Myślałam, że to ja jestem problemem, bo za bardzo przejmuję się tym, co ludzie pomyślą! Już miałam przyjść do ciebie po radę! A widzę, jak tulisz się do tej suki! Przynajmniej mogę powiedzieć, że nie tracisz czasu!!
- Victoria...Wydaje się, że Gabriel chce to wyjaśnić. Jego ton głosu jest kojący. Ale nie mogę przejmować się jego wymówkami. Mam ochotę po prostu wybuchnąć gniewem.
- Masz pecha, bo twoja nowa zdobycz stawia opór po tym, jak przespałeś się z nią w pokoju hotelowym!
Słowa opuszczają moje usta w błyskawicznym tempie. Gabriel kładzie mi ręce na ramionach i wpatruje się we mnie tak, jakbym właśnie złamała mu serce.
- Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić... Nie mogę znieść tego, że widzę cię w takim stanie!
- Aha, no to dziwne, bo wygląda na to, że robisz dokładnie odwrotnie!!
- Przestań Victoria...
- Co?! Nie, nie przestanę! Nie jestem jednym z twoich klientów, którym możesz manipulować! I nie jestem czymś, co możesz posiadać, ok? Nie należę do NIKOGO!!Gabriel nie przestaje się na mnie gapić. Pewnie zastanawia się, jak mnie uspokoić. Wiem, że kiedy jestem w takim stanie, nie potrafię się opanować... Ledwo słyszę, co się do mnie mówi...
- Słuchaj, to co się wydarzyło w tym pokoju hotelowym było magiczne, ok? Nigdy wcześniej nie czułem czegoś tak potężnego. I jestem pewien, że ty też nie.
Nie mogę temu zaprzeczyć i stoję bez słowa, z półotwartymi ustami. Nie spodziewałam się tego. Szczególnie po nim. Kilka kropel deszczu spada na moją skórę i na chwilę ostudza płonący we mnie ogień.
- Potrzebowałam tylko czasu, Gabriel... A ty... Ty...
Słowa utknęły mi w gardle.
- Victoria, przyszłaś do mojego biura, żeby powiedzieć mi, że między nami koniec! To dokładnie nie jest to, co nazywam "potrzebą czasu"...
- Nie rozumiesz, że jestem przerażona?!

CZYTASZ
Korporacja Carter
Romance- Dobrze się pani czuje? Ma pani rozpaloną twarz. - Och, to nic! Po prostu... Uff... Jest gorąco w windzie, nie sądzi pan? Tak oczywiście... Patrzy na mnie bez słowa, potem zbliża się powoli w moją stronę. Bicia mojego serca robią się coraz szybsze...