Rozdział 19

226 8 0
                                    

Na zewnątrz pada deszcz i szaleje burza. Widzę, jak pan Carter wsiada do wielkiej limuzyny, a portier chroni go przed deszczem. Klasyka! Pomimo pogody, stoję tam i patrzę jak odjeżdża. Przez sekundę zapomniałam nawet, że Gabriel za mną idzie.

        - Co to było?

Odwracam się i staję twarzą w twarz z Gabrielem. Nie wiem, czy w jego głosie słychać zdziwienie, czy złość... Szczerze mówiąc, nie chcę niczego wyjaśniać, zwłaszcza po tym, co zobaczyłam w jego gabinecie!

        - Sądzę, że twoje oszałamiające oczy również posiadają zdolność widzenia. To był pan Carter.
        - Wiem, kim on jest. Nie o tym mówię! Dlaczego masz jego chusteczkę? Skąd go znasz?
        - A tak w ogóle, to dlaczego cię to obchodzi?
        - Och... tak chcesz się bawić?
        - Nie, nie bawię się ludźmi, Gabriel. W przeciwieństwie do ciebie.

Odburknęłam w jego stronę w tym samym momencie, gdy niebo przecięła błyskawica.

        - Był na tyle uprzejmy, że dał mi swoją chusteczkę. Gdybyś zachowywał się jak ktoś inny niż drań, to może byś zrozumiał...

Tym razem wyraźnie odczytuję złość w jego napiętych rysach twarzy.

        - Czekaj... Dlaczego właściwie jesteś zazdrosny? Jeszcze chwilę temu Cassidy wtulała się w twoje ramiona!
        - Co?!
        - Nie zniosę dłużej tej gry! Zostaw mnie w spokoju!!
        - Victoria... czekaj...
        - Za każdym razem stajesz się moim problemem! Ranisz mnie, Gabriel!

Teraz Gabriel patrzy na mnie ze smutkiem.

        - Myślałam, że to ja jestem problemem, bo za bardzo przejmuję się tym, co ludzie pomyślą! Już miałam przyjść do ciebie po radę! A widzę, jak tulisz się do tej suki! Przynajmniej mogę powiedzieć, że nie tracisz czasu!!
        - Victoria...

Wydaje się, że Gabriel chce to wyjaśnić. Jego ton głosu jest kojący. Ale nie mogę przejmować się jego wymówkami. Mam ochotę po prostu wybuchnąć gniewem.

        - Masz pecha, bo twoja nowa zdobycz stawia opór po tym, jak przespałeś się z nią w pokoju hotelowym!

Słowa opuszczają moje usta w błyskawicznym tempie. Gabriel kładzie mi ręce na ramionach i wpatruje się we mnie tak, jakbym właśnie złamała mu serce.

        - Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić... Nie mogę znieść tego, że widzę cię w takim stanie!
        - Aha, no to dziwne, bo wygląda na to, że robisz dokładnie odwrotnie!!
        - Przestań Victoria...
        - Co?! Nie, nie przestanę! Nie jestem jednym z twoich klientów, którym możesz manipulować! I nie jestem czymś, co możesz posiadać, ok? Nie należę do NIKOGO!!

Gabriel nie przestaje się na mnie gapić. Pewnie zastanawia się, jak mnie uspokoić. Wiem, że kiedy jestem w takim stanie, nie potrafię się opanować... Ledwo słyszę, co się do mnie mówi...

        - Słuchaj, to co się wydarzyło w tym pokoju hotelowym było magiczne, ok? Nigdy wcześniej nie czułem czegoś tak potężnego. I jestem pewien, że ty też nie.

Nie mogę temu zaprzeczyć i stoję bez słowa, z półotwartymi ustami. Nie spodziewałam się tego. Szczególnie po nim. Kilka kropel deszczu spada na moją skórę i na chwilę ostudza płonący we mnie ogień.

        - Potrzebowałam tylko czasu, Gabriel... A ty... Ty...

Słowa utknęły mi w gardle.

        - Victoria, przyszłaś do mojego biura, żeby powiedzieć mi, że między nami koniec! To dokładnie nie jest to, co nazywam "potrzebą czasu"...
        - Nie rozumiesz, że jestem przerażona?!

Korporacja CarterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz