Poprawiłem czarne włosy i założyłem bandanę z wielką czaszką. Zmarszczyłem brwi i wpatrywałem się w brąz swoich oczu. Biło z nich czyste zło. Były jak czarne perły. Wielu ludzi dało by za nie cały swój majątek. Cena za moją głowę przewyższała sumę wielkiego, złotego samolotu. Byłem cenny... Ale niedotykalny.
Założyłem skórzane rękawiczki i czarną ramoneskę. Wybiegłem z bazy bez słowa i wsiadłem na czerwony ścigacz. Czułem od zawsze więź z dwukołowymi cudami, a kolor czerwony przyciągał mnie najbardziej.
-A ty gdzie Casper? -Odwróciłem wzrok w stronę Bossa.
Nienawidziłem tego imienia. Wolałem jak na mnie wołali Black-Kolor w którym była moja dusza. Dosłownie wszystko w mojej osobie kojarzyło się z tą barwą. Złowieszczą, pustą, ciemną barwą.
-Do klubu. -Odpowiedziałem zakładając kask. Wpatrywałem się w niego zza szybki czystego hełmu.
-A misja?
-Wykonam. Możesz mnie kurwa nie pilnować? -Podszedł do mnie i z grozą w oku patrzył przez szybkę.
-Pamiętaj, kto ciebie wychował. Kto dał ci szansę? Więc teraz nie pierdol tylko wykonaj misje.
Miał rację. Przygarnął mnie i nauczył tego całego syfu. Był dla mnie jak ojciec, ale wychował mnie tak jak mnie wychował... Czyli na totalnego skurwiela. Nie powinien w takim razir na nic liczyć z mojej strony.
-Skołuję dużą sumkę. -Odparłem i odpaliłem pojazd zostawiając za sobą jedynie kurz i dym.
Czułem się wolny dodając większej prędkości. Byłem jednak zbyt zepsuty, aby nauczyć się żyć tak, jak inni. Takie zło nie mogło szwendać się na wolności, niczym tygrys po mieście. Musiałem być wierny zespołowi. Odejście nie wchodziło w grę.
Zaparkowałem koło klubu z poldance i wszedłem poza kolejką.
Potrzebowałem nocnej rozrywki i to właśnie tutaj chciałem ją znaleźć. Rozglądałem się po lokalu z drinkiem w ręku. Czułem na sobie czyjś wzrok. Mimo, że często to czuję, to ten wprawiał mnie w zakłopotanie.W loży VIP siedział Adrian-Szef tego wszystkiego. Pocierał knykcie czerwonowłosej kobiety. To ona od czasu do czasu na mnie zerkała. Była śliczna, ale wyglądała jak wrak. Mogłbym porównać ją do zatopionego Tytanica. Miała piwne, puste oczy. Lecz na jej palcu widniała obrączka, więc raczej bym do niej nie podbił. Zachowywała się jak każda laska, tylko jej wzrok wydawał się być inny. Jakby kogoś we mnie szukała.
-W kogo się tak wpatrujesz, Black? -Tleniona Blondi przysiadła się obok mnie i patrzyła ukradkiem w tym samym kierunku.
-Kto to? -Kiwnąłem na lożę.
-Adrian z przyjaciółką. Roksana Majller. Bogata, ale popadła w depresje. Pieniądze jej nie uleczyły. -Wzruszyła ramionami
-Widać. -Prychnąłem. -Wygląda jak by nie wiedziała jak powinna o siebie zadbać. W zasadzie, to ona chyba nie ogarnia życia.
-Była ponoć modelką.-Jej słowa wprawiły mnie w lekkie zdziwienie.
-No cóż.
-Straciła syna dawno temu. Z tego co wiem... Młodzieniec miał na imię Dezydery, czy jakoś tak.
-Skrzywdziła dziecko. -skitowałem bezdusznie.
-Nikt nie wie co się z nim stało. -Jej głos wyrażał współczucie, coś czego nie znałem.
-Też bym uciekł. Takie imię to porażka.
-No nie wiem... Jest nadziana.
Wiedziałem, że zabłysnęły mi oczy. Słowo kasa i każda tego forma, działała na mnie jak motywacja, i pierdolony cel.
-Nadziana powiadasz? -Przygryzłem wargę i wtedy poczułem jej dłoń na moim kroczu. Bezwstydnie masowała mi penisa przez materiał spodni, a ja nic nie zamierzałem z tym robić.
-Chodźmy do mnie...-Wyszeptała do ucha rozkaz na co prawdopodobnie bym zareagował negatywnie, gdyby nie zaciśnięcie się kobiecej dłoni. Jęknąłem i pociągnąłem ją do kibla.
Oplotła mnie nogami w pasie, gdy weszliśmy do kabiny. Z trudem ściągnąłem jej majtki, a następnie zrzuciłem na dół spodnie uwalniając swojego członka.Chwyciłem lewą ręką ją za szyję, a prawą wprowadziłem prącie do jej wnętrza. Szybki numerek, na to liczyłem - To dostałem. Zalałem się w prezerwatywe, odchytając głowę w tył. Warknąłem gardłowo i poruszyłem się jeszcze ze dwa razy.
-Palcuj się, albo znajdź drugiego. -Powiedziałem po czym wyszedłem z niej zostawiając ją na skraju orgazmu.
Zaspokojnony wyszedłem z kibla i ruszyłem do wyjścia z klubu. Obserwowałem ludzi przed lokalem paląc szluga. Uwagę jednak przykuło Audi r8. Cudny czterokołowiec, drogi, piękny i szybki. Osoba która posiadała te cacko, zdecydowanie była w posiadaniu dużej kasy.
-Ładne, prawda? -Obok mnie pojawił się mężczyzna. Było zbyt ciemno aby podać więcej szczegółów.
-Tsa. - wystawił do mnie dłoń.
-Krysian Majller. -Jego nazwisko oświeciło mój umysł. Był mężem Titanica.
-Casper. -Nie ująłem jego dłoni. Nigdy tego nie robiłem. -To twoje? -Kiwnąłem w stronę auta.
-Żony... Zaraz powinna... O idzie. -Spojrzałem na czerwonowłosą kobietę.
-Gustujesz we wrakach człowieka? -Zakpiłem odchodząc. Jednak wcześniej ogarnąłem numery rejestracyjne. -To będzie strzał w żyłę złota...-Powiedziałem pod nosem, nie był w stanie mnie usłyszeć.
CZYTASZ
Kim Jestem? (+18) {3. Część}
RomanceJego kakaowe oczy i kruczoczarne włosy sprawiły, że z rysami twarzy był wszystkim co piękne. Wykorzystywał urodę i to czego się nauczył do najtrudniejszych misjii. Był najlepszy. Szkolony od najmłodszych lat. Bezwzględny i wyprany z uczuć. 18-nasto...