9.

1.9K 63 7
                                    

Moje dłonie wędrowały po jej nagim ciele. Już byłem gotowy, aby w nią wejść, ale w ostatniej chwili zwątpiłem.

-Tak nie można. -Usiadłem na łóżku do niej tyłem. Po chwili poczułem jak jej ramiona mnie obejmują.

-Nie chciałam cię zranić.

-To nie tak. -Spojrzałem na nią i zagryzłem wargę. Miała boskie ciało. -Po prostu... Sam nie wiem.

Jej twarz przybliżyła się do mojej i pocałowała mnie z pasją. Oddałem i zdominowałem tę przyjemność. Ponownie się zjadaliśmy.

Samantha usiadła na mnie okradkiem i przestała mnie całować.

-Oboje tego potrzebujemy, Casper. -Chwyciła w swoją delikatną rękę mojego przyjaciela i powoli się na niego nabiła. Zamknęła oczy i przygryzała wargę. Przyjęła mnie do połowy, a ja jak zahipnotyzowany patrzyłem, jak jej ból przeradza się w rozkosz.

Po chwili jednak wstałem i położyłem ją na łóżku.

Patrzyłem w jej tęczówki, po czym zaatakowałem ustami szyję, wpychając głębiej penisa.

Jej wzrok był jak skaner, była uważna, ale nie protestowała przyjemności. Była piękną kobietą, którą pożądałem.

Skłamałbym gdybym powiedział, że ten jedyny raz mi wystarczył. Stałem się zachłanny. Czułem to, iż nie jest mi obojętną osobą. Chyba naprawdę mogłaby zostać moją przyjaciółką.

Kiedy wygieła ciało w wyniku ekstazy, ja również poczułem tę rozkosz. Moja sperma rozlewała się w prezerwatywę, a gdy było po wszystkim, położyłem się obok niej.

-Jest Ok? -Zapytała ledwo łapiąc powietrze.

-Tak. A z tobą? -Zapytałem odwracając głowę w jej stronę.

-Jak nigdy...

Chciałem coś powiedzieć na temat tego, że jest niesamowita, ale telefon pokrzyżował plany.

Odebrałem lekko zirytowany.

-Black. -Przywitałem się beznamiętnym głosem.

-Jest akcja za godzinę. -Odpowiedział mój informator.

-Kogo i co? -zmarszczyłem brwi i zacząłem powoli się ubierać.

-Musisz bezszelestnie zabić Prezesa. Zaczął kombinować.

-Zostawić ślady? -Czasami na misjach potrzebujemy, aby wszyscy wiedzieli z kim lepiej nie zadzierać, więc zostawiamy ślady naszego gangu.

-Nie. Za godzinę ma spotkanie w Kawiarni. Musisz z nim skończyć zanim przekaże walizkę. Nie wiemy co jest w środku, ale strzeże tego tak dziecka.

-Dobra. Będę. -Rozłączyłem się.

-Musisz iść? Powiesz mi chociaż po co? -Spojrzałem na nią i wymiękłem. Po raz pierwszy nie umiałem przyznać się do tego, że idę zabić.

-Idę. -Potwierdziłem. -Nie powiem ci po co. Odezwę się jak wrócę. -Przypomniałem sobie o tym, że nie ma gdzie się podziać. -Jak skończę misję podjade po ciebie.

Wyszedłem spokojnie i już kierowałem się do drzwi, ale jaj matula oczywiście musiała się zjawić, jakby z nikąd.

-Już idziesz? -Zapytała patrząc jak ubieram buty.

-Tak. Niestety, ale praca wzywa. Przyjadę po Sam za niedługo. Do zobaczenia. -Uśmiechnąłem się opuszczając dom.

W oknie zauważyłem jak się przygląda, gdy wsiadam do auta. Chciałbym zostać przy niej, ale nie mogłem. Czy to jest to cała zależność?

Podjechałem pod kawiarnie. Mój informator jak zawsze się nie mylił. Facet był punktualnie. Na jego nieszczęście musiał przejść przez zaułek w którym się czaiłem. Nim się zoriętował rzuciłem wbijając mu shurikena w klatke piersiową i nóż w miejsce serca. Był to moment kiedy upadł, a wraz z nim czarna aktówka. Podniosłem to, po co przyszedłem i wyciągnąłem uważnie swoje pomoce dydaktyczne z ciała. To było zbyt proste, ale dla mnie wszystko było łatwe. Zabijałem z zimną krwią, tym razem nie było inaczej. Zostawiłem zwłoki i poszedłem spokojnie do auta. Zanim odjechałem sprawdziłem nowy nabytek i wyciągnąłem radar. Wiedziałem, że coś było nie tak. Otworzyłem teczkę i szperałem w banknotach i kartkach patrząc, czy czasami nie będzie kolejnej niespodzianki. Gdy wszystko okazało się w porządku rzuciłem teczkę na tył i ruszyłem.

-Mam to. -Powiedziałem do słuchawki.

-Ok. Przekaż Szefowi. -Rozłączył się.

Gdy podjechałem pod dom mamy Samanthy, wziąłem głęboki wdech zanim, wyszedłem z samochodu.

Drzwi otworzyła mi już ubrana dziewczyna. Szybko poszło jej żegnanie się z matulą i równie szybko odjechaliśmy.

-Co to?- Zapytała o teczkę.

-Nic. -Przygryzłem policzki. Nie lubiłem wścibskości i ciekawości. To moja sprawa co ze sobą robię.

-Ok. -Odpowiedziała lekko przygaszona. Rozejrzała się jeszcze po wnętrzu, aż jej wzrok padł na wystającego shurikena obok siedzenia. Zacisnąłem dłonie na kierownicy.

-To krew?-Zapytała zdenerwowana.

-Nie kurwa, sos. -Powiedziałem zirytowany.

-Twoja? -Pokiwałem przecząco głową, na co ona odwróciła się w stronę szyby.

Dobrze wiedziała kim jestem, nie powinno jej to dziwić.

Położyłem dłoń,na jej kolanie, ale ją odepchnęła.

-Jesteś wkurwiona? -Warknąłem.

-Po prostu mnie nie dotykaj łapami, którymi wyrządziłeś krzywdę innej osobie.

-Zajebiście. -Teraz u mnie dominowało zdenerwowanie. -Dobrze wiesz czym się zajmuje. Wie o tym chyba każdy, w tym zasranym mieście. Więc o chuj ci teraz chodzi. -Mój głos ociekał czystą grozą.

-Masz rację. -Odpowiedziała na co w duchu lekko odetchnąłem. -Ale nie zmienia to faktu. Nie chcę być przez ciebie dotykana.

Reszta drogi do bazy minęła w ciszy. Próbowałem opanować emocje i chyba nawet dawałem radę. Gdy przekroczyliśmy próg domu rzuciłem klucze na stół.

-Towar jest w aucie. -Pociągnąłem Sam za sobą nie zważając na jej krzywe spojrzenie, jak tylko chwyciłem kobiecą dłoń.

------------
Wiem, że długo czekaliście... Mam nadzieję, że uda mi się napisać coś w krótszym czasie.

Kim Jestem? (+18) {3. Część}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz