Na Samanthę czekałem pod blokiem, w którym mieszkała ze swoim facetem. Miałem pozostać na miejscu, jednak po kilku minutach nie wytrzymałem i ruszyłem w stronę przebywania swojej przyjaciółki.
Chciałem otworzyć spokojnie drzwi, ale gdy usłyszałem wrzaski, wszedłem jak do siebie. Nie było mi trudno znaleźć pokój w którym byli, ponieważ mieszkanie było małe.
-Daj spokój! To przeszłość! Musisz ze mną zostać!-Krzyczał zdenerwowany.
Wszedłem przez próg i całego mnie przeszedł dreszcz. Widziałem zapłakane oczy dziewczyny i debila, który działał mi na nerwy.
-Casper...-Powiedziała błagalnie sugerując, abym odszedł. To był moment, kiedy na mnie spojrzała.
-A ty to kim jesteś do kurwy! -Zacisnąłem dłonie w pięści na słowa tego całego Eda. -Masz już kolejnego?! Jesteś dziwką!
Nie wytrzymałem. Szybkim i zdecydowanym krokiem zmniejszyłem dystans między nami. Do akcji wkroczył prawy sierpowy, dzięki któremu ten cały Ed się zatoczył. Obił się o szafkę z której sięgnął po nóż. Na co tylko się uśmiechnąłem.
-Edward odłóż to. -Między nami stanęła dziewczyna. Jednak mężczyzna ani drgnął. Tkwiliśmy tak przez minutę, aż Samatha chciała do mnie podejść. Jej zdesperowany eks z furią w oczach rzucił się z nożem chcąc ją zranić, ale byłem szybszy. Rękoma odepchnąłem kobietę i sprawnie wyciągnąłem z kieszeni kastet. Napastnik (o ile można go tak nazwać) był śmiały, ale niedoświadczony. Jednak nie mogłem go zabić. Nie tutaj. Nie teraz. Nie na oczach Sam. Uderzyłem go w brzuch i patrzyłem z góry na to, jak stara się pozbierać z podłogi. Jego brudna łapa drgnęła w stronę mojej nogi, ale znowu byłem szybszy. Kopnąłem go w twarz, a na moim bucie została jucha.
-Casper, dość! -Obok mnie pojawiła się Samantha. Ja natomiast jak nigdy nikogo, posłuchałem jej i odpuściłem temu złamasowi.
-Idziemy stąd. -Zażądałem. -Weź co spakowałaś, a resztę ci dokupię.
Patrzyła na mnie zdezoriętowana i zdziwiona. Jednakże wykonała moje zalecenie.
-Jeżeli jeszcze raz się do ciebie zbliży... Zabiję go. -Powiedziałem kiedy oboje usiedliśmy w samochodzie. -Zapnij pasy.
-On nie jest zły... -Zaczęła po chwili ciszy. -Chciał, żebym do niego wróciła.
Zacisnąłem dłonie na kierownicy.
-To nie mój interes. -stwierdziłem dobrze wiedząc, że i tak bym się wpierdolił. -Tylko, żebyś mi nie beczała ponownie. -Zacisnąłem usta w wąską linię. Górowała nade mną złość, ale nie przeszkadzało mi to. Mianowicie wkurw był u mnie częstym stanem.
Samanthę dotknęły moje słowa. Przez całą drogę pozostaliśmy w ciszy.
-Idź już do pokoju. Wezmę walizki i do ciebie dołączę. -Powiedziałem obojętnym tonem. Dziewczyna wykonała polecenie i zniknęła za drzwiami bazy.
Z bagażnika wyciągnąłem jej rzeczy i jak obiecałem, skierowałem się do swoich czterech ścian. Jednak kiedy przekroczyłem próg domu, do moich uszu dostały się śmiechy dochodzące z salonu. Moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu gdy zobaczyłem, jak Samantha siedzi z moimi wspólnikami.
-Black. Usiądź. -poklepał obok siebie wolne miejsce David.
-Sam, do pokoju. -Powiedziałem stanowczym głosem. -Chcę z tobą porozmawiać. -Dodałem zauważając brak reakcji.
-Porozmawiamy później. Wydaje mi się, że powinieneś się lekko uspokoić. -Uśmiechnęła się do mnie kpiąco i ponownie odwróciła głowę w stronę chłopaków.
Nie pozostało mi nic innego jak wzięcie ją na ręce i rozkazanie przyniesienia jej walizek.
Ostrożnie (Jak na mnie) położyłem jej delikatne ciało na łóżku, a kiedy David zrobić, co kazałem i ulotnił się, w końcu spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Przepraszam. -Powiedziałem od razu po tym opuszczając wzrok. -Nie trawię tego twojego byłego chłoptasia. -Zacząłem spacerować, aby ogarnąć szarpiące mną emocje pełne złości.
-Casper... Ja ciebie po prostu nie rozumiem. Co ci siedzi w głowie? -Zapytała, a ja podzieliłem wizualizację na dwa mózgi: Kutas mówił mi, że Pani Majller, a ten w głowie ukazywał mi Samanthę.
-Dużo spraw. Dlatego muszę utrzymywać neutralność... -Ciężko oddychałem. Jakbym przebiegł maraton gladiatorów. Mówienie o uczuciach, to nie moja bajka.
Chciałem dodać znacznie więcej, ale do pokoju wszedł Boss.
-Casper. -Powiedział swoim oziębłym głosem. -Muszę porozmawiać z twoją znajomą. -Kiwnął głową w stronę Sam.
-Mów. -Powiedziałem swoim pustym głosem, ale nie było to wredne. To było dla mnie i dla innych normalne.
-Sam na sam. -Przeszył mnie wzrokiem. -Nic jej nie zrobie.
Samantha wstała wyręczając mnie w podejmowaniu decyzji. Oczywistw jest to, że powinienen podporządkować się Szefowi, ale ze mną różnie to bywa.
Znikneli za drzwiami, a ja czekałem jak zahibernowany w tej samej pozycji. Trwało to spory okres czasu. Zdążyłem posprawdzać nowinki, nowe cele itp.
Samantha weszła do pokoju z nieodgadniętą miną.
-Co ci powiedział? -Zapytałem, ale ona jedynie pokiwała przecząco głową.
Podeszła do mnie i dała lekkiego buziaka w usta. Chciała się odsunąć po tym geście, ale ja przyciągnąłem ją mocniej do siebie i pogłębiłem pieszczotę.
-Muszę się wyprowadzić... -Powiedziała odrywając ode mnie swoje wargi.
Ta wiadomość dotarła do mnie nieco później, niż została oznajmiona. Gdy mój mózg przysfoił słowa dziewczyny, poziom wkurwu podwyższył się do bram Niebios.
-Dlaczego, kurwa?!- Wstałem gwałtownie, zrzucając ją na materac.
-Możesz się nie unosić? -Zapytała.
-Po prostu nie ogarniam o co ci chodzi. Źle ci tutaj? Czy może Boss ci coś naopowiadał? -Zacisnąłem dłonie w pięść.
-Nie, nie... Po prostu to za szybko zmierza w złym kierunku. Nie zachowujemy się przyzwoicie.
-A czego ty kurwa oczekujesz?! Siedzisz na łóżku największego bandziora w tym popierdolonym mieście i rządasz moralności?! -Wzdrygła się na moje słowa.
-Casper... Powinniśmy przystopować.
Uśmiechnąłem się kpiąco.
-I tak za daleko nie odejdziesz.
-To znaczy?
-Wiesz za dużo rzeczy... Znasz naszą kryjówkę. Kto wie... Może i nasze plany?
-Nie wydurniaj się. Będziemy utrzymywać kontakt. -Wstała z łóżka i ubrała kurtkę. -Chyba, że nadal będziesz takim debilem jak teraz. Ogarnij się, Black.
--------
Długi okres przerwy był.... Wiem, przepraszam. Ale to dlatego, że nie mam motywacji do niczego ostatnio :/
Mimo wszystko postaram się to naprawić
CZYTASZ
Kim Jestem? (+18) {3. Część}
RomanceJego kakaowe oczy i kruczoczarne włosy sprawiły, że z rysami twarzy był wszystkim co piękne. Wykorzystywał urodę i to czego się nauczył do najtrudniejszych misjii. Był najlepszy. Szkolony od najmłodszych lat. Bezwzględny i wyprany z uczuć. 18-nasto...