Rano obudziłem się czując lekkie drapanie w klatkę piersiową. Przyjemne, nieznane mi wcześniej uczucie. Kobiece ciepło towarzyszyło mi całą noc.
-Dzięki, że mnie nie wyruchałeś w nocy. -Była pewna swoich słów.
-Skąd wiesz niby? -Odpowiedziałem krnąbrnie.
-Nigdy nie urywa mi się film... Nie po piwie. -Chyba się uśmiechnęła. Nawet jeżeli ona nie, to ja tak.
Wypuściłem powietrze.
-A już chciałem abyś krzyczała na mnie z rana posądzając o nekrofilię... -powiedziałem żartem.
-Naprawdę masz na imię Casper? -Zapytała zmieniając temat.
-Tak, a co?
-Nigdy nie posługujesz się imieniem.
-Nie lubię go. -powiedziałem wprost wtapiając w jej włosy swoje palce. -Jest związane z tym całym syfem w którym siedzę od zawsze.
-Rozumiem... -Powiedziała spokojnie.
-Wczoraj myślałem, że już cię mam. -Przyznałem przypominając sobie gdy stała w samej bieliźnie.
-Umiem zaskakiwać. Mówiłam ci, że na pierwszej randce nie masz czego oczekiwać.
Wszystko było bardzo dobrze, aż do pokoju nie wszedł Boss.
-Casper, mamy całą sumę. Możesz zejść na dół? Sam. -Spojrzał na Samanthę wrogim spojrzeniem.
-Zaraz przyjdę. -Powiedziałem wychodząc z pomieszczenia. Czułem się dziwnie normalnie przy niej. Zacznijmy od tego, że ostatnio wszystko było dziwne.
-W twoich skarbach było ponad 650 tysięcy. -Powiedział wprost szef.
Wszyscy na mnie spojrzeli lekko zdziwieni.
-Skąd tyle miałeś?-Przeszył mnie wzrokiem.
-Już mówiłem wam, że ja się nie opierdalam jak większość zespołu. -Znowu byłem wkurwiony. -To nie moja wina, że pracuje nad tym, aby było nam dobrze. -Poszedłem od nich.
-Coś się stało? -Zapytała dziewczyna siedząca na łóżku.
-Nie. -mój głos był twardy i nieugięty.
-Powiedz o co chodzi... -Podeszła do mnie i... Przytuliła mnie. -Nie chcę patrzeć jak ciebie coś dręczy, po tym jak wczoraj się mną zająłeś.
Spojrzałem na nią zimno.
-Jedziemy. -Stwierdziłem rozbierając się przy niej. Musiałem się przebrać, a jej obecność w niczym mi nie przeszkadzała.
Musiałem oderwać się z tego domu, od tych ludzi. Zawsze byłem aspołeczny, ale teraz musiałem porozmawiać z kimś... Padło na czarno włosą.
Zawiozłem nas do parku w którym się 'poznaliśmy'. Usiadłem na ławce, a dziewczyna wpatrywała we mnie swój wzrok. Ja natomiast oczy wbite miałem w ziemię. Kucnęła przede mną i chwyciła moją twarz w swoje drobne, delikatne dłonie. Miała wielkie serce, a ja... Byłem zniszczony od najmłodszych lat.
-Najlepiej by było jakbyś odeszła.
-Dlaczego? -Zapytała. -Nie jesteś taki zły jak ciebie opisują...
-Jestem. -Podniosłem wzrok napotykając jej piwne tęczówki. -Jestem potworem. Idź stąd.
-Nie.
Frustracja we mnie wzrosła. Kwestionowała moje polecenia, do czego nie przywykłem. Miałem ochotę nią rzucić o podłoże, ale nie mogłem tego zrobić. Powstała we mnie blokada do jej osoby. Czułem się dziwnie zależny od tego co ona robi.
-Jestem Niebezpieczny, Samantha. Lepiej idź.
-Porozmawiaj ze mną jak z człowiekiem.
-Odpierdol się, ok? -Szybkim krokiem ruszyłem z miejca, jednak dziewczyna nie dawała za wygraną. -Nie łaź za mną. Wkurwiasz mnie.
-Zawsze jesteś taki spięty? Nie możesz chociaż raz się szczerze uśmiechnąć?
-Musiało by mi coś odjebać. -Parsknąłem przyjmując pozycję zamkniętą i wlepiając w nią wzrok.
Szukała chwilę czegoś w mojej twarzy i nadzwyczajniej w świecie zrobiła zeza wyciągając język na wierzch. Po raz pierwszy roześmiałem się pod nosem, ale odwróciłem szybko wzrok.
-Widziałam! -Powiedziała zadowolona klaszcząc w dłonie.
Przewróciłem oczami na jej podniecenie, a ona po prostu wtuliła się w moją klatkę piersiową.
-Casper... Jesteś człowiekiem, a ludzie potrzebują czułości drugiej osoby.
Moja osobowość pękła... Znikła na kilka sekund w ciągu których objąłem ją rękami przyciskając do siebie. Była magiczną, nieugiętą osobą...
-Powiedz mi... O co chodzi?-Zapytała z nadzieją w głosie.
-To popieprzone. -Nadal staliśmy wtuleni w siebie, aż nie zadzwoniła moja komórka.
Odsunąłem się od dziewczyny i odebrałem połączenie.
-Black. -Przywitałem się swoim głosem, którego każdy ma za pusty, beznamiętny i groźny.
-Trzeba będzie odebrać towar. Sms-em wyślę ci godzinę i miejsce. Masz tam się wstawić, o ile chcesz aby marzenia o bazuce się ziściły. -Boss przedstawił sytuację jak zawsze. Albo idę na misje, albo zostaje z niczym.
-Będę. -Odpowiedziałem i rozłączyłem się.
Odwróciłem sie i spojrzałem na jej twarz. Miała dobre serce, a ja czarną jak smoła duszę. Nie wyszłaby nam przyjaźń.
-Musisz iść. -Stwierdziła podając,mi karteczkę. -Zadzwoń.
-Po co? -Zapytałem.
-Nie będę się nudziła. -Puściła mi oczko.-A tak naprawdę, to sama nie wiem odczuwam potrzebę pomagania ci kiedy nie kontrolujesz emocji.
-Tak, tak.-Powiedziałem ironicznie i odszedłem w swoją stronę.
Jedynym pocieszeniem było to, że przy Sam nie myślałem o Roksanie. W zasadzie zaintrygowała mnie jej postać do tego stopnia, iż czerwonowłosa uciekła mi z pamięci.
Nie przyznałbym tego nikomu, ale chyba była jedyną osobą którą polubiłem i nie chciałbym skrzywdzić.-Teraz to nie istotne...-Powiedziałem do siebie robiąc wdech i wydech. Złapałem się na tym, że w mojej głowie pojawił się temat kobiety, jako nie obiektu pożądania, tylko zwykłej znajomości.
..
Od razu po przysłaniu SMS-a wybrałem się w ustalone miejsce. Moi znajomi prawdopodobnie dojadą lekko później, ale nie przeszkadzało mi to. Wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę opuszczonej fabryki (oczywiście z Glockiem w ręku). Ostrożnie rozglądałem się za żywymi istotami.-No no no... -Usłyszałem za plecami. -Black we własnej osobie. Przyszedłeś sam? -Wymachwał Ak'czem jak debil.
-Zaraz przyjadą, Dex. -Zmarszczyłem brwi i patrzyłem na niego z nienawiścią. On we mnie, a ja w niego z mierzyliśmy się broniami.
-Mógłbym cię teraz zabić patrząc na splówę którą trzymasz. -Zakpił. -To by było zbyt łatwe jednak. Dlaczego akurat ta broń, Black?
-Nie wyjechałem z bazy.
Prawda była taka, że to jedyna broń, którą posiadałem skitraną w aucie.
Dex miał już coś mówić, ale usłyszeliśmy podjeżdżające samochody. Chwilę później w drzwiach przy mnie pojawił się Boss z czarną walizką.
--------
Kochani cieszę się że w tak krótkim czasie dobijacie po 10 gwiazdek... Książka ma około tygodnia i bardzo szybko zdobywa popularność. Cieszę się, iż wam się podoba ^^ Jesteście magiczni <33333
CZYTASZ
Kim Jestem? (+18) {3. Część}
RomanceJego kakaowe oczy i kruczoczarne włosy sprawiły, że z rysami twarzy był wszystkim co piękne. Wykorzystywał urodę i to czego się nauczył do najtrudniejszych misjii. Był najlepszy. Szkolony od najmłodszych lat. Bezwzględny i wyprany z uczuć. 18-nasto...