Leżała tam... Z jej policzka sączyła się krew. Wiedziałem, że moje oczy zaszły mgłą gdy tylko niekontrolowanie zacisnąłem dłonie w pięści. Odwróciłem błędny wzrok w stronę oprawcy. Gdy tylko nasze spojrzenia się zetknęły podniósł ręce w geście obrony. Podszedłem do niego. Był tak sparaliżowany, że nie umiał uciec. Nie było z nim zabawy. Powoli wycofywał się, aż jego plecy napotkały na drodze ścianę. Nie mówiłem nic. Moja szczęka była za bardzo zaciśnięta.
-Nie... Nie chciałem... Ja... -Tłumaczył się pod wpływem strachu.
Impulsywnie złapałem go za koszulkę i ponownie ścisnąłem dłoń w pięść. Drugą ręką w odstępie kilku sekund przyjebałem mu w oko. Następnie waliłem gdzie popadnie. Brzuch, oczy, nos. Byłem taki jakim mnie znają. Bezwzględny Black. Oddawałem cios za ciosem, aż poczułem oplatające mnie ręce w okolicach brzucha.
-Zostaw go... -Prosiła błagalnym tonem.
Zacisnąłem mocno powieki i otworzyłem je wypierdalając tego śmiecia za drzwi. Przytuliłem ją patrząc jak jego krew na moich rękach brudzi koszulkę Sam.
Odkleiła się ode mnie i w milczeniu chwyciła za dłoń ciągnąc mnie do łazienki. Obmyła mi ręce zimną wodą. Następnie ja opatrzyłem jej policzek.
-Przepraszam za to co widziałaś. -Powiedziałem przerywając głuchą ciszę. Nie odpowiedziała. Patrzyła chwilę w moje oczy a następnie pocałowała mnie w usta. Już chciałem ująć jej głowę, ale odsunęła się.
-Powiedziałam mu, że nie możemy być razem. Przyznałam się do zdrady. Wyzywał ciebie a następnie... -Nie dokończyła. -Ucieszyłam się, gdy podniosłam głowę i zobaczyłam ciebie. Myślałam, że odjechałeś.
Poczułem wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony dobrze, że tam byłem.
-Nie wiem co do ciebie czuję. -Powiedziałem szczerze. -Ale wiem, że jesteś moja. Nie chcę się tobą dzielić. Nie umiem wytrzymać z myślą, że jakiś inny fagas chociażby na ciebie spojrzy. -Uśmiechnęła się blado. -Pojedziemy do bazy. Zabiorę kilka ciuchów i wrócimy tutaj KIA.
Jak powiedziałem, tak się stało.
-Black. -Przywitał mnie chłodno Boss.
-Przyjechałem tylko po ciuchy. -Powiedziałem i wyminąłem go w progu.
-Gdzie jedziecie? -Kierował pytanie do Samanthy.
-Nie twój interes. Mogę robić co chcę. Kończę to wszystko. -Wyręczyłem dziewczynę.
-Nie skończysz. Twoja nieobliczalność przyprowadzi cię spowrotem szybciej niż myślisz.
-Mylisz się. -Samantha stanowczo stanęła po mojej stronie. Niebezpiecznie się do niej zbliżył na co od razu zareagowałem.
-Nic o nim nie wiesz. -powiedział krnąbrnie. -Jesteś jedynie cipką.
-Nie mów tak o niej. -Stanąłem przed nim mierząc go wzrokiem.
-Eh. Myślałem, że będziesz dla niego dobrą partią. Że się zakocha i będzie lepszy w tym co robił. Ostrożniejszy... Nie brałem pod uwagę, że go zmanipulujesz.
-Idziemy. -Powiedziałem biorąc torbę i Sam za rękę.
-Ona zginie. -Usłyszałem za sobą.
-Nie pozwolę na to. Zabiję każdego. Każdego kto według mnie będzie jej zagrażał.
Wyszliśmy i ponownie zawitaliśmy w jej domu. Patrzyłem jak pakuje ubrania i zastanawiałem się nad słowami Bossa. Poczułem dreszcze gdy patrzyłem na jej ciało i myślałem o swoich wrogach. Nie pasowałem do niej, ale nie umiałem z niej zrezygnować. Cieszyć się jej szczęściem, bezpiecznym życiem.
Stanąłem za nią i chwyciłem ją za tyłek gdy schylała się po koronkowe, białe figi które jej wypadły.-Seksowna... -skomplementowałem materiał. Natychmiast się wyprostowała.
-Ustalmy tylko jedno. Nie dotykaj mnie bez mojej zgody.
Klepnąłem ją w tyłek i powiedziałem, że czekam w aucie.
-Nie chcę abyś kogoś zabijał z mojego powodu. -powiedziała patrząc w szybę.
Przeniosłem jedną rękę na jej udo. I moje oczy zetknęły się z jej tęczówkami.
-Jak będzie trzeba...
-Nie chcę. -Przerwała mi. -Nie umiałabym się pogodzić z myślą, że jestem przyczyną śmierci jakiego kolwiek człowieka. Byłoby to przytłaczające. Obiecaj mi, że nie zrobisz tego. -poprosiła.
-Nie mogę ci tego obiecać. -westchnęła.
Gdy byliśmy u Majllerów ja rozmawiałem z Krystianem, natomiast kobiety poszły zwiedzać ogród.
Krystian podejmował zwykłe tematy, zwyczajnego człowieka. Na większość nie umiałem niestety odpowiedzieć. Czułem się wtedy słaby i niedoświadczony, jak dziecko.
-Długo jesteś z Samanthą? -Zapytał.
-Nie jesteśmy razem.
-Powinieneś starać się to zmienić. Ta dziewczyna jest jak złoto. -Uśmiechnął się zmniejszając dystans między naszymi relacjami.
Chciałem mu powiedzieć o tym jak cholernie się o nią boję, ale nie umiałem pokazać swojego strachu. Spojrzałem przez okno. Samantha wdychała woń pomarańczowej róży.
-Długo jeździsz motorem?
-Od kiedy sięgam pamięcią.
-Twoja matka... -Powiedział, ale poprawił się. -Roksanę też zawsze ciągnęło do takich maszyn. Pamiętam jak podczas większej awantury pojechała do jakiegoś baru. Czułem wielką panikę. Naszczęście łatwo ją zlokalizowałem.
-Cieszyłeś się, gdy zaszła w ciążę?
Krystian nie odpowiedział. Wlepił swój wzrok pusto za okno i stał tak kilka minut.
-Nasze relacje były często skomplikowane.
__________
Yop. Czekamy na testy??? 😅
CZYTASZ
Kim Jestem? (+18) {3. Część}
Любовные романыJego kakaowe oczy i kruczoczarne włosy sprawiły, że z rysami twarzy był wszystkim co piękne. Wykorzystywał urodę i to czego się nauczył do najtrudniejszych misjii. Był najlepszy. Szkolony od najmłodszych lat. Bezwzględny i wyprany z uczuć. 18-nasto...