— Co?! Nie. Nie. Nie! — Trzasnęła swoją szafką.
— Luna, przecież widzę to. Widzę jak na siebie patrzycie. Jak w waszych oczach pojawiają się iskierki gdy jedno patrzy na drugiego. — Nadal była przy swoim.
— To nie prawda!
— To dlaczego nie wyrzuciłaś pierścionka od niego?!
— Ponieważ! — Zacięła się. — Ponieważ... Nie wiem. — Spuściła głowę w dół.
— Nadal go kochasz, nieprawdaż?
— To nie takie proste o nim zapomnieć. Zresztą i tak pewnie za niedługo wrócę do Włoch.
— A chcesz tego?
— Nie.
— To zostań.
— Myślisz, że nie chce?! Chcę! I to bardzo! Jednak gdy tylko po podpisaniu papierów przez ojca, wracamy do Europy. Moja matka nigdy się nie zgodzi na zostanie z ojcem. Jej nie obchodzi moje zdanie, tylko ona sama!
— A czy związek z Sebastianem ma sens? Przecież wiem, że jesteś z nim aby zapomnieć o Matteo.
— Co ty wygadujesz?! Kocham go!
— Jaaaaaasne — wywróciła oczami przedłużając drugą literę.
— Ambar, ubzdurałaś sobie coś w swojej ślicznej główce i wymyślaś nie stworzone rzeczy.
— Nie tylko ja tak uważam. Simon i Nina też. — Uśmiechnęła się.
— Co takiego?! — Wytrzeszczyła oczy. — Świetnie. Mój najlepszy przyjaciel i kuzynka są przeciwko mnie. Czy może być jeszcze gorzej? — Jęknęła.
— Lunuś! — Do szatynki biegł uradowany Perida podskakując z jednej na drugą nogę.
A jednak może być.
— Perida, gorzej ci?
— Mi? Skądże. Po prostu chciałem się ciebie zapytać czy masz zadanie z matmy. Stara jędza mnie ściga. — Wywrócił oczami.
— Gdybyś uważał, to by ci odpuściła.
— Może jeszcze mam się kłaniać przed nią. — Prychnął. — Po moim trupie. — Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko dała mu swój zeszyt wzdychając. — Dzięki Valcia, kocham cię! — Specjalnie zdrobnił jej nazwisko.
— Perida! Mówiłam ci coś na ten temat! — Krzyknęła za chłopakiem.
— Wybacz, słońce. Nie słyszę cię!
— No to co... Chodź Valcia na lekcje.
— Ugh, a ty się już zamknij. — Odeszła z naburmuszoną miną od roześmianej blondynki.
— Valcia czekaj na mnie! — Krzyknęła za zielonooką nadal się śmiejąc. — Valcia!
***
— Gaston, a ty znowu nie zrobiłeś zadania? — Do przyjaciela podszedł Matteo.
— Nie będę główkował pół dnia nad zadaniem, skoro mogę zawsze odpisać.
— Od kogo to tym razem? — Westchnął, siadając obok przyjaciela na ławce.
— Luny.
Na wypowiedzenie tego jednego imienia, czekoladooki wciągnął powietrze. Jedno zwykłe imię, a tak dużo znaczące.
— A ty co? Nadal o niej nie potrafisz zapomnieć? — Oderwał wzrok od zeszytu i przestał przepisywać aby wysłuchać przyjaciela.
— Wcale nie chce. Nie potrafię, nie chce. Ja chcę być z nią. Chce, żeby każdego dnia witała się ze mną tak jak z Sebastianem. Chce, żeby to do mnie mówiła ponownie "Kocham cię ". Jeszcze nigdy nie zależało mi tak na kimś jak na niej. — Lekko się uśmiechnął.
— Stary, musisz coś z tym zrobić. — Poklepał przyjaciela. — A teraz wybacz ale musze iść przepisywać.
— Jasne. — Prychnął i zostawił przyjaciela samego.
— Gaston! Oddawaj mi zeszyt! — Do blondyna podeszła Valente.
— Nie! — Przygwoździł zeszyt do klatki piersiowej.
— Oddawaj mi go! — Zaczęła wyrywać zeszyt z jego rąk.
— Nigdy!
— Oddawaj! — Krzyknęła, a następnie z trudem wyrwała przedmiot z jego silnego uchwytu.
— Nie, nie, nie. — Uklęknął na oba kolana i zaczął mocno trzymać nogi Luny.
— Puszczaj mnie!
— Daj mi zeszyt, proszę.
— Nie!
— Lunuś! Daj mi, błagam! Ta stara jędza zaś mnie obleje. To będzie już piąta jedynka z matematyki. — Po chwili usłyszeli głośne chrząknięcie. Gdy Gaston odwrócił się w stronę głosu, przełknął głośno ślinę, natomiast Valente o mało nie wybuchła śmiechem.
— No proszę, proszę. Czyżby to nie nasz ukochany Perida?
— Pani Daunachine. Jak minął pani poranek? — Lekko się uśmiechnął.
— Bardzo świetnie. Za chwilę przepytam pewnego idiotę z poprzedniej lekcji. Będzie bardzo interesująco.
— Och... Biedny uczeń. — Zaśmiał się cały zestresowany, a po chwili nauczycielka odeszła przez co Luna wybuchnęła głośnych śmiechem. — I z czego się śmiejesz?! To twoja wina!
— O nie, nie. Sam się wkopaleś. — Oznajmiła, a następnie odeszła od chłopaka.
— Cholera. — Warknął chłopak.
***
Od dwudziestu minut Gaston stał przy tablicy i robił jeden przykład od początku lekcji. Valente miała ochotę wybuchnąć w sali. Jednak wygląd zestresowanego przyjaciela przerwało spojrzenie bruneta o kręconych włosach.
— Luna, musimy porozmawiać.
— Wiesz, teraz to trochę kiepski moment.
— Nie teraz, po lekcjach. Proszę. — dziewczyna długo milczała zanim odpowiedziała.
— Dobrze.
***
Oj Gastuś, Gastuś.
Ty jak coś odjebiesz.
Chcecie więcej scen Lustona?
Czekam na opinie.
CZYTASZ
Just Like You || lutteo
FanfictionGdzie najprzystojniejszy i popularny chłopak w szkole, zauważa cię i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo jesteś naiwna.