2.08|Luna, you're gonna kill us!

924 62 18
                                    

— Pamiętaj, Luna. Jedź powoli i nie trąć żadnych pachołków. — Oznajmił Gaston zapinając pasy.

Minęły dwa tygodnie od wydarzeń z parku. Matteo z Luną nie odzywali się do siebie przez dwa tygodnie. Również się nie widzieli, po tym jak Sebastian i Luna zerwali przez co dziewczyna nie uczęszczała na zajęcia i płakała w poduszkę przez godziny. Wiązało się to z tym, że nie rozmawiała z Sebastianem. Tylko Ambar i Gaston wiedzą co się z nią dzieje. A dzięki Gastonowi, Matteo również. Dzisiaj jest pierwszym dniem od kiedy Luna postanowiła wyjść do ludzi. Z resztą gdyby nie Ambar, w życiu by tego nie zrobiła.

— Trzymaj się, Perida. — Posłała mu uśmiech i włączając silnik, od razu dodała gazu.

— Matko święta! Zwolnij! — Krzyczał przerażony Gaston trzymając się siedzenia. — Luna, zabijesz nas!

Dziewczyna jakby nie słuchając przyjaciela, zaczęła jeździć slalomem, robiąc kółka. Dopiero po jakimś czasie skończyła. Gdy silnik zgasł, Gaston niemalże od razu wyszedł z auta.

— Mój boże. Dostałem zawału przez ciebie! — Złapał się za serce.

— I jak mi poszło? — Posłała mu promienny uśmiech, wysiadając z pojazdu.

— Kobieto, patrz co narobiłaś! Ty ludzi byś zabiła! — Wskazał palcem na pachołki, które leżały na ziemii. — Moje biedne maleństwo. — Zaczął głaskać swój samochód. — Ta zła pani nie chciała. Ona już cię nie skrzywdzi. Tatuś jest przy tobie.

— Gaston, dobrze się czujesz? — Patrzyła na niego dziwnym wzrokiem.

— Lepiej od ciebie wariatko. — Dziewczyna tylko westchnęła.

— To kiedy kolejna jazda? — Zapytała przyjaciela.

— O nie, nie, nie. Z tobą nigdy więcej!

— Och, daj spokój. — Wywróciła oczami. — Jedziemy do Jams?*

— Ale tym razem ja prowadzę. — Zabrał jej kluczyki z rąk i usiadł za kierownicą, natomiast dziewczyna na miejscu pasażera.

***

— Przyznaj, że było całkiem nieźle. — Oznajmiła szatynka wchodząc do kawiarni, która znajdowała się w budynku.

— Chyba chciałaś powiedzieć, że było całkiem tragicznie.

— Och, przesadzasz. — Zaśmiała się.

— Luna! — Usłyszała jak ktoś ją woła, więc odwróciła głowę w stronę postaci.

— Sebastian, coś nie tak? — Podeszła do chłopaka, w duchu się ciesząc, że jest tutaj.

Gaston natomiast ruszył w stronę Matteo, który siedział nieopodal na fotelu i miał wbity wzrok w dwójkę nastolatków.

— Byłem u ciebie w domu, jednak tam cię nie było. Więc przyszedłem tutaj i jak widzę, jesteś. — Wskazał dłońmi na sylwetkę dziewczyny.

— Więc o czym chciałbyś porozmawiać? — Włożyła ręce do tylnych kieszeni spodni.

— Wyjeżdżam. — Oznajmił na jednym tchu. — Wracam do Włoch. Przyszedłem się tylko pożegnać.

— Co? Dlaczego?

— Luna przyjechałem dla ciebie. A teraz jak zerwaliśmy...

— Błagam cię. Nie zostawiaj mnie. — Złapała go za ręce a z jej oczu zaczęły lecieć pojedyncze łzy. 

— Luna, nigdy o tobie nie zapomnę. Pamiętaj o tym. Zawsze pozostaniesz moją małą księżniczką w moim sercu. — Złapał za jej policzek i pocałował na pożegnanie. — Kocham cię Luna. — Oznajmił i odszedł od dziewczyny.

— Sebastian! — Zaczęła nawoływać za chłopakiem, jednak ten ani razu się nie odwrócił i zaniosła się płaczem.

— Mogłem o nią walczyć. Mogłem temu zapobiec. To moja wina. Straciłem ją. Straciłem ją już na zawsze. — Patrzył na dziewczynę, która po chwili wyszła z płaczem.

***

— Wiecie co? Powinnam dostać nagrodę życia. Luna Valente - Łamaczka serc. — Prychnęła zajadając się lodami.

— No wiesz, to ty odrzuciłaś sześciu chłopców we Włoszech przed Sebastianem. — Odpowiedziała Smith.

— Bo żaden nie był w moim typie.

— Bo żaden nie był jak Matteo?

— Co takiego? O czym ty mówisz?! — Spojrzała na Ninę.

Nina Simonetti to szatynka o prostych włosach, a także kuzynka Valente. Jest tutaj już od tygodnia, po tym jak dowiedziała się o Lunie i Sebastianie. Miała akurat przerwę w nauce, więc to był idealny moment na odwiedzenie przyjaciółki.

— Luna, to było widać. Sebastian zachowywał się podobnie do Matteo. — Odezwała się Smith.

— Luna czy dla ciebie Sebastian to było zastępstwo za Matteo? — Zapytała ją Simonetti.

— Oczywiście, że nie! — Zaprzeczyła. — Sebastian i Matteo to dwie różne osoby!

— Dobrze, a więc... Ile razy Sebastian ci powiedział, że cię kocha? — Zapytała Nina.

— Trudno zliczyć. —  Odpowiedziała Luna.

— A ile razy ty mu to powiedziałaś? — Po kolejnym pytaniu ze strony szatynki nastała cisza, która dała wyraźną odpowiedź.

— No dobrze, to inaczej. Ile razy Matteo powiedział, że cię kocha?

— Wiele.

— A ty? Czy kiedykolwiek mu powiedziałaś, że go kochasz? Ale tak szczerze.

— Raz. — Dziewczyna spuściła głowę zdając sobie sprawę, że przyjaciółki miały racje.

— Kochasz go nadal? — Wtrąciła Ambar.

Teraz jest ten moment, który w filmach decyduje o zakończeniu. Cisza, która jedynie posiada dramatyczną muzykę, budującą napięcie. W prawdziwym życiu tego nie ma. Sami musimy to jakoś zbudować. Ale jak? Wystarczy tylko jedna odpowiedź, która zdecyduje o dalszym losie. Tak też było w przypadku Luny. To co teraz powie zmieni wszystko. Zmieni całe jej życie. Całą przyszłość.

— Kocham.

***

Jams*  (czyt.: Dżams/Żams jak kto woli)  — miejsce gdzie spotykają się bohaterowie. To jak serialowe Jam&Roller.

Luna kierowcą.

Oficjalnie pożegnaliśmy Sebastiana. #LustianForever #WeMissYouSebastian #GoodbyeSebastian

Cieszycie się, a może wręcz przeciwnie?

Czekam również na komentarze.

I napiszcie odpowiedź na moje dwa pytania:

¿Lustian sí o no?
¿Lutteo sí o no?

Just Like You || lutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz