2.04| Everything is great, Luna!

891 67 23
                                    

— Gaston, daj spokój. — Jęknęła Luna wkładając swoje książki do szafki.

— Błagam cię Luna. Ja tego nie przeżyje.

— Moja odpowiedź nadal brzmi nie. — Ruszyła w stronę klasy.

— Panie Perida. — Usłyszeli za sobą głos matematyczki, pani Daunachine. — Jest pan przygotowany do dzisiejszej lekcji?

— Oczywiście. — Uśmiechnął  się, co nauczycielka odwzajemniła a następnie odeszła od dwójki nastolatków. — Cholera i co ja mam teraz zrobić?

— Nie wiem. — Wzruszyła ramionami. — Radź sobie sam.

— Dobrze. — Posłał jej cwaniacki uśmiech.

— O nie, Perida. Znam ten uśmiech. Cokolwiek kombinujesz nie wróży niczego dobrego. — Chłopak jakby nie słysząc słów przyjaciółki, położył się na ziemi.

— Och, panie! Dopomóż mi.
Co ja mam zrobić?
Nie mam siły już na to.
Uratuj mnie przed złem!

— Perida, Perida. Co ty wyrabiasz?! — Szepnęła Valente z wytrzeszczonymi oczami.

— Zrób coś!
Ta zła dziewuszka nie dopomoże, gdy ja - Lord Gaston Perida Przepiękny III jest w tarapatach.
Uratuj mnie! Dopomóż mi.

— Gaston wstawaj! Już dam ci ten zeszyt, tylko nie wydurniaj się. — Pomogła mu wstać.

— Kocham cię Valcia. — Pocałował ją w policzek.

— Ugh, jak ja cię nienawidzę. — Westchnęła dając mu zeszyt.

— AJ, Kochasz mnie. — Uśmiechnął się, co dziewczyna odwzajemniła.

Ich rozmowę przerwał huk drzwi od budynku, do którego wszedł Balsano w towarzystwie dwóch dziewczyn. Każdego wzrok spoczął na nim. W końcu powrót starego Matteo Balsano to nowość, patrząc co działo się przez kilka miesięcy.

W pewnym momencie wzrok Luny i chłopaka spotkał się. Nawet nie przerywali kontaktu wzrokowego. Wręcz przecienie. Wbijali w siebie swój wzrok i próbowali odczytać od drugiego co myślą. Jednak Valente postanowiła to przerwać.

— Co jemu się stało? — Odkrząknęła i spojrzała na blondyna.

— Nie mam bladego pojęcia. Zmienił się od momentu gdy zobaczył... — Przerwał swoje zdanie.

— Co zobaczył? — Zapytała, jednak ten dalej milczał. — Mów! — Spojrzał na przyjaciółkę.

— Odkąd zobaczył ciebie i Sebastiana wczoraj w parku. — Przełknął głośno ślinę.

Dziewczyna spuściła głowę powracając do wczorajszego wydarzenia.

Miejsce moje i Matteo. Nasz pierwszy pocałunek. Przyprowadzenie Sebastiana. Pocałunek. On to widział. Widział jak się całowaliśmy. W naszym miejscu. Widział to. Zraniłam go. To moja wina.

— Lepiej już pójdę. — Odezwał się Gaston i ruszył prosto przed siebie, wymijając dziewczynę.

— Gaston, poczekaj. — Gdy się odwróciła, uderzyła w czyjąś klatkę piersiową. Gdy podniosła głowę do góry, zauważyła wbity w nią wzrok Matteo z obojętnością. — Matteo... — Szepnęła.

— Przesuń się. Chcę przejść. A zastawiasz mi całą drogę. — Jego ton był oschły.

— Matteo, wszystko dobrze?

— Wszystko jest świetne! Jest zajebiście! Jeszcze nigdy nie czułem się tak wspaniale. A ty raczej powinnaś schudnąć. Nie wierzę, że Sebastian chce być z kimś takim jak ty. — Prychnął. — Powiedz mi, jakim cudem on z tobą wytrzymuje? Może ma jakąś panienkę na boku?

— Nienawidzę cię! — Uderzyła go w policzek, a z jej oczu zaczęły lecieć pojedyncze łzy. — Jesteś pieprzonym egoistą i wiesz co?! Żałuję, że prawie zerwałam z Sebastianem dla ciebie! — Zaczęła bić go w klatke piersiową, po czym wybiegła z budynku.

Żałuję dnia, w którym cię poznałam.
Żałuję dnia, w którym cię pocałowałam.
Żałuję dnia, w którym zdałam sobie sprawę, że się w tobie zakochałam.
Żałuję, że byłam z tobą.
Żałuję, że nadal coś do ciebie czuję.
Żałuję, że prawie powiedziałam Sebastianowi, że z nim zrywam dla ciebie.
Żałuję, że pokłóciłam się z nim o ciebie.
Żałuję wszystkiego co związane z tobą!
Od dzisiaj Matteo Balsano to moja przeszłość.

***

Gaston znowu w swoim żywiole.

Lutteo drama time.

Czekam na opinie

Just Like You || lutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz